Reklama
Reklama

Jarosław Kret stracił miłość i pieniądze. Dziś znów stanął na nogi

Jarosław Kret (56 l.) przeszło rok temu przyznał publicznie, że choruje na depresję. Opowiedział m.in., co się z nim działo, zanim trafił na terapię. Momentami było naprawdę źle!

Kolorowe skarpetki. Jedne w chmury z piorunami, inne z parasolką albo w słońca. Niby nic wielkiego, ale dla Jarosława Kreta taki prezent od przyjaciela - Chrisa Jonesa, walijskiego prezentera pogody, to ważna sprawa.

Granatowe skarpetki w żółte słońca założył na sylwestrowy dyżur w Polsacie, gdzie od miesiąca pracuje. A te w rakiety idealnie pasują do momentu życia, w którym się znalazł.

- Jak człowiek odbija się z dna, nie jest łatwo. Ale teraz to jest już tylko jeden kierunek: do góry. I do tej rakiety zapraszam wszystkich... - powiedział niedawno w wywiadzie.

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że rakieta z Jarosławem Kretem na pokładzie leci w dobrym kierunku i po udanej walce z depresją prezenter poukładał swój świat na nowo.

Dobrze poznał tę podstępną chorobę. Poprzedziła ją dystymia. "Zapadanie się, uciekanie od rzeczywistości, uciekanie z domu, uciekanie od ludzi, od najbliższych" - tłumaczył.

Po niej nadszedł potężny kryzys, który sprawił, że Jarosław Kret zapadł się w nicość. Można to porównać do wielkiego tsunami.

Przyjaciel zaprowadził go do terapeutki. Początkowo chodził na spotkania dzień w dzień. Terapeutka trzymała go za rękę, a on właściwie tylko płakał.

Zamiast wracać do domu, spał w samochodzie albo u przyjaciół, którzy bez słowa otwierali mu drzwi, podawali koc i kubek z ciepłą herbatą.

Podczas terapii prezenter rozłożył na czynniki pierwsze swoje relacje z bratem bliźniakiem, Jackiem z zespołu Poparzeni Kawą 3 - nie rozmawiają od kilku lat - z matką, z byłą partnerką Beatą Tadlą, z którą spędził pięć lat.

Przeanalizował też kilka ostatnich porażek - w tym dwukrotną utratę pracy, raz w TVP, a drugi w Nova TV - które sprawiły, że wpadł w tarapaty finansowe.

Sama terapia też była kosztowna - w Warszawie zaczyna się od 130-150 złotych za godzinne spotkanie - co dodatkowo pogłębiało problemy finansowe dziennikarza - ale nie żałuje.

- Mnie ta choroba kosztowała majątek, jestem totalnie spłukany. Ale mam pozytywną informację dla wszystkich - dowiedziałem się, że w NFZ można znaleźć ośrodki terapeutyczne, w których są świetni specjaliści. Wysyłam tam wszystkich, którzy potrzebują pomocy. Są też powszechne przychodnie uzależnień. Mają bardzo dobrych terapeutów - zdradza Jarosław Kret.

Walka z chorobą i będąca elementem każdej terapii długa droga w głąb siebie, przyniosły mu coś jeszcze, kto wie, czy nie najważniejszą korzyść - Jarosław Kret uporządkował relacje z producentką telewizyjną Małgorzatą - matką jego jedynego syna - z którą był w poważnym konflikcie.

To pozwala mu spędzać więcej czasu z 9-letnim Frankiem. Ostatnio widziano ich razem w jednym z warszawskich kin. Ich ulubionym miejscem są Charzykowy - wieś turystyczna położona nad jeziorem w Borach Tucholskich, gdzie czują się najlepiej i mają czas na męskie wyprawy, albo po prostu grają w szachy.

Myśl o tym, że na świecie jest Franek Kret, którego musi wprowadzić w dorosłość, towarzyszyła prezenterowi podczas całej terapii.

"Świt dobry - tak mówię o tej porze. Jestem niezwykle zadowolony z tego, że to mój pierwszy raz. Każdy człowiek czeka na niego. A to mój kolejny" - powiedział Jarosław Kret 18 grudnia ubiegłego roku, kilkanaście dni po 56 urodzinach, zapowiadając pogodę w programie "Nowy Dzień z Polsat News".

Ma nadzieję, że tych dobrych poranków mu nie zabraknie.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Kret
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama