Reklama
Reklama

Kamila o życiu z Łapickim

Rok po ślubie ucichły komentarze na temat związku Andrzeja i Kamili Łapickich. Dzięki głosom czytelników miesięcznika "Pani" para zajęła trzecie miejsce w plebiscycie "Srebrne Jabłka". O zwykłej codzienności niezwykłej pary PAP Life rozmawiał z Kamilą Łapicką.

PAP Life: Czym uwiódł panią mąż?

Kamila Łapicka: Zabójczym spojrzeniem, zniewalającym głosem i zabójczym intelektem.

Kiedy ostatnio dostała pani kwiaty od męża?

- Nigdy. Widzę zaskoczenie w pani oczach. Raz chyba dostałam kaktusa. Nie dostaję kwiatów. Pewnie dlatego, że nieopatrznie podczas naszego pierwszego spotkania powiedziałam mężowi, który z okazji tzw. pierwszej randki kupił mi bukiet, że nie lubię kwiatów i proszę raczej o słodycze. Jestem ich wielką fanką. Później chyba dla żartu kupił mi kaktusa i to niestety, cała kwiatowa historia.

Reklama

Czy w takim razie jest pani zasypywana słodkościami?

- Sama je sobie kupuję. Czasem częstuję męża, który wręcz odwrotnie, woli pikantne rzeczy. Na co dzień sprawiamy sobie małe przyjemności.

Atmosfera sensacji wokół państwa małżeństwa trochę ucichła. Mimo to od czasu do czasu można dowiedzieć się, co u państwa słychać.

- Mamy do tego duży dystans. Rewelacje pojawiające się na nasz temat od razu staramy się dementować. Osobiście nie śledzę swojej kariery internetowej, ale czasem zdarza mi się wpisać w Google swoje imię i nazwisko i wtedy patrzę, co u mnie słychać.

- Jeśli wymaga tego sytuacja, to dzwonię do mamy i wyjaśniam jej, co jest prawdą, co nie. A jeśli sytuacja nie wymaga komentarza, to śmiejemy się z mężem z tych doniesień. On nie jest z epoki internetu, ja jestem i czasami tego żałuję.

Co państwa łączy, a co dzieli?

- Łączy nas pasja, teatr i książki. I to, że zawsze mamy o czym ze sobą rozmawiać. Co nas różni? Wiek.

Czego nauczyła się pani od męża, czego mąż nauczył się od pani?

- Od męża nauczyłam się dystansu do życia i tego, że nie należy wszystkim się przejmować. Byłam osobą, która przeżywała różne sytuacje, mniej lub bardziej warte stresu. Mam też dystans do siebie, umiem się z siebie śmiać. Myślę, że to jest bardzo ważne, pomaga żyć na co dzień.

- A mąż? Myślę, że nauczył się ode mnie odporności życiowej, jestem osobą, która twardo stąpa po ziemi. I chyba udzieliła mu się spontaniczność.

A porządku?

- Poległam na placu boju. W tej kwestii moje wysiłki idą na marne. Ale to nic, lubię sprzątać.

Niestety mąż, z powodu złamanej kości udowej nie mógł być obecny podczas gali. Jak się czuje?

- Mąż czuje się już lepiej, zapewne niedługo zobaczycie nas na jakimś bankiecie.

Rozmawiała: Monika Dzwonnik

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama