Reklama
Reklama

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak: Miłość przyszła nieproszona!

Zasłynęła rolą Barbary w filmowej adaptacji powieści Marii Dąbrowskiej "Noce i dnie". W zeszłym roku uznano Jadwigę Barańską (81 l.) najlepszą aktorką minionego 40-lecia, a historię miłości Niechciców, wyreżyserowaną przez jej męża, Jerzego Antczaka (86 l.) – za najlepszy film. Doprawdy trudno teraz sobie wyobrazić Barbarę inaczej niż jako kruchą blondynkę, z oczami wypełnionymi łzami.

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak obchodzą właśnie diamentową rocznicę ślubu. Mało jest par w artystycznym świecie, które mogą pochwalić się miłością z 60-letnim stażem. Ale na początku nic nie wskazywało na to, że w ogóle będą razem. Co więcej, niewiele brakowało, by Jerzy Antczak przekreślił aktorskie plany młodziutkiej Jadwigi...

Nie miała nawet 18 lat, ważyła zaledwie 47 kilogramów i mierzyła 163 centymetry, gdy stanęła przed komisją egzaminacyjną w łódzkiej filmówce. Szczególną jej uwagę zwrócił postawny mężczyzna w dużym kapeluszu. "Pomyślałam o nim: Ciekawy człowiek" - mówi Jadwiga Barańska. "Ale nie miałam u niego szans. Powiedział: Dajcie spokój z tą dziewczyną!".

Reklama

Jerzy Antczak, bo o nim mowa, nie tylko egzaminował. Był także asystentem od scen specjalnych. Na widok drobniutkiej Jadwigi aż się wzdrygnął. Ocenił, że jest za sucha, za brzydka, po prostu do niczego! Nie ukrył swego negatywnego podejścia. Nie dopuścił, by zdała egzaminy...

Zrozpaczona pojechała jeszcze do Warszawy, ale i tu, w szkole aktorskiej, poniosła klęskę. I być może poddałaby się, gdyby nie wybiegł za nią wybitny aktor Aleksander Bardini (†81 l.), który stwierdził, że jest przekonany, iż zostanie aktorką. Zacisnęła zęby, przepracowała rok w zakładach dziewiarskich i... wróciła do szkoły, w której uczył Antczak. Zdała z wyróżnieniem!

O tym, że nawet w najtrudniejszych chwilach nie składała broni, zadecydowało trudne dzieciństwo, które przypadło na czas II wojny światowej. Gdy miała 7 lat, jak dziewczynka z baśni Hansa Christiana Andersena, bez względu na pogodę na ulicach Łodzi sprzedawała bibułki. W tamtych czasach robiono z nich papierosy. Ojca Niemcy wywieźli na roboty, matka trafiła do obozu, z którego wróciła dopiero po wojnie. Chorowita dziewczynka żyła na ulicy. Ledwie wyrwała się ze szponów gruźlicy, przez co była drobna i bledziutka. Ale jej duch zahartował się.

Jerzy Antczak do dziś dziękuje za tę wytrwałość. W studentce, której wcześniej nie zaliczył egzaminu wstępnego, zakochał się do szaleństwa. Po dwóch latach wzięli ślub cywilny, a trzy miesiące po nim kościelny. Zamieszkali w Łodzi w 30-metrowym mieszkanku Jadwigi z jej mamą, psem, krukiem i kotką.

Po studiach dostała angaż w Warszawie, a jej mąż został w Łodzi z całą menażerią. Po 5 latach rozłąki małżeństwo zawisło na włosku. Na szczęście wiosną 1963 roku reżyser dostał propozycję pracy w stolicy. Dołączył do żony i uratowali swoje szczęście.

Ostatniego dnia 1964 roku urodził się im syn Mikołaj. Jadwiga została muzą męża. Obsadzał ją w najznakomitszych filmach, takich jak "Hrabina Cosel", w którym zagrała rolę tytułową, i nominowanych do Oscara "Nocach i dniach".

"Jesteśmy strasznie różni, ciągle się kłócimy" - śmieje się Jadwiga. Zawsze potrafili rozwiązywać konflikty. "Nie wiemy, co to ciche dni...".

Byli szczęśliwi, odnosili sukcesy na skalę światową. Jednak u szczytu sławy, w 1979 roku, wyjechali z synem za ocean. Jadwiga Barańska stwierdziła, że nie będzie już aktorką... Była to zaskakująca decyzja. Tułali się, szukając swojego miejsca, aż mąż aktorki wygrał konkurs i do dziś uczy na prestiżowym Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles.

Syn nie poszedł w ślady rodziców. Został specjalistą w branży komputerowej. Do kraju we dwoje przylatują co roku na dwa miesiące. "Nigdy nie miałam tam, nad oceanem, poczucia rozdarcia. Gdy przyjeżdżam tutaj, to jakbym w ogóle nie wyjeżdżała" - mówi aktorka.

***

Zobacz więcej z życia celebrytów:

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy