Reklama
Reklama

Jerzy Bończak wierzy w Agnieszkę Kotulankę. Pokona nałóg?

Jerzy Bończak (66 l.) i Agnieszka Kotulanka (59 l.) znają się od lat. Aktor też miał problem z alkoholem. Wyszedł z nałogu i wierzy, że jest jeszcze szansa dla jego koleżanki. Liczy, że znów wystąpią razem na scenie.

Niedawno, 26 października, Agnieszka Kotulanka skończyła 59 lat.  

To były smutne, samotnie obchodzone urodziny. Nie było hucznego przyjęcia, tortu ze świeczkami, nie było wokół najbliższej rodziny i przyjaciół.  

Gwiazda odizolowała się od wszystkich, nie odbiera telefonów, ledwo znosi obecność córki, Katarzyny Sas-Uhrynowskiej (28 l.), która jest bezradna wobec alkoholowej choroby swojej mamy.  

Bezradni są także sąsiedzi aktorki, mieszkańcy warszawskiego Ursynowa. 

Jednak szansę na wyjście aktorki z nałogu widzi Jerzy Bończak. Sam przez wiele lat zmagał się z chorobą alkoholową. Pił, bo uważał, że to doskonała metoda, by po ciężkiej pracy odstresować się i zrelaksować.  

Reklama

Od kilku lat nawet kropli nie weźmie do ust. Okazało się, że procenty do niczego nie są mu potrzebne i bez nich doskonale się czuje.  Jaką ma radę dla Agnieszki Kotulanki?  

- Pierwszy krok to nasza chęć walki, świadome postanowienie, że nie będę pić. Lekarze twierdzą, że kobietom jest o wiele trudniej wyjść z tego nałogu niż mężczyznom. Ale podstawowa rzecz to poukładać sobie wszystko w głowie i podjąć decyzję - mówi "Dobremu Tygodniowi" Bończak.  

Agnieszka i Jerzy znają się od wielu lat, często razem pracowali. Oboje grali w "Klanie", występowali też wspólnie w warszawskim Teatrze Komedia, jeździli ze spektaklami po całej Polsce.  

Mieli okazję lepiej się poznać. Aktor wspomina ją jako wspaniałą, ciepłą i życzliwą osobę. Zawsze uśmiechniętą i pogodną. Serdecznie się polubili. 

Czytaj dalej na następnej stronie.

Kiedy Bończak miał swój benefis w Teatrze Stu w Krakowie, jedną z gwiazd wieczoru była Kotulanka.  

Czy aktor dostrzegł wówczas u niej jakieś oznaki uzależnienia od alkoholu?  - Wiadomo, że w czasie objazdu chodziło się na obiady, piło drinki czy wino. Ale wtedy jeszcze nic nie wskazywało, że Agnieszka ma problem. Pracę zawsze wykonywała bardzo dobrze, profesjonalnie pod każdym względem. Nigdy nie było z nią żadnych problemów - mówi Jerzy Bończak. 

By wyjść z nałogu, szalenie ważne jest mieć priorytety, twierdzi aktor.  

- To ciężka choroba, która siedzi w głowie. Tylko ustalając sobie jakieś priorytety, można podjąć z nią walkę. Dla mnie były dwa takie priorytety: praca i rodzina. Kocham mój zawód, chciałem grać, reżyserować i ocalić swoje małżeństwo. Przecież dla mojej żony i dzieci to też były traumatyczne doświadczenia - opowiada.

Zaznacza, że wsparcie rodziny jest ważne, ale wie z doświadczenia i po rozmowach z lekarzami, że nad alkoholikiem nie należy rozkładać ochronnego parasola.  

- Walcząc z nałogiem, trzeba próbować wszystkiego. Są różne terapie, ośrodki zamknięte i otwarte, można szukać pomocy lekarzy, psychologów, psychiatrów. Ja poprosiłem o pomoc lekarza, korzystałem też z farmakologii. Ale to wszystko skutkuje, kiedy ktoś rzeczywiście chce się wyleczyć, kiedy mózg da sygnał - mówi artysta.  

Przyjaciele wspominają, że Agnieszka Kotulanka zawsze robiła wrażenie silnej, pogodnej osoby. Wielu ludzi z branży dobrze jej życzy, chce pomóc.  - Liczę, że wszystko sobie przemyśli i odnajdzie w sobie tę siłę, by walczyć. Wierzę w nią. Moim marzeniem jest, by wróciła do pracy. Produkuję i reżyseruję sztuki, chciałbym byśmy znowu mogli wystąpić razem na scenie - deklaruje Jerzy Bończak.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Kotulanka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama