Reklama
Reklama

Joanna Moro i jej mąż przeżywają wspaniałe chwile. A wróżono im rozwód...

Kiedy Joanna Moro (34 l.) tylko zdobyła popularność, pojawiły się plotki, że w jej małżeństwie źle się dzieje. Wraz z mężem przetrwali trudne chwile. Dziś oczekują dziewczynki. Informatorka "Na Żywo" zdradza szczegóły i opowiada, kto może pomóc małżonkom przy noworodku.

W rodzinie aktorki zapanowała wielka radość. Joanna Moro i jej mąż Mirosław spodziewają się trzeciego dziecka, które przyjdzie na świat za pół roku. Małżonkowie wychowują już dwóch synków: Mikołaja i Jeremiego. Dlatego oboje marzą o córeczce. Najważniejsze jednak, że gwiazda czuje się dobrze. 

- Ma mnóstwo energii, chodzi regularnie na jogę, pracuje w teatrze i na razie nie zamierza zwalniać tempa. Dopóki będzie mogła, nie przerwie występów w Och-Teatrze i Capitolu oraz w serialu "Barwy szczęścia" - zdradza "Na Żywo" znajoma Joanny. 

Reklama

Nie chce jednak brać zbyt wiele na swoje barki. - W trosce o maleństwo odrzuciła propozycję zagrania w innym serialu, jest bardzo odpowiedzialna - dodaje jej przyjaciółka.

Moro wychowała się w Wilnie na Litwie. Do Warszawy przyjechała studiować w szkole teatralnej. Mirka poznała 12 lat temu w Teatrze Rozmaitości, gdzie, tak jak ona, oglądał "Makbeta". Gdy okazało się, że on także pochodzi z Wilna, nawiązali nić porozumienia. Powoli rodziło się uczucie, rok później zostali małżeństwem, a wkrótce potem rodzicami. Wtedy Joasia dostała propozycję zagrania Anny German. 

Ciężko pracowała, rozłąka bardzo jej doskwierała, tęskniła za mężem i synkiem. Chciała nawet zrezygnować i zapłacić karę za zerwanie kontraktu. - Ogarnij się, co ty w ogóle gadasz - mąż stawiał ją do pionu, by nie traciła wiary w siebie. 

Po premierze serialu spadła na nią ogromna popularność. Była krótko po urodzeniu drugiego synka i to mąż zajmował się maluchami, kiedy ona pracowała. Zaproszono ją na festiwal w Opolu oraz do "Tańca z Gwiazdami". Wówczas pojawiły się doniesienia o kryzysie w ich związku. 

Pisano, że Mirosław - inżynier, któremu świat celebrytów jest obcy, ma do niej pretensje o to, iż sam wychowuje dzieci. Co więcej zarzucono jej też romans z Rafałem Maserakiem. To były dla Joanny i jej męża trudne chwile. 

Czytaj dalej na następnej stronie.


- Kryzys w moim małżeństwie to kompletna bzdura. Kolejny raz jest mi wmawiane coś, co nie ma pokrycia w rzeczywistości - ucinała domysły. 

Wróciła też do codziennej pracy w serialach i w teatrze. Niedowiarkom miała do powiedzenia jedno: "Mąż jest nie tylko największą miłością mojego życia, ale też moim najlepszym przyjacielem".

Teraz najważniejsze jest dziecko, które wkrótce się urodzi. Kiedy pojawi się na świecie, Joasia, jak zawsze, będzie mogła liczyć na pomoc swojej mamy chrzestnej mieszkającej w Wilnie. 

- Ciocia już obiecała, że tuż po porodzie przyjedzie do Warszawy. Gdy rodzili się chłopcy, też pomagała - mówi informatorka tygodnika. 

Trzy lata temu, kiedy Moro miała kontuzję kolana i chodziła o kulach, wsparcie chrzestnej okazało się nie do przecenienia. A gdy rodzina się powiększy, na pewno odwiedzą ciocię w Wilnie i będą chcieli zabrać maleństwo w swe rodzinne strony. 

***
Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Moro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama