Reklama
Reklama

Kinga Rusin opowiedziała o chorobie. Nie było jej łatwo

W jednym momencie w przeszłości spadło na nią wiele kłopotów. Dziś Kinga Rusin (46 l.) jest zdrowa i wreszcie szczęśliwa. Jednak nie zawsze tak było. Dziennikarka postanowiła opowiedzieć o swojej chorobie, by przestrzec inne kobiety.

O jej dramacie sprzed ponad dziesięciu lat, kiedy rozwodziła się z Tomaszem Lisem (51 l.), wiedzieli wszyscy. Jednak o tym, że niemal w tym samym czasie Kinga Rusin dowiedziała się o poważnej chorobie, zdecydowała się powiedzieć niedawno.

Bardzo źle się czuła, była nieustannie zmęczona, nie miała na nic siły i przybierała na wadze. Początkowo uważała, że to wina przepracowania. Ale z czasem poważnie zaniepokoiły ją chroniczna ospałość i apatia. W końcu zdecydowała się na kompleksowe badania. Wtedy zdiagnozowano u niej chorobę tarczycy, Hashimoto. 

Reklama

- Nie mam wątpliwości, że to stres związany z rozwodem, dramatyczny rozpad rodziny i destrukcyjne emocje wpędziły ją w chorobę - mówi "Dobremu Tygodniowi" znajoma dziennikarki. 

Kinga długo przeżywała rozstanie z mężem. - Siadałam na podłodze w naszym dużym domu i płakałam. Nie miałam siły wstać - wyznała kilka lat temu w wywiadzie dla "Twojego Stylu". 

Na szczęście trafiła w ręce bardzo dobrych specjalistów, którzy dobrali leczenie oraz zalecili zdrowy styl życia. - Nie miałam wyjścia, musiałam wywrócić swoje życie do góry nogami i zmienić wszystkie nawyki - pisze Kinga w książce "Jak zdrowo i pięknie żyć, czyli ekoporadnik". 

Od momentu diagnozy rozpoczęła się walka dziennikarki o zdrowie. - Zadbałam o siebie. Podstawą wszystkiego jest pozytywne myślenie. Szukanie cały czas jasnej strony księżyca. Dałam siłę i broń swojemu organizmowi - opowiada. 

W tym czasie przepracowywała psychicznie rozwód. Pogodziła się z odejściem męża. - Wszystko jest po coś i wszystkie moje doświadczenia życiowe były po coś. Na każdym złym doświadczeniu zbudowałam lepsze - podkreśla. 

Rusin niedawno odebrała wyniki, które bardzo ją ucieszyły. - Nie mam żadnych objawów tej choroby. Jestem wyleczona - mówi dziś z radością w głosie. Jest teraz pełna energii, uśmiechnięta i czuje szczęśliwa. Nie przestaje dbać także o wygląd. Ostatnio zmieniła fryzurę i po wielu latach zdecydowała się na grzywkę. 

Jedyne, co ją niepokoi, to fakt, że problemy z tarczycą mogą być dziedziczne, a ona ma dwie córki: Polę (20 l.) i Igę (16 l.). Dlatego uczula je, by już dziś prowadziły zdrowy tryb życia, a kiedy coś je niepokoi, nie zwlekały z badaniami. 

To samo powtarza swojej ukochanej mamie, Marii Rusin. Na szczęście córki wdały się w dziennikarkę i tak jak ona potrafią sobie narzucić dyscyplinę. Kinga jest dla nich wzorem. Iga, składając mamie 9 marca życzenia z okazji 45 urodzin, wyznała, że jest dla niej inspiracją. - Jestem z ciebie dumna i bardzo cię kocham - pisała młodsza córka w mediach społecznościowych.

Rusin zdecydowała się powiedzieć prawdę o swojej chorobie także ze względu na inne kobiety. Schorzenia tarczycy to problem, z którym boryka się coraz więcej pań. Chce im pokazać, że trzeba walczyć o zdrowie.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy