Reklama
Reklama

Jacek Olszewski szykuje się do ślubu? "Znów kocham tak, że nie można bardziej"

Jacek Olszewski (43 l.) ciągle pamięta o Agacie Mróz (†26 l.), ale wie też, że nie może żyć przeszłością. Jak czas temu poznał kobietę i niewykluczone, że ją poślubi! Zapewne cieszy się na to jego córeczka, która rośnie jak na drożdżach i coraz bardziej przypomina swoją mamę.

Czas nie tylko leczy rany. Czas także daje szansę na znalezienie szczęścia. Wie o tym mąż słynnej siatkarki Agaty Mróz - Jacek Olszewski. Przez 9 lat mierzył się z dramatem samotnego ojca i wdowca. Teraz wszystko wskazuje na to, że po raz drugi się ożeni! 

Gdy w 2006 roku w Szczyrku na stoku zobaczył Agatę, była już doskonale znaną gwiazdą sportową. 3 lata wcześniej z drużyną zdobyła mistrzostwo Europy, na co kibice czekali aż 32 lata! Po mistrzostwo sięgnęła znowu po 2 latach. Jednak na stoku oboje stali na oślej łączce - dopiero uczyli się jeździć. 

Reklama

Jacek Olszewski zakochał się w jej uśmiechu. Pojechali na wakacje do Chorwacji. Niestety, u Agaty odezwała się choroba, z którą walczyła od 7 lat - białaczka. Nie mógł dłużej czekać. Poprosił ją o rękę - zgodziła się. 

W czerwcu 2007 roku stanęli na ślubnym kobiercu, po czym zamieszkali w Warszawie. Robił wszystko, by nie myślała o chorobie. 

- Mój mąż Jacek wstaje rano i śpiewa. Życie w chorobie to balansowanie na cienkiej lince nastrojów. Zatem chwytam się tego, co błahe, prawdziwe. Takie zwyczajne sprawy, ale dla nas wielkie - opowiadała. 

Przeszczep szpiku kostnego był niezbędny. Z końcem roku rozpoczęły się przygotowania osłabionego organizmu do operacji. I wtedy gruchnęła wieść. Agata była w piątym miesiącu ciąży! Cieszyli się, dzieląc nowiną ze światem. Wielu jednak twierdziło, że to nierozsądne, namawiano ich nawet do przerwania ciąży. 

- Lekarz, który mnie prowadzi, jest hematologiem i wie, jak ta ciąża może być groźna dla mnie. Ale mówił, że gdyby był moim mężem, to zrobiłby wszystko, bym urodziła, bo szansa na to jest bardzo duża. Bozia nam szansę dała i teraz zrobimy z Jackiem wszystko, by dziecko urodziło się zdrowe! - zdradziła jednemu z dzienników. 

Po niezwykle trudnych 8 miesiącach, 4 kwietnia 2008 roku, Jacek powitał na świecie Lilianę. - Żona zrobiła sobie najlepszy urodzinowy prezent, bo 7 kwietnia skończyła 26 lat - cieszył się wtedy. - Teraz tym bardziej musi wyzdrowieć, bo ma dla kogo żyć!

Pierwsze tygodnie dziewczynka spędziła w inkubatorze, zaś Agata kolejne dwa miesiące czekała na przeszczep we wrocławskiej klinice. Tęskniła tak mocno, że w pewnej chwili na własne życzenie wypisała się na dwa dni. Pojechała do męża i córeczki. Nie zmarnowali ani sekundy.

Zmarła zaledwie dwa tygodnie po przeszczepie, w czerwcu 2008 roku. Zrozpaczony Olszewski zamiast świętować pierwszą rocznicę ślubu, musiał pochować ukochaną. Pogrzeb odbył się w tym samym kościele, w którym przysiągł jej dozgonną miłość. Zamiast wieńca kupił taką wiązankę, jaką Agata miała na ślubie. Zamiast na cmentarzu, kwiaty złożył pod obrazem Matki Boskiej, tak jak robią nowożeńcy. 

Został z zaledwie dwumiesięczną córeczką. Wziął urlop tacierzyński i wychowawczy. Podjął się trudu bycia nie tylko tatą, ale i mamą. Nic dziwnego, że pierwszym słowem Liliany było: tata. Nad jej łóżkiem powiesił wielki obraz Agaty. Żeby wiedziała, że nad nią czuwa. Dziewczynka bardzo lubi oglądać film z wesela rodziców.

Nie wszystko udawało się Olszewskiemu. Nie potrafił zaplatać warkoczy. Wtedy słyszał: Szkoda, że nie ma mamy... Jednak najtrudniejsze były czerwce. Gdy nadchodziła rocznica, zabierał Lilianę na cmentarz. Siadali przy grobie Agaty i milczeli. Nie pytał Boga: dlaczego. Był wdzięczny, że dostał w darze córkę. 

- Zachowałem kilka rzeczy po Agacie - wyznaje. - Czasami je oglądam i czuję jej obecność. 

Choroba żony przewartościowała jego życie, oswoił się ze śmiercią. Słowa: rak, białaczka nie wywołują u niego strachu. By sprostać roli samotnego ojca, musiał zapłacić wysoką cenę. Odeszli od niego przyjaciele i znajomi, bo skoncentrowany był tylko na córce. 

Działał intuicyjnie. Nie czytał poradników, rozmawiał z innymi rodzicami i lekarzami. Na szczęście Liliana była pogodnym dzieckiem i nie sprawiała problemów, przypominała coraz bardziej mamę.

- Cała Agata, wiele po niej odziedziczyła. Takie same włosy, układ policzków, zęby, uśmiech. Po mnie ma tylko brązowe oczy - wzrusza się Olszewski.

- Tato, proszę, ożeń się z kimś w końcu! - napisała niedługo po tym, jak poszła do szkoły. Poczuł się zaskoczony tą zamianą ról. Z bezbronnego maleństwa wyrosła na mądrą osóbkę. I postanowiła sprawić, żeby smutek goszczący w oczach taty znikł. Namawiała, by poszedł na zabawę, znalazł dziewczynę. Rozczulony troską pytał, jaka ma być ta dziewczyna? 

- Znajdź taką, żeby była dobra dla ciebie i dla mnie - usłyszał. 

2 lata temu zdecydował się ulec namowom. W końcu poznał kogoś, o kim pomyślał cieplej i z nadzieją. Spotkali się raz. Potem drugi... Spodobała mu się Agnieszka. A ona zupełnie nie wiedziała, że on był mężem słynnej polskiej siatkarki. Kiedy po raz pierwszy ona odwiedziła go w stolicy, ze zdziwieniem patrzyła na wiszące na ścianie medale. Myślała, że pewnie sam je zdobył. 

Przez rok przejechali 25 tysięcy kilometrów, żeby pobyć razem.W końcu Agnieszka postanowiła zamknąć własny salon urody i przeprowadzić się z Wrocławia do Warszawy. Jej dwie córki są już dorosłe, więc mogła rozpocząć nowy rozdział. 

- Nie porównuję Agaty i Agnieszki - zapewnia Jacek. - Najważniejsze, że znów kocham tak, że nie można bardziej! Liliana, która szybko ją polubiła, rośnie jak na drożdżach. Może będzie siatkarką?

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Olszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy