Reklama
Reklama

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Rodzice dali mi skrzydła

Dorastała wśród wykształconych ludzi, którzy poświęcali jej czas i uwagę. Starała się, by jej córka miała podobne dzieciństwo.

Wychowała się w Krakowie. Jej rodzice byli naukowcami, bardzo kochali swoją jedynaczkę. - Dali mi korzenie i skrzydła. Korzenie trzymają mnie w pionie, a dzięki skrzydłom mogłam odfrunąć w swoją stronę - powiedziała o nich pięknie Katarzyna Kolenda-Zaleska (56 l.), dziennikarka.

Z dzieciństwa zapamiętała dom z ogrodem na krakowskich Plantach. Przez pierwsze lata mieszkała tam z rodzicami u dziadków. Do dziś czuje w ustach smak babcinych pyz i pierogów. Potem Kolendowie przeprowadzili się na Błonia. 

Obydwoje pracowali naukowo. Ojciec, specjalista od termodynamiki i fizyki jądrowej, wykładał na Akademii Górniczo-Hutniczej. Mama uczyła fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Godziła karierę zawodową z prowadzeniem domu i wychowaniem córki. Znajdowała też czas na korepetycje, by zarobić na lekcje angielskiego dla swojej jedynaczki.

 - To ona trzymała całą rodzinę w ryzach,wprowadzała zakazy, ustanawiała granice co wolno,a czego nie - wspomina dziennikarka. Tata zabierał małą Kasię do kina, ale to mamie zwierzała się z najskrytszych tajemnic. Wystarczyło hasło: "Idziemy na Błonia!" i już wiedziała, że córka chce pogadać. Zabierały ukochanego setera irlandzkiego i spacerowały, dyskutując o problemach i wątpliwościach nastolatki.

Reklama

 - Rodzice wpoili mi miłość do literatury,teatru, sztuki - podkreśla Katarzyna. Nie zarabiali kokosów,ale nigdy nie oszczędzali na kinie, biletach do muzeów i na wystawy. Dom był pełen książek, których stale przybywało. Dbali o rozwój fizyczny Kasi. Tato nauczył ją grać w tenisa, mama jeździć na nartach. 

- Pokazywali mi też świat. Nigdy nie zapomnę podróży po Stanach Zjednoczonych w niepierwszej młodości fordzie. Siedzieliśmy na trzyosobowej kanapie i przemierzaliśmy Amerykę od Kalifornii po Nowy Jork - opowiada. 

Czytaj dalej na następnej stronie

Kiedy była w liceum, tata dostał kontrakt do Kanady i Meksyku. Miały do niego dołączyć, na paszport czekały półtora roku. W końcu się udało. - Pojechałyśmy ze szczegółowym planem, co chcemy zwiedzić. Realizowałyśmy go punkt po punkcie - śmieje się Katarzyna.

Ojciec przywoził z zagranicznych podróży zakazane w Polsce lektury. Przeczytała "Rok 1984" Orwella czy "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego. Rodzice wspierali Solidarność, w ich mieszkaniu zbierali się opozycjoniści. 

Już jako licealistka Katarzyna przepisywała i roznosiła ze znajomymi ulotki. - Nauczono mnie, że trzeba mieć odwagę przeciwstawiania się systemowi, jeśli jest taka konieczność. Nawet gdy trzeba zapłacić za to jakąś cenę. Tato podczas stanu wojennego został pozbawiony funkcji dziekana - wspomina dziennikarka.

Choć Kolendowie są umysłami ścisłymi, nie sprzeciwiali się, gdy jedynaczka po klasie matematyczno-fizycznej zdecydowała się studiować filologię polską. Szło jej świetnie, jednak o mały włos nie dostałaby dyplomu. Przyczyną była polityka. W przełomowym 1989 roku Katarzyna zaangażowała się w działalność w Komitecie Obywatelskim. Nie miała czasu, by przysiąść nad książkami. Rodzice szybko przywrócili ją jednak do pionu i uzyskała tytuł. 

Pociągało ją dziennikarstwo. Zaczynała od relacji z sejmu dla "Gazety Krakowskiej". Potem koledzy z Warszawy namówili ją, by dołączyła do ekipy "Wiadomości". W telewizji poznała przyszłego męża, Grzegorza Zaleskiego. Zajmował się montażem. Najpierw połączyła ich praca, potem przyjaźń, a na końcu miłość. Też jest jedynakiem. Ania, ich córka, też nie doczekała się rodzeństwa. - Taki scenariusz napisało życie - kwituje Katarzyna. 

Mimo że spędzała w pracy wiele godzin, rodzina zawsze była na pierwszym miejscu. Potrafiła odpuścić debatę w sejmie, by urządzić Ani urodziny. Organizowały sobie babskie wieczory przed telewizorem, np. oglądając serial "Dr House". Spędzały sporo czasu, podróżując. Łączą je bliskie relacje. Nawet w okresie buntu nastolatki, kiedy dziewczynki krytykują rodziców, Ania podkradała koszule mamie. Mają podobny styl. 

W domu Zaleskich najważniejszym punktem dnia jest kolacja. Choćby nie wiem co, wszyscy muszą zasiąść w sercu domu, czyli w kuchni. Wtedy dyskutują, podejmują istotne decyzje. - To nasz święty czas- podkreśla dziennikarka. 

Córka ma już 20 lat. Mama namawiała ją na studia zagraniczne, ale wybrała prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Dziś to Katarzyna zmienia się dzięki niej. - Nauczyła mnie nieokiełznanej radości życia, umiejętności przeżywania rzeczy w pełni, bo jestem pełna lęków i zamartwiam się wszystkim - śmieje się gwiazda.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:




Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Kolenda-Zaleska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama