Reklama
Reklama

Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska: znajoma zdradziła, jak wyglądało ich wspólne życie

Jarosław Bieniuk (37 l.) dziś inaczej patrzy na życie. Śmierć ukochanej ciągle go boli, choć próbuje radzić sobie z rzeczywistością. Jeszcze gdy żyła Ania, w ich wspólnym życiu nie było kolorowo, bowiem nierzadko się przeprowadzali i nie mieli dla siebie tyle czasu, ile by chcieli. Opowiedziała o tym ich znajoma.

- Nie jestem gotowy, by opowiadać o naszej historii - wyznał ostatnio w wywiadzie Jarosław Bieniuk. Z pewnym niepokojem patrzy na prace związane z filmem "Gwiazda", który o Ani Przybylskiej (†36 l.) chce nakręcić Radosław Piwowarski. 

Początkowo był w ogóle przeciwny projektowi, ale uległ. Wie, że ludzie darzyli Anię sympatią i czekają na tę produkcję. Pod koniec kwietnia reżyser spotkał się w Sopocie z mamą Ani, Krystyną, i przedstawił jej ostatnią wersję scenariusza.

Dziś, patrząc na swoje życie z Anią, Jarosław Bieniuk wielu rzeczy żałuje. Był skupiony przede wszystkim na karierze piłkarskiej. 

Reklama

- Kiedyś więcej mnie w domu nie było, niż byłem. Wracałem z treningów, meczów, starałem się spuszczać ciśnienie. Bo piłka to presja, styranie, reżim. Codziennie wychodzisz na trening zmęczony, z bólem. Organizm cały czas jest żyłowany na granicy możliwości - wyjaśnia. 

Zajmowanie się domem było na głowie Ani. Do tego ciągle się przeprowadzali. W 2006 roku, kiedy najstarsza córka Oliwia skończyła trzy latka i na świecie pojawił się syn Szymon, Bieniuk podpisał kontrakt z tureckim klubem. Ania spakowała się, zabrała dzieci i pojechała do Antalayi. 

- Turcy są szurnięci na punkcie piłki, więc Jarek miał w klubie jak w koszarach: czteromiesięczne zgrupowania i totalny brak czasu wolnego - opowiadała w wywiadach. 

Nie mieli nawet okazji pojeździć po kraju i pozwiedzać. Na prośbę Ani piłkarz nie przedłużył kontraktu i wylądowali w Łodzi, gdzie Bieniuk zasilił klub Widzewa. 

- Dla niej najważniejsza była rodzina, dlatego zawsze jechała tam, gdzie ukochany. Kariera aktorska schodziła na drugi plan. Kibicowała Jarkowi, ale cieszyła się, gdy miał lekką kontuzję, bo mógł wtedy być w domu - mówi tygodnikowi "Dobry Tydzień" znajoma pary. 

- Kiedy skończy grać, przestaniemy podróżować i będziemy mogli zostać mężem i żoną - z kolei zdradzała w wywiadzie Przybylska. 

Dopiero w lipcu 2012 roku na stałe wrócili do miłego ich sercom Trójmiasta. Kupili luksusowy apartament w Gdyni, a na świecie był już kolejny syn, Jaś. Szczęśliwe rodzinne życie przerwała poważna choroba Ani.

Wtedy Jarek zakończył piłkarską karierę, by ostatnie miesiące spędzić z ukochaną i dziećmi. - W 2014 roku straciłem nie tylko najbliższą mi osobę, ale również całe dotychczasowe, poukładane życie. I piłkę, bo przestałem grać. Wszystko się skumulowało - opowiada. 

Musiał teraz być i ojcem, i matką. Wychowanie dzieci to ogromne wyzwanie, bo oprócz tego, że należy dbać, by były najedzone, trzeba kształtować ich osobowość. 

- Córka ma 15 lat, chłopcy 11 i 6. Są na różnych etapach. Bardzo wspierają mnie rodzice, mama z nami mieszka, tata jest blisko, mama Ani też cały czas pomaga - mówi Bieniuk. 

Czasem nachodzą go wspomnienia, ale skupia się na tym, co jest teraz. I na przyszłości. Dzieci, bliscy i praca trzymają go w pionie. Jak sam deklaruje, chce przeżywać życie, a nie odkładać marzeń na emeryturę, bo nie ma pewności, czy przyjdzie mu ją przeżyć.

Od czasu do czasu u jego boku pojawia się Martyna. Ostatnio para była razem na kolacji. Czy jest szczęśliwy? - Jestem, ponieważ moje dzieci są zdrowe, mogę spełniać się w pracy. Doceniam to, co mam. Bo co to jest szczęście? Szczęśliwy jest ten, kto mało potrzebuje, nie wymaga wiele od życia. Tego się nauczyłem, dlatego jestem szczęśliwy - mówi Jarek.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Bieniuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy