Reklama
Reklama

Joanna Racewicz z tajemniczym mężczyzną. Otwiera się na nową miłość?

Sześć lat temu świat Joanny Racewicz (42 l.) runął. Żałobę po śmierci męża przechodziła długo. Dzisiaj daje sobie prawo do szczęścia i otwiera się na nową miłość.

Dopiero niedawno dojrzała do tego, by pożegnać się z osobistymi rzeczami ukochanego Pawła Janeczka (†37 l.). Spakowała je i ukryła w bezpiecznym miejscu w szafie. Trafiła tam też jego koszula, z którą nie rozstawała się przez wiele miesięcy po śmierci Pawła. 

- Długo zasypiałam przytulona do koszuli męża. Chowałam ją pod poduszkę, żeby zapach nie uciekł - mówi Joanna Racewicz w ostatnim numerze "Twojego Stylu". 

Teraz dziennikarka ostatecznie zamyka bolesną przeszłość. Nie chce być już postrzegana jedynie jako wdowa smoleńska. 

Reklama

- Mam dość tego określenia - przyznaje wprost. - Jestem wdową, mój mąż zginął w Smoleńsku. Ale ludzie uważają, że zawsze powinnam być smutna, na czarno, a najlepiej na cmentarzu. A nie daj Boże, żebym zatańczyła - żali się Joanna. 

Tymczasem w jej garderobie od jakiegoś czasu coraz więcej jest jasnych sukienek, kolorowych marynarek. I choć nadal kocha męża, musi iść dalej. Jest silna przede wszystkim dla synka. Igor ma osiem lat. Mama pielęgnuje w nim pamięć o ojcu bohaterze. 

- Chcę, żeby wiedział, że tata był fantastycznym, niezłomnym facetem - mówi. 

W momencie katastrofy Igor miał dwa latka. Nie rozumiał, co się stało, wszędzie szukał ukochanego tatusia. Mama tłumaczyła mu, że jest aniołem, który nad nim czuwa. I mówi mu tak do dzisiaj. 

- To było motto Pawła. Gdy wyjeżdżał, często powtarzał: pamiętaj, że jestem, nawet, jak mnie nie ma - wspomina. 

Joanna wiele razy odczuwała jego obecność.

- Człowiek nie umiera cały, jest niebo, z którego widać ziemię. Jest inny wymiar, inny świat. Wierzę w takie rzeczy - podkreśla dziennikarka. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Jeszcze do niedawna jedynym mężczyzną, z którym często widywali Joannę jej sąsiedzi w warszawskim apartamentowcu, był przyjaciel jej męża. Odwiedzał prezenterkę, woził Igora na zajęcia judo. 

Dariusz, podobnie jak Janeczek oficer BOR-u, jest ojcem chrzestnym syna Joanny. Na jego oczach rodziła się miłość Pawła i Joanny. Był też pierwszą osobą, która pojawiła się w jej mieszkaniu po katastrofie. 

- Człowiek wielkiego serca i lojalności - mówi o nim Racewicz. - Wystarczy zadzwonić: słuchaj, potrzebuję tego i tego, pomożesz? - opowiada. 

Dariusz co roku organizuje "Bieg Janosika" w dniu urodzin nieżyjącego przyjaciela.

- I nadal będę to robił - zapewnia w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" - Kiedy mogę, pomagam Joasi. Mamy dobre relacje - podkreśla oficer. 

On także uważa, że prezenterka powinna już otworzyć się na zmiany. 

- Joasia jest młodą, fajną dziewczyną. Życzę jej uśmiechu i żeby poukładała sobie życie. Czas przejść do kolejnego etapu - mówi w tygodniku Dariusz. 

Joanna jest jednak ostrożna. Trzy lata temu nie była jeszcze gotowa na nowe uczucie. Wtedy w jej życiu pojawił się ceniony warszawski kardiochirurg. Prezenterka poznała go dzięki innej wdowie smoleńskiej, Beacie Lubińskiej, której mąż był lekarzem prezydenta. Znajomość zakończyła się po kilku randkach. 

Wygląda na to, że teraz jest inaczej. Wzeszłym tygodniu po raz pierwszy dziennikarka oficjalnie pojawiła się na salonach z przystojnym nieznajomym. Ich gesty i rozmowy dowodziły, że są sobie bliscy. Ten sam mężczyzna towarzyszył prezenterce już w lutym, na ceremonii rozdania Telekamer, jednak wtedy oboje zachowywali dystans. 

Joanna przeżyła z Pawłem wiele wspaniałych chwil. Ich pamięć na zawsze zachowa w sercu. Była pewna, że szczęśliwi przejdą przez życie razem. Marzyli o domu na wzgórzu w Kazimierzu. Jednak pisany im był inny scenariusz. Dziś Asia znowu zaczyna snuć plany na przyszłość.

- Za pięć lat chciałabym mieć szczęśliwego syna, stado psów, dom z ogrodem. I mieć z kim wypić poranną kawę - wyznaje dziennikarka.

***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Racewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy