Reklama
Reklama

Joanna Brodzik zmagała się z biedą! "Trzeba było zasuwać dwa piętra z węglarką"

Joanna Brodzik (42 l.) doskonale pamięta ziąb, jaki panował w jej rodzinnym domu. Zawsze z wielką radością wraca jednak do Lubska. I to bez względu na to, czy jedzie odwiedzić mamę, czy zamierza wziąć udział w charytatywnej akcji. Tak było i tym razem.

Kiedy zadzwoniono do aktorki z Lubuskiego Domu Kultury z pytaniem, czy poprowadzi Lubuskie Prezentacje Wokalne Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski, od razu odrzekła, że zrobi to z przyjemnością!

- Od samego początku wprowadziła przyjazną, rodzinną atmosferę. Nie zachowuje się jak gwiazda. Wciąż widzę w niej tę samą Asię co przed laty. Pamiętam jak przychodziła do nas, zawsze uśmiechnięta, radosna i pełna energii, którą zarażała innych. To wszystko w niej zostało - opowiada pracownica domu kultury.

W rodzinnych stronach Joanna Brodzik pomaga też dzieciom i rodzinom, które najbardziej tego potrzebują. Dobrze wie, co to niedostatek.

Reklama

- Wciąż słyszę skrzypienie drzwi od kuchni w rodzinnym domu, widzę piec kaflowy, uśmiechniętą babcię i zziajaną mamę - wspomina. - Jak się budziłam, dom już żył. Dziś, z perspektywy dorosłej kobiety, wiem, ile trudu musiało je to kosztować. To były czasy, kiedy nie wystarczyło pstryknąć guziczkiem i nastawić kawiarkę. Trzeba było zasuwać dwa piętra z węglarką, przynieść drewno, napalić w piecu!

Aktorka coraz częściej zabiera na takie wyjazdy swoich synów, Jana (7) i Franciszka (7), którzy na co dzień uczęszczają do jednej z najbardziej elitarnych i drogich placówek w Warszawie (czesne wynosi 1350 zł miesięcznie).

Chce, by chłopcy na własne oczy przekonali się, jak wygląda "prawdziwe życie".

- Bardzo mądrze wychowuje chłopaków. Uczy ich, że trzeba pomagać innym i że należy robić to bezinteresownie - komentuje znajoma Joanny.

Dziś bliźniacy sami przypominają mamie, aby odkładała wszystkie ubrania, z których wyrastają. A także zabawki i inne rzeczy, które nie są im już potrzebne. I kiedy tylko kolejne pudła się zapełnią, aktorka zabiera synów i jedzie z nimi do Zielonej Góry i Lubska.

- Chłopcy już wiedzą, że są takie dzieci, które nie mają nikogo, kto kupiłby im nowe buty i kurtkę na zimę. I które niecierpliwie czekają na takie prezenty - słyszymy.

20m2 Łukasza/x-news

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Brodzik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy