Reklama
Reklama

Jan Kliment o sparaliżowanym bracie: Najtrudniej jest mu przestać płakać

- Psychicznie bywa różnie, ma lepsze dni i te gorsze. Myślę, że najtrudniej jest mu przestać płakać - mówi Jan Kliment (43 l.) o swoim bracie, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku jest sparaliżowany.

- Psychicznie bywa różnie, ma lepsze dni i te gorsze. Myślę, że najtrudniej jest mu przestać płakać - mówi Jan Kliment (43 l.) o swoim bracie, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku jest sparaliżowany.

Jan Kliment zdobył niedawno Kryształową Kulę w "Tańcu z gwiazdami", tańcząc w parze z piosenkarką Natalią Szroeder. Wygraną - 50 tys. złotych - przeznaczył na rehabilitację swojego sparaliżowanego brata Milana, który dwa lata temu tak niefortunnie skoczył do rzeki, że przerwał rdzeń kręgowy i stracił czucie w nogach.

W pomoc dla Milana zaangażowana jest cała rodzina i przyjaciele Jana Klimenta. Finansowo wspiera go też jedna z fundacji..

W wywiadzie dla tygodnika "Świat&Ludzie" tancerz wyznaje, że brat, choć minęły już dwa lata od wypadku, nadal nie może pogodzić się ze skutkami wypadku.

Reklama

Jak czuje się brat?

- Wciąż się rehabilituje, a na co dzień zajmuje się nim moja mama. Psychicznie bywa różnie, ma lepsze dni i te gorsze. Myślę, że najtrudniej jest mu czasem przestać płakać. Zdarza się, że wraca myślami do chwili, kiedy wykonywał ten trzeci feralny skok. Analizuje wtedy co poszło nie tak, dlaczego tak się to skończyło. Milan nigdy nie lubił ryzyka. Ja jestem większym wariatem. Lubię adrenalinę, natomiast od tamtego wypadku w ogóle nie skaczę do wody. Niedługo znów go odwiedzę.

Wiesz już co będziesz robił jesienią, bo podobno nie będzie kolejnej edycji "Tańca z gwiazdami"?

- Na pewno nie będę miał czasu na odpoczynek. Sędziuję w turniejach tanecznych, mam też parę projektów do zrealizowania. Chcemy m.in. razem ze Stefano Terrazzino i Rafałem Maserakiem zrobić show z udziałem widowni, z którym zamierzamy jeździć po Polsce. Już od sierpnia zaczynamy próby. Mam też inny projekt PRO AM. Uczę tańczyć amatorki i wyjeżdżam z nimi na konkursy taneczne.

Trudno jest uczyć tańca dorosłe kobiety?

- Na pewno wyzwaniem są dojrzałe kobiety. Ale wiem, że w ich przypadku nauka tańca nie jest niemożliwa. Przykładem niech będzie Maryla Rodowicz, z którą miałem okazję współpracować, kiedy przygotowywaliśmy show na festiwal w Opolu. Była pilnym uczniem. A do tego ona świetnie mówi po czesku, więc cały czas rozmawialiśmy w moim ojczystym języku.

Jak to?

- Okazało się, że przez cztery lata mieszkała w Czechach i tam nauczyła się mówić po czesku.

Wracając do twoich projektów... Czy projekt rodzina nadal jest aktualny?

- Oczywiście. Zdajemy się jednak na los. Jak się zdarzy nam dzieciątko, to się zdarzy. Lenka ma jeszcze czas, ja wprawdzie trochę mniej, ale jestem dobrej myśli. Oboje jesteśmy.

Może więc wyjazd na Sycylię przyniesie niespodziankę.

- Tam na pewno będzie cudownie i przede wszystkim bez stresu!

W czerwcu minęła pierwsza rocznica waszego ślubu. Jak ją spędziliście?

- Mieliśmy bardzo uroczysty obiad i kolację, cudowny wieczór. Warto żyć dla takich chwil.

Rozmawiała: Aleksandra Jarosz

Cały wywiad z tygodniku "Świat&Ludzie"

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy