Jacyków: Z seksem u mnie szału nie ma
Tomek Jacyków nigdy nie ukrywał swojej orientacji seksualnej. Gdy była ona przedmiotem ostrych drwin, myślał nawet o emigracji...
Tylko "Na Żywo" stylista zdradza, jaką cenę płaci za bycie celebrytą, który zawsze mówi to, co myśli. Wyjawia też, jakim jest synem. Ale do plotek o dziecku, które spłodził, nie chce się odnosić...
Jakiś czas temu zapowiedziałeś, że wyjeżdżasz na stałe z Polski.
Tomasz Jacyków: - Wyjazd na stałe nie wchodzi w grę. Jestem jedynakiem, więc muszę się zaopiekować moją coraz starszą mamą. Z kolei mój partner Tomek troszczy się o swoich rodziców, którzy też już są w słusznym wieku.
Jesteście razem 15 lat. W waszym środowisku to chyba ewenement?
T. J.: - Nieprawda. To, że gejowskie związki są krótkotrwałe, kruche, zniewieściałe, to mit. Jesteśmy z Tomkiem tego najlepszym przykładem. Znam masę ludzi będących w podobnych relacjach długie lata.
A jednak przyznałeś, że nie jesteś wierny partnerowi...
T.J.: - To jest kwestia dogadania się z drugą połówką i pójścia na pewne kompromisy. W tej kwestii z Tomkiem nie mamy problemów... Poza tym jestem już w takim wieku, że z seksem to u mnie szału nie ma (śmiech).
Idziesz ulicą w Pcimiu, Skarżysku czy Lublinie. Zdarzają się nieprzyjemne incydenty?
T.J.: - Tak, ale dość sporadycznie. Czasem słyszę za plecami: "O, to ten pedał z telewizji". Wtedy podchodzę do tej osoby i pytam: "A kim ty jesteś?". Zapewniam, że to działa!
To prawda, że masz syna?
T.J.: - Proszę wybaczyć, ale ten temat uważam za zamknięty. Nie porozmawiamy sobie o tym.
Chciałeś zostać celebrytą?
T.J.: - Chciałem przede wszystkim być stylistą. Z tego zawodu się głównie utrzymuję i wykonując tę pracę, chciałbym zapracować na emeryturę. O bycie celebrytą nigdy nie zabiegałem, ale życie tak się ułożyło, że faktycznie nim jestem.
A kto twoim zdaniem jest największym celebrytą w naszym kraju?
T.J.: - Zdecydowanie Kuba Wojewódzki! Odcina kupony od zdobytej wcześniej popularności i to jest jego sposób na siebie.
Co sądzisz o polskich lanserkach celebrytkach?
T.J.: - Są jakie są. Czasem wchodzą na bankiety kuchennymi drzwiami, po znajomości z ochroniarzem. Bywa, że na jedną kartę wstępu wchodzą cztery lanserki. Jak je wyproszą, są oburzone. Tylko dlaczego? Mnie też się zdarzało nie zostać wpuszczonym do lokalu, bo była selekcja. Wtedy mówiłem sobie - trudno. Nic wielkiego się nie stało.
Ostro krytykujesz styl wielu gwiazd, np. Beaty Kozidrak. Dopiekasz Ewie Minge...
T.J.: - Po prostu twierdzę, że to, co Ewa Minge proponuje w kwestii stylu modowego, kompletnie do mnie nie trafia. Natomiast uważam, że jest poważną bizneswoman i jako jedyna kobieta w Polsce jest przygotowana do tego, by ruszyć w świat.
- Co do Beaty Kozidrak to nigdy nie byłem zwolennikiem jej stylu ubierania się. Nie przeszkadza mi to przyznać, że jest wielką artystką, która śpiewa już dla trzeciego pokolenia. W sumie, niech ona sobie będzie, jaka jest.
Paweł Grabowski
42/2012