Reklama
Reklama

Iwona Bielska: Roman Wilhelmi chciał skakać dla niej z balkonu!

Chociaż ich pierwsze spotkanie miało miejsce ponad 40 lat temu, Iwona Bielska (64 l.) ma uczucie, jakby to było wczoraj. "Mój dziadek pracował jako księgowy w Wytwórni Filmów Oświatowych" – opowiada aktorka. "Któregoś dnia, tuż po egzaminach do krakowskiej szkoły teatralnej zapytał, czy chciałabym zarobić kilka groszy. Zgodziłam się. Wchodzę do stołówki i widzę, że w oddali siedzi z reżyserem niewysoki, śniady mężczyzna. Zobaczył mnie, wstał i tak został…".

Roman Wilhelmi (†55 l.), bo to o nim mowa, był już wtedy bardzo znanym aktorem, porucznikiem Olgierdem z serialu "Czterej pancerni i pies". "Miałam 21 lat, byłam wtedy taka młoda i niedojrzała, choć naprawdę wyglądałam dość atrakcyjnie. Zakochał się" - wspominała aktorka w wywiadzie.

Aktor miał wtedy za sobą małżeństwo z dziennikarką Danutą. W chwili, gdy poznał Iwonę Bielską, był mężem węgierskiej tłumaczki Mariki Kollar i ojcem Rafała (46 l.).

Iwona ma w pamięci mnóstwo zdarzeń i wspomnień. Jeszcze niedawno chciała je zachować tylko dla siebie, ale teraz coraz częściej myśli o tym, aby wszystko to przelać na papier. Uważa bowiem, że Roman Wilhelmi zasługuje, aby kolejne pokolenia mogły go poznać i pamiętały o nim. Dlatego chciałaby napisać wspomnienia o tym znakomitym aktorze.

Reklama

"Romek doskonale wiedział, że to, co robi, ma wartość. Świetnie pamiętam, jak pracował nad rolą. Pochylał się nad nią. Nie odtwarzał tego, co miał w scenariuszu, tylko zastanawiał się, co można dodać, poprawić. On żył swoją pracą, która bardzo go motywowała. Dla mnie zawsze już zostanie nieprawdopodobnie kolorowym człowiekiem, nietuzinkowym artystą" - wyznaje aktorka.

Do dzisiaj wspomina też wakacje, które spędziła z rodziną w Bukowinie Tatrzańskiej. "Pamiętam, że wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia w góry. Nagle w drzwiach stanął Romek w białych spodniach w granatowe paski. Wtedy w górach panował ubraniowy reżim: odpowiednie buty, grube skarpety. Ale on widział się tylko w tych spodniach" - wspomina z uśmiechem.

Roman Wilhelmi potrafił się też gniewać i obrażać. "Długo nie mogłam przyjechać na 'Lot nad kukułczym gniazdem' w Teatrze Powszechnym, w którym grał główną rolę. Romek gniewał się i trwał w ogromnej niecierpliwości" - opowiada i dodaje: "Zawsze przyjeżdżał na moje egzaminy. Był zaślepiony miłością, więc tylko mnie chwalił...".

Ich miłość była namiętna, ale też bardzo trudna. Ona mieszkała w Krakowie, tam studiowała, a potem dostała angaż w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Nie myślała nawet o tym, aby przenieść się do Warszawy, do czego ukochany wciąż ją namawiał. Iwona pozostała jednak nieugięta. Doskonale pamięta chwile, kiedy wręcz żądał, aby jak najszybciej do niego przyjechała. "Dzwonił do mnie i mówił: jeśli natychmiast nie przyjedziesz, to skoczę z balkonu, bo właśnie stoję na balustradzie. Wsiadałam więc do taksówki i jechałam. Byłam za młoda, żeby wytrzymać taką huśtawkę emocjonalną" - ocenia Iwona Bielska.

Para rozstała się po 3 latach. Małżeństwem zostali, ale tylko na ekranie, w filmie "Ćma" z 1980 roku.

W 1983 roku Iwona poznała aktora Mikołaja Grabowskiego (69 l.). "To, co się między nami wtedy wydarzyło, jest niewyrażalne. Pojawił się palec Opatrzności, który wskazał: wy, razem!" - opowiadał Mikołaj. Wkrótce urodził im się syn Michał (31 l.), dziś aktor pracujący w Berlinie.

Potem Roman Wilhelmi zagrał w "Karierze Nikodema Dyzmy". Szeptano, że zauroczyła go Grażyna Barszczewska (69 l.), tymczasem związał się z sekretarką planu, Lilianą. To dla niej zaczął zmieniać swoje życie. Niestety, przerwała je w 1991 roku okrutna choroba.

"Był niezwykły pod wieloma względami. Z jednej strony świadomy swojej wielkości, z drugiej pełen kompleksów" - ocenia Iwona Bielska, a wszystkie wspomnienia wracają każdego roku 6 czerwca, w dniu urodzin ukochanego...

***

Zobacz więcej z życia celebrytów

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Roman Wilhelmi | Iwona Bielska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama