Reklama
Reklama

Jerzy Zelnik: Do końca życia będę tego żałował

Decyzję o usunięciu ciąży podjęli, kiedy nie byli małżeństwem. Zapłacili za to z ukochaną Urszulą wysoką cenę. Na jedynego syna czekali aż 12 lat.

Był rok 1968. Urszula, przyszła żona Jerzego Zelnika (70 l.), chodziła do klasy maturalnej. On po studiach zaczął pracę w Krakowie. - Byliśmy młodzi, sądziliśmy, że mamy jeszcze czas na powiększenie rodziny. Urszulka musiała myśleć o skończeniu szkoły, ja byłem u progu kariery, a dziecko to przecież obowiązki, rezygnacja z siebie, dopiero rozpoczynaliśmy życie we dwoje - wyznaje aktor w najnowszej biografii "Szczerze nie tylko o sobie". Oboje nie zdawali sobie wówczas sprawy, co tak naprawdę zrobili. Dotarło to do nich dopiero kilka lat później, kiedy zaczęli starania o dziecko.

Reklama

- Ta decyzja na zawsze okaleczyła naszą psychikę, zrujnowała zdrowie Urszulki, nie mieliśmy też pojęcia, jak wielki to grzech - wyznaje Jerzy. Zrozumieli to, kiedy obejrzeli film "Niemy krzyk". Oboje nie mogli powstrzymać się od łez. Następna ciąża Urszuli była patologiczna. Lekarze cudem uratowali jej życie. Na szczęście małżonkowie mogli starać się jeszcze o potomstwo.

Przez lata żona aktora się leczyła, żeby mogli doczekać się choć jednego upragnionego dziecka. Tak minęło 12 lat. To był czas cierpień, zwątpień i nadziei. Kiedy godzili się już z tym, że nie dane im będzie zostać rodzicami, żona Jerzego zaszła w ciążę. - Ula dzięki heroicznym wręcz poświęceniom utrzymała dziecko. Leżała przez sześć miesięcy w szpitalu. Wreszcie miłosierny Bóg dał nam nagrodę. W 1981 roku urodziła synka. Dała mu imię Mateusz, nie wiedząc, że to imię znaczy Boży Dar - wspomina aktor.

Dziś Mateusz Zelnik (35 l.) sam jest ojcem trójki dzieci. Pierwszy urodził się Franciszek (9 l.), siedem lat później Klara (2 l.), a lada dzień na świat przyjdzie trzecie. - Nawet nie przypuszczałem, że rola dziadka będzie dla mnie tak cennym i ważnym życiowym zadaniem - śmieje się Zelnik. - Staram się być dziadkiem, który służy życiową radą, wspiera i rozumie. Chwile wspólnej zabawy lektury, czasem modlitwy. Mam nadzieję, że zasłużę na dobrą pamięć moich wnuków - opowiada.

Jednak przede wszystkim zdradza, dlaczego postanowił wyznać grzechy młodości. - Nie chodzi tu o publiczną spowiedź. Chcę przestrzec. Nie dajcie się omamić, aborcja to nie jest rozwiązanie problemów, tylko ich źródło - podkreśla.

***

Zobacz więcej materiałów z życia osób znanych

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Zelnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy