Reklama
Reklama

Jerzy Stuhr pokonał raka

"Dwa tygodnie przed Wielkanocą podano mi ostatnią chemię - profilaktycznie. (...) Dopiero teraz, gdy choroba wydaje się ujarzmiona, dowiaduję się, jak było ze mną źle" - mówi Jerzy Stuhr (65 l.).

Aktor przez ostatnie miesiące zmagał się z rakiem przełyku (pierwsze niepokojące objawy pojawiły się na wakacjach - ból gardła był tak dotkliwy, że uniemożliwiał przełykanie). Teraz - jak opowiada Jerzy Stuhr w wywiadzie dla "Newsweeka" - "choroba została ujarzmiona" i wraca on do życia.

"Lekarze mówią, że jestem czysty, i pomału zaczynają mówić prawdę" - śmieje się. Choć boi się, iż nie wystarczy mu sił, wraca także do pracy - niebawem rozpocznie zdjęcia we Włoszech do dwuczęściowego filmu opowiadającego o ostatnich dniach papieża Piusa IX; zagra generała zakonu jezuitów Pietera Beckxa.

Reklama

Ma świadomość, że wciąż jest na etapie "dobiegania do mety". Czy dobiegnie, nie wie. Ma nadzieję... "Choroba uczy ostrożności. Strasznej ostrożności. Już nie mówię: na pewno".

W kwietniu zostanie również kolejny raz dziadkiem - córka aktora, 30-letnia Marianna (także wygrała walkę z rakiem), spodziewa się dziewczynki.


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy