Reklama
Reklama

Kamil Durczok przerywa milczenie! "Moją linią obrony jest mówienie prawdy"

Kamil Durczok (51 l.) podejrzany jest o sfałszowanie weksli. Prokuratura wszczęła śledztwo i zawnioskowała o areszt dla dziennikarza. Sąd pierwszej instancji wniosek odrzucił, lecz w sprawie rozstrzygać będzie jeszcze Sąd Okręgowy w Katowicach. To on zdecyduje, czy Durczok pozostanie na wolności, czy też trafi za kratki. Tymczasem dziennikarz postanowił przerwać milczenie i przedstawić swój punkt widzenia.

Spore problemy Kamila Durczoka. I to już od jakiegoś czasu. W lipcu uszkodził swoje auto, jadąc autostradą w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Wówczas na jaw wyszło, że gdy prowadził samochód, był pod wpływem alkoholu. 

Z kolei w grudniu dziennikarz został zatrzymany przez policję i doprowadzony do Prokuratury Regionalnej w Katowicach, gdzie składał wyjaśnienia. O co chodzi? Durczok miał w 2009 roku złożyć w banku dokumenty oraz podpisane weksle, zarówno przez niego, jak i małżonkę, które miały być poręczeniem kredytu na zakup domu w Szczyrku. Umożliwiło mu to wzięcie kredytu na 2 miliony franków szwajcarskich, czyli ponad ośmiu milionów złotych.  

Reklama

Na dokumencie miały widnieć podpisy zarówno Kamila Durczoka jak i Marianny Dufek, ówczesnej żony dziennikarza. Jednak kobieta twierdzi, że niczego nie podpisywała i nic nie wiedziała o żadnym kredycie. 

Prokuratura wszczęła śledztwo, na jego wyniki pewnie przyjdzie nam trochę poczekać. 

Tymczasem dziennikarz postanowił przerwać milczenie i przedstawić swój punkt widzenia. Na Facebooku zamieścił obszerny wpis. 

"Dotąd milczałem. Nie komentowałem ani decyzji Sądu I instancji, ani informacji wyciekających z Prokuratury. Powstrzymywałem się od komentarzy, choć wielu uznawało to za słabość i brak argumentów na swoją obronę. (...) To, co wiem, z czym mogłem się zapoznać po zatrzymaniu przez CBŚP i przesłuchaniach w Prokuraturze, objęte jest tajemnicą śledztwa. Gospodarzem postępowania jest prokuratura i tylko ona może decydować, które spośród wszystkich dokumentów są przedstawiane opinii publicznej. Szanuję to i nie zrobię niczego, co mogłoby tę zasadę złamać. Zapewniam jednak, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz" - czytamy. 

Jego zdaniem zawiedli bank, ludzie, którzy w nim pracują oraz procedury. Ma nadzieję, że winni poniosą odpowiedzialność.

Tłumaczy również przesłanki, jakimi kierowała się prokuratura, wnioskując o areszt dla niego. Istniała obawa, że Durczok będzie mataczył. On sam przekonuje, że wcale by tak nie było. Wie o całej sprawie od czterech miesięcy i - w jego przekonaniu - jeśli miałby w jakiś sposób utrudniać śledztwo, zrobiłby to już dawno. 

"Spokojnie czekałem na szansę złożenia wyjaśnień. Szkoda, że musiało je poprzedzić zatrzymanie na ulicy i doprowadzenie w kajdankach. Zaręczam, że stawiłbym się sam, bez zwłoki i na każde wezwanie. Dziś słyszę, że złożone przeze mnie, bez wahania, szczere i obszerne wyjaśnienia, a także odpowiedzi na wszystkie pytania Prokuratora, to tylko przyjęta 'linia obrony'. Czy to znaczy, że przytaczanie faktów i mówienie prawdy to coś nagannego? Tak, moją linią obrony jest mówienie prawdy. I będę w tym konsekwentny. Sąd, rozpatrując wniosek o tymczasowe aresztowanie, był w stanie spojrzeć na sprawę w sposób wnikliwy i rzetelny. I to nie dlatego, że stanął przed nim Kamil Durczok, tylko dlatego, że był wolny od nacisków i niezależny" - pisze Durczok. 

Dalej wyjaśnia, jak ważne jest dla niego pojęcie "wolnych sądów". Cieszy się, że w jego przypadku sąd był "dociekliwy i sumienny" i nie zdecydował się na zastosowanie aresztu. Natomiast - w opinii Durczoka - prokuratura przyjęła to jako nadanie mu "immunitetu celebryty". Taka klasyfikacja nie spodobała się dziennikarzowi.

"To próba podważenia decyzji niezawisłego Sądu, który nie spełnił oczekiwań Prokuratury i nie wsadził mnie za kraty. Czy to uprawniona opinia? Wam pozostawiam odpowiedź na to pytanie" - stwierdza. 

Na koniec dziennikarz podziękował przyjaciołom za wsparcie. Słowa wdzięczności skierował również w stronę broniących go prawników oraz znajomych i nieznajomych, którzy "nie stracili wiary w niego". 

"Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem" - podsumował. 

Cały wpis poniżej:

***
Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kamil Durczok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy