Reklama
Reklama

Iga Cembrzyńska i Andrzej Kondratiuk: historia ich wielkiej miłości

​Kochała nie raz i nie dwa, ale ta ostatnia miłość okazała się na zawsze. Byli razem w życiu prywatnym i zawodowym. Po śmierci Andrzeja Kondratiuka (†79 l.) Iga Cembrzyńska (76 l.) została sama. Wcześniej trzykrotnie walczyła o to, by zatrzymać go przy sobie.

Maria Cembrzyńska postanowiła zostać Igą jeszcze w szkole teatralnej. Na roku było kilka dziewcząt o tym imieniu i chciała się jakoś wyróżniać. Zmieniła więc swoje imię.

Urzekała urodą, śpiewem. Szybko została mężatką. Wybranek, Andrzej Kasia, był filozofem, intelektualistą. Bardzo jej imponował. Niedługo potem zaczęła osiągać pierwsze sukcesy. Trafiła przed kamery, jej piosenki: "Intymny świat", czy "W siną dal" nuciła cała Polska. 

Miała występować paryskiej Olimpii, gdy zrozumiała, że kariera aktorska może oznaczać koniec jej małżeństwa. Mąż był zazdrosny o jej popularność. Dzieci nie mieli. Gdy podjęła decyzję, że odchodzi, wzięła ze sobą tylko suczkę Figę. Była pewna, że dobrze zdecydowała, choć bardzo przeżywała rozstanie.

Reklama

Chciał ją pocieszyć przyjaciel, poeta Stanisław Grochowiak, ale gdy poszli do SPATiF-u w Warszawie, by spędzić wieczór razem, przy ich stoliku usiadł reżyser Andrzej Kondratiuk. Znali się, bo rok wcześniej występowała w jego filmie "Hydrozagadka". Już wtedy jej się spodobał, ale podobnie jak ona był w związku.

Tym razem okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by mogli się bliżej poznać. Małżeństwo reżysera też było w rozsypce. Od tego momentu Iga Cembrzyńska i Andrzej Kondratiuk stali się nierozłączni. Zamieszkali razem pod koniec 1971 roku, po 10 latach związku wzięli ślub.

Małżonkowie nakręcili wspólnie kilka filmów, m. in. "Cztery pory roku", "Wrzeciono czasu", "Słoneczny zegar." Grali w nich osobiście, a w scenariuszu często z ironią pokazywali relacje miedzy sobą. Przez lata krążyli między mieszkaniem przy Niemcewicza w Warszawie, a wiejską posiadłością w Gzowie, gdzie własnymi rękami wybudowali dom.

Nigdy nie zdecydowali się na posiadanie dzieci, za to opiekowali się licznymi zwierzętami. I sobą. Najpierw Andrzej Igą, bo miała ogromne problemy z sercem, myślała, że to już koniec. Potem ona nim, gdy w 2005 roku reżyser przeżył ciężki wylew. Dawano mu niewielkie szanse na przeżycie. Od tego czasu nie odstępowała jego łóżka.

Trzykrotnie wyrywała go śmierci. Najpierw, gdy podczas jednej z wypraw doznał tajemniczego zakażenia, później gdy u ukochanego zdiagnozowano nowotwór, a następnie kiedy Kondratiuk trafił do szpitala z powodu wylewu krwi do mózgu. Miała nadzieję, że i tym razem uda jej się go uratować.

- Liczy się tylko mąż. Bez niego nie mam po co żyć - powtarzała Iga Cembrzyńska. Została sama, tak jak bardzo się tego obawiała. Andrzej Kondratiuk zmarł 22 czerwca br.

***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Kondratiuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy