Reklama
Reklama

Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel napotkali przeszkody. Przyszły trudne chwile...

Miało być jak w bajce. Wielka miłość, namiętność, rodzina, ale także pieniądze i propozycje zawodowe. Lecz rzeczywistość spłatała im figla. Katarzyna Cichopek (36 l.) i Marcin Hakiel (35 l.) napotkali przeszkody i przyszły trudne chwile...

Niedawno obchodzili 10. rocznicę ślubu. Sami są zaskoczeni, jak szybko minął ten czas i jak wiele się działo... 

Poznali się w programie Taniec z gwiazdami, który przyzwyczaił widzów do tego, że na parkiecie iskrzy. Dlatego gdy aktorka "M jak miłość" spotykać zaczęła się z trenerem, nikt nie brał tego na poważnie. Dziś Katarzyna Cichopek-Hakiel (36) i Marcin Hakiel (35) wychowują Adasia (9 l.) i Helenkę (4 l.) i są pewni, że po tym, co przeszli, spędzą ze sobą resztę życia! 

Pierwszy kryzys pojawił się, gdy zaciągnęli kredyt we frankach szwajcarskich na 500-metrową rezydencję w Wilanowie. Wkrótce ceny walut poszybowały w górę. Choć próbowali się ratować, nie pojawiła się szansa na sprzedaż domu za cenę choć zbliżoną do tej, za którą go kupili - 3 miliony złotych za stan surowy... 

Reklama

Te kłopoty zbiegły się z narodzinami Adasia (9). - Byliśmy wyjątkowo zgodni do momentu, gdy urodził się nasz syn - przyznała w niedawnym wywiadzie Katarzyna Cichopek. Odsunęła się wtedy od męża. - Nie umiałam być kobietą... 

Marcin widywany był ze znajomymi, podczas gdy ona siedziała w domu z dzieckiem. Podobno on nawet wyprowadził się z domu. - Pamiętam, że w pewnym momencie poczułem się przytłoczony nową rzeczywistością - wspomina Hakiel. 

Aktorka zaledwie po sześciu tygodniach wróciła do pracy w show "Jak Oni śpiewają". - Wcale to nie było bajkowo i kolorowo. Bolało, płakać się chciało - opowiadała w jednym z wywiadów. 

Ale była na topie i nie chciała odrzucać propozycji. To z kolei nie zawsze było w smak mężowi. - Jeśli facet mówi, że nie czuje się z tym źle, że jego żona odnosi kolejny sukces, a on zalicza porażki, mija się z prawdą - przyznał Marcin. 

Musieli znów się zgrać. On, pedant i ona - nadwrażliwa i emocjonalna. 

- Może gdybyśmy nie mieli ślubu, łatwiej byłoby zakończyć wszystko ostrym cięciem. Powiedzieć: Do widzenia, zaczynam od nowa. Ale składaliśmy sobie przysięgę, mamy dzieci i choćby dla nich warto się starać - podkreśla Katarzyna.

***
Zobacz więcej materiałów:

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy