Reklama
Reklama

Justyna Steczkowska będzie zeznawała w sądzie! W jakiej sprawie?

Prawdziwe szczęście w nieszczęściu miała ostatnio Justyna Steczkowska (43 l.). Patrząc na auto kierowcy zepchniętego do rowu przez samochód, którym jechała, trudno uwierzyć, że uczestnicy zdarzenia wyszli z tego bez szwanku. Sporną kwestią jest to, kto zawinił. Strony spotkają się w sądzie.

Justyna jechała ze swoim menedżerem, Łukaszem Wojtanowskim, drogą między Żyrardowem a Puszczą Mariańską. Poruszali się samochodem marki lexus. Menedżer kierował, artystka siedziała na miejscu pasażera.

Do zderzenia doszło, kiedy kierowca fiata seicento próbował wyprzedzić samochód piosenkarki, gdy ten skręcał w lewo.

Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że fiat seicento wyprzedzał kolumnę pojazdów. Gdy auto wyprzedzało ostatni pojazd, a był nim właśnie lexus gwiazdy, ten zaczął skręcać w lewo i zepchnął fiata do rowu.

Agnieszka Ciereszko, rzecznik prasowy KPP w Żyrardowie poinformowała też, że kierowca lexusa nie miał przy sobie prawa jazdy.

Reklama

Fiatem wracało do domu troje pracowników holdingu motoryzacyjnego: kierowca, 26-letni pan Tomasz z dwiema kobietami. "Początkowo myślałem, że w lexusie na siedzeniu pasażera siedzi dziecko" - powiedział. "Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że to Justyna Steczkowska. Wydawało mi się to dziwne, że taka osoba nie była zainteresowana tym, co się wokół niej dzieje. Nie interesowała się niczym".

Menedżer piosenkarki potwierdził w mediach, że takie zdarzenie miało miejsce. Wytłumaczył się z braku dokumentu. "Jeśli chodzi o moje uprawnienia, to je oczywiście posiadam, ale wtedy zapomniałem zabrać dokumenty ze sobą" - przyznał Łukasz Wojtanowski. "Każdemu może się zdarzyć".

Nie chciała się angażować

Zdaniem menedżera gwiazdy, wina za zdarzenie leży po stronie kierowcy seicento. "Rozpędzony wyprzedzał trzy samochody, całą kolumnę samochodów, ja - moim zdaniem - wykonałem wszystkie manewry prawidłowo. Skręcałem w lewo, hamowałem, widać było światła stopu, widać było kierunkowskaz. Ale skoro kierowca, który wyprzedzał inne samochody, jechał z taką prędkością, to nie dziwi mnie, że do takiej kolizji doszło. Co prawda, rozstrzygnięcie sprawy leży w gestii sądu, jednak uważam, że to tylko kwestia formalna" - dodał.

Gwiazda nie wychodziła z samochodu do czasu przybycia policji. Piosenkarka nie chciała angażować się w konflikt, lecz na pewno będzie musiała stawić się w sądzie w charakterze świadka. Poza tym jest też właścicielem samochodu.

Najważniejsze jest dla niej, że nikomu nic się nie stało.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Justyna Steczkowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy