Reklama
Reklama

Jacek Lech: Zmagał się z rakiem przełyku, ale wolał umrzeć, niż stracić głos!

Dokładnie 50 lat temu ukazała się debiutancka płyta Jacka Lecha – piosenkarza, który w latach 70. ubiegłego wieku należał do grona najpopularniejszych gwiazd polskiej estrady. W 2006 roku wykryto u niego raka przełyku... Nie chciał poddać się operacji, która mogła uratować mu życie, bo bał się, że straci głos! Zmarł rok po diagnozie.

Pół wieku temu piosenkę "Dwadzieścia lat, a może mniej" (posłuchaj!) z repertuaru Jacka Lecha nuciła cała Polska. 

Wokalista, który zaczynał karierę, mając zaledwie 17 lat, był ulubieńcem kobiet i... żołnierzy (za występy na kołobrzeskich Festiwalach Piosenki Żołnierskiej uhonorowano go m.in. Złotym Pierścieniem). 

Cieszył się ogromną popularnością, ale poza estradą i studiem nagrań los nie był dla niego łaskawy. 

Reklama

Wkrótce po tym, jak rozstał się z zespołem Czerwono-Czarni i założył własną grupę, miał poważny wypadek samochodowy. 

Samochód, który prowadził, stoczył się ze skarpy. Wspominał później, że śmierć zajrzała mu w oczy, ale udało mu się ją oszukać.

Niestety, kontuzja, jakiej doznał,  zmusiła go do przerwania kariery na rok. Wrócił jednak z wielką pompą, nową płytą pełną przebojów i... żoną. 

Niewiele osób wiedziało, że śliczna dziewczyna z grupy Pro Contra, Lucyna Owsińska, opiekowała się nim, gdy po wypadku walczył o życie. 

Była przy nim bez przerwy, choć wiedziała, że z powodu ciężkiego urazu kręgosłupa grozi mu trwałe kalectwo. 

Na szczęście po roku spędzonym w szpitalu odzyskał siły i władzę nad własnym ciałem. Wkrótce po zakończeniu rehabilitacji ożenił się z Lucyną. Byli razem jednak zaledwie sześć lat. Rozstali się w przyjaźni.

Ostatnie dwie dekady XX wieku nie były dla Jacka Lecha zbyt szczęśliwe. 

Co prawda koncertował i nagrywał nowe piosenki, ale jego gwiazda mocno zbladła. 

W polskiej muzyce nastąpiła era Maanamu, Republiki, Perfectu i Izabeli Trojanowskiej. Piosenek, jakie miał w repertuarze Jacek Lech, chcieli słuchać jedynie Polacy mieszkający na emigracji. 

Pewnie dlatego bardzo często wyjeżdżał do USA i Kanady, gdzie zawsze był przyjmowany z wielkimi honorami.

W 2005 roku Jacek Lech odznaczony został Brązowym Medalem "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis". 

Rok później dowiedział się, że ma złośliwego raka przełyku.

"Spodziewałem się, że będę miał problemy, bo przez całe życie paliłem jak smok. Papierosy towarzyszyły mi, odkąd skończyłem 13 lat. To się musiało skończyć źle" - wyznał w swym ostatnim wywiadzie.

"Choroba może w każdej chwili odebrać mi zawód, a ja przeżyłem na estradzie 40 lat i nie mam zamiaru kończyć" - powiedział, gdy wyszło na jaw, że tylko operacja może uratować mu życie.

"Żyję, żeby śpiewać. Bez śpiewu moje życie nie ma sensu. Operacja może zabrać mi głos..." - stwierdził i dodał, że zanim zdecyduje się pójść pod nóż, chce wypróbować inne metody leczenia. 

Jacek Lech marzył, by zaśpiewać na swoim jubileuszu 40-lecia pracy artystycznej. Chemioterapia spustoszyła jego organizm... 

Kiedy wreszcie pozwolił na operację, było już za późno. Do końca wierzył, że wygra z rakiem i wróci na scenę choćby na wózku inwalidzkim. 

Po operacji nigdy się już nie obudził. Przez parę dni utrzymywano go w śpiączce. Zmarł 25 marca 2007 roku - kilkanaście dni przed swymi 60. urodzinami. 

***

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy