Reklama
Reklama

Koniec koszmaru Wojciechowskiej

Podróżniczka po czterech tygodniach, cała i zdrowa wróciła do kraju z wyprawy na Antarktydę.

"Po długiej rozłące alpinistka zobaczyła swoją 9-miesięczną córeczkę Marysię" - pisze "Super Express".

Wojciechowska (34 l.) odniosła sukces. Udało jej się zdobyć szczyt Vinsona i... przeżyć. Podczas wyprawy przeżyła bowiem kilka trudnych momentów:

"Dziennikarka z powodu pogody nie mogła zejść z góry i przez trzy dni walczyła o przetrwanie w samym środku burzy śnieżnej" - wspomina tabloid.

"Na szczęście udało jej się bezpiecznie zejść i po kolejnych dniach oczekiwania na samolot do Chile, wczoraj (12 stycznia) Martyna postawiła swoje pierwsze kroki na lotnisku w Warszawie".

Reklama

"Jestem bardzo szczęśliwa, że w końcu dotarłam do domu" - mówiła Wojciechowska w rozmowie z agencją Akpa tuż po lądowaniu w Polsce. Jak wspomina dramatyczne chwile?

"Atak szczytowy odbył się 2 stycznia. Udało się. Później zaczęliśmy schodzić. W tym samym czasie schodzili również Rosjanie. Oni jednak mieli lepszego nosa, gdyż nie szli, a niemal zbiegli na dół. Przez to, że my posuwaliśmy się wolniej zastała nas straszna burza śnieżna".

"Prędkość wiatru dochodziła do ponad 100 kilometrów na godzinę, a w namiocie panowała temperatura minus 30 stopni. To potwornie mnie zmęczyło. W nocy nie mogłam jednak zasnąć, gdyż strasznie łomotało namiotem. Okazało się, że słusznie, bo w czasie tej nocy mój namiot kompletnie się połamał i musiałam przenieść się do obozu kolegów z Austrii" - wspomina Wojciechowska.

Na tym jednak nie zakończyły się przygody podróżniczki. "Trochę zaskoczyła nas ta wyprawa logistycznie. Co prawda nauczona ostatnimi wyprawami miałam wystarczającą ilość gazu, ale zabrakło mi jedzenia. Przez 3 dni nic nie jadłam, ale to zrobiło mi tylko dobrze na linię" - dodaje.

Czy zobaczymy jeszcze Martynę w kolejnych wyprawach? "Chyba muszę zweryfikować trochę swoje plany. Ta wyprawa różniła się od innych przede wszystkim tym, że nie potrafiłam sobie poradzić z tęsknotą za córką Marysią. Z jednej strony niby to przewidziałam, ale myślałam, że będzie to krótsza wyprawa. Teraz będę zajmować się przede wszystkim garami i dzieckiem".

Na Okęciu powitali Martynę Wojciechowską - ojciec jej dziecka, Jerzy Błaszczyk oraz przyjaciółka Anita Werner.

Super Express
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy