Reklama
Reklama

Joanna Brodzik i Paweł Wilczak musieli zagrać w reklamie. Przez kredyt we frankach!

U szczytu popularności usunęli się w cień. Ważniejsi byli synowie. Ale mniej pracy to też mniej pieniędzy. Joanna Brodzik podjęła więc decyzję o powrocie na plan zdjęciowy!

W ich 100-metrowym apartamencie w warszawskim Wilanowie panuje wieczny rozgardiasz. Joanna Brodzik (44) usiłuje zapanować nad chaosem, jaki tworzą jej trzej mężczyźni: 8-letni Jan i Franciszek oraz jej partner Paweł Wilczak (51).

Aktorka przyznaje, że często lecą iskry, bo jej ukochany nie pała entuzjazmem do prac domowych. - Paweł uważa, że jeśli ma się wysilić i wkręcić żarówkę, to łatwiej przyzwyczaić się do ciemności - mówi ze śmiechem i przyznaje, że zdarzają im się ostrzejsze wymiany zdań. Jedno jest dla obojga oczywiste: najważniejsi są ich synowie. Rodzice z uwagą wysłuchują pod koniec dnia ich wrażeń ze szkoły, angażują się w ich życie.

Reklama

Joanna sama nie miała pełnej rodziny, dlatego chce zapewnić ją dzieciom. Ona i Paweł bardzo sobie cenią chwile spędzane wspólnie. Mogą uczestniczyć w życiu chłopców każdego dnia, obserwują ich sukcesy, pocieszają w kłopotach. Doceniają to, bo wiedzą, że niewiele rodzin może tak wiele czasu spędzać razem.

- Moi synowie, którzy przyszli na świat za wcześnie, potrzebowali mnie w pełnym wymiarze. Jeśli coś mnie omija, to trudno. Ich życie, ich dzieciństwo jest niepowtarzalne. Ja tego po raz drugi nie będę mogła zobaczyć, przeżyć, wrócić - tłumaczyła w jednym z wywiadów.

Od przyjścia na świat chłopców oboje z Pawłem mocno ograniczyli aktywność zawodową, bo nie pieniądze czy sukces są dla nich teraz najważniejsze. - Chciałabym, żeby moje dzieci i mój partner, niezależnie od tego, czy mamy akurat lata tłuste czy chude, zawsze mieli świadomość, że są w naszym domu ludzie, którzy się kochają - zapewnia aktorka.

Jednak decyzja o odsunięciu kariery na drugi plan skutkuje gorszą sytuacją finansową. Zwłaszcza że przed laty para wzięła kredyt we frankach, którym sfinansowali zakup rodzinnego gniazdka w warszawskim Wilanowie. A to niemały wydatek, bo kosztowało 1,5 mln zł. Także wychowywanie chłopców nie jest tanie.

Chodzą do prywatnej szkoły, w której czesne za jednego ucznia wynosi 1350 zł miesięcznie i uczęszczają na wiele zajęć dodatkowych. Rodzina lubi egzotyczne podróże i kilka razy w roku pozwala sobie na spontaniczne wyjazdy, bo Joasia chce, by jej synowie byli obywatelami świata. A to sporo kosztuje. Dlatego bardzo ucieszyła ich decyzja, która zabezpieczy rodzinę finansowo.

Jak dowiedział się "Dobry Tydzień", już niedługo wróci na ekrany serial o życiu nad Rozlewiskiem, w którym gwiazdą była Joanna.

- Szefostwo Telewizji Polskiej dało zielone światło wznowieniu produkcji. Małgorzata Kalicińska została poproszona o napisanie kontynuacji. Trwają prace nad scenariuszem. Wrócą wszyscy główni bohaterowie sagi - zdradza "Dobremu Tygodniowi" jeden z pracowników TVP.

To dobra wiadomość dla aktorki, która nie będzie musiała martwić się o finanse, a przy tym będzie mogła realizować swoje zawodowe ambicje.

- Joasia jest szczęśliwa, że "Rozlewisko" wraca. Tym bardziej że ona, jako główna bohaterka, też zarobi sporo pieniędzy, ok. 150 tys. złotych za sezon - zdradza znajoma gwiazdy.

To także znakomita okazja, by przypomnieć o sobie szerszej publiczności. Przez lata nieobecności na rynku pojawiły się przecież nowe twarze, i to młodsi koledzy aktorskiej pary przeżywają teraz swoje pięć minut. Asia ma też inny powód do zadowolenia. Wszystko wskazuje na to, że producenci z Telewizji Polskiej zapewnią jej i rodzinie kwaterę na całe lato.

- Wiejskie domy na Mazurach są tanie. Za ich wynajęcie płaci się mniej niż za pokój w hotelu. Producentowi zatem bardziej się to opłaca. Joasia będzie mogła tam zamieszkać razem z dziećmi i ukochanym, który zaopiekuje się chłopcami, gdy ona będzie na planie. Dzięki temu, że Joasia pojedzie tam do pracy, cała rodzina spędzi razem wakacje - dodaje rozmówczyni "Dobrego Tygodnia".

Podobnie było, gdy kręcono poprzednie części sagi. Z tych planów są zadowoleni bliźniacy, którzy przez całe lato będą mogli cieszyć się obecnością mamy i taty. To będzie dla nich prawdziwa frajda. Kolejne ekranizacje bestsellerowych powieści Małgorzaty Kalicińskiej przez długi czas pozwalały im żyć tak, jak lubią.

- Zgodziłam się tylko na grę w "Domu nad rozlewiskiem", bo pozwalała mi zachować higienę zawodową. Przez 3 miesiące w roku pracowałam z kamerą i zanurzałam się w świecie Małgosi, natomiast przez resztę roku mogłam zajmować się chłopcami - mówiła gwiazda. Ale zdjęcia do ostatniej części serialu, "Ciszy nad rozlewiskiem", zakończyły się 4 lata temu.

Paweł, poza epizodem w filmie "Żużel", nie zagrał w żadnej większej produkcji. Po cichu liczyli, że hitem i stałym źródłem dochodu okaże się serial komediowy "Nie rób scen", ale po jednym sezonie stacja TVN nie zdecydowała się na kontynuację. Zastrzykiem gotówki stał się udział pary w kampanii reklamowej jednej z telefonii komórkowych. Krążyły plotki, że kontrakt opiewa na okrągły milion.

- Przy tej okazji, po 10 latach od serialu "Kasia i Tomek", ponownie stanęłam z Pawłem przed kamerą. Świetnie nam razem na planie - mówiła Joanna, szykując grunt pod serial, w którym znowu miała pojawić się z ukochanym.

Z projektu jednak nic nie wyszło, bo żadna telewizja nie zdecydowała się na realizację pomysłu. Joanna gra jeszcze w sztuce "Di, Viv i Rose" w Teatrze Capitol, ale spektakle na razie zaplanowane są tylko do końca maja. Propozycja powrotu na plan przyszła więc do niej w najlepszym możliwym momencie. Bo choć jej bliźniacy już podrośli, to przecież wciąż potrzebują obecności rodziców.

- Nasi synowie, Jan i Franciszek, są pewni siebie, wylulani, wykochani, wytuleni. Wręcz przesyceni obecnością matki. Teraz z ciekawością wyglądają zza drzwi domu i śmiało idą w świat. Wiedzą, że ja tutaj jestem i zawsze będę - mówi z przekonaniem Joasia.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy