Reklama
Reklama

Ida Nowakowska: Kłócę się z mężem do upadłego

Ida Nowakowska-Herndon (29 l.) od niedawna jest nową twarzą TVP. W wywiadzie dla tygodnika "Na Żywo" opowiedziała o swoim pożyciu małżeńskim. Jak się okazuje, nie jest kolorowo.

Pani małżeństwo to chyba jedna wielka rozłąka?   

Ida Nowakowska: - I tak, i nie. Najdłuższa trwała dwa miesiące, teraz widujemy się częściej, choć rzeczywiście jesteśmy małżeństwem na odległość. Mieszkaliśmy w Chinach, w Waszyngtonie, obecnie ja jestem w Warszawie, a Jack w Paryżu.   

On sam, w  mieście zakochanych... Nie ma pani obaw?

- Jestem spokojna, Jack nie jest typem imprezowicza. Zazwyczaj wolny czas spędza w domu, czyta książki lub robi meble. Jego ulubionym miejscem i w Warszawie, i w Paryżu jest pewien sklep z materiałami budowlanymi. Ale to majsterkowanie bywa niebezpieczne - ostatnio mąż trafił do paryskiego szpitala.  

Reklama

Co się stało?! 

- Podczas przycinania desek, obciął sobie kawałek palca. W tym czasie realizowałam program na Syberii i dostałam wiadomość, która mnie zmroziła. Okazało się, że Jacka czeka operacja. A jeszcze wysłał mi zdjęcie, na którym miał zabandażowaną nie tylko rękę, ale i głowę, bo się czymś uderzył.    

Z drugiej strony podobno związki na odległość są nawet "zdrowsze", bo ludzie nie mają się czasu kłócić.

- U nas jest inaczej. My na to zawsze znajdziemy czas. Nawet przez telefon. I tak kłócimy się mniej niż wcześniej. Ale ustaliliśmy zasadę - jeśli pojawia się problem, kłócimy się do upadłego, czepiamy się szczegółów, tak by już nigdy do tego nie wracać.     

Czytaj dalej na następnej stronie...

Aktor, przyszły dyplomata, i w dodatku złota rączka. Ma pani wyjątkowe szczęście...

- Wiem. Jack nie boi się pobrudzić. Nie jest takim ładnym, wymuskanym chłopcem, na którego tylko miło się patrzy. Jego siła daje mi pewność, że gdyby zaszła potrzeba, od razu rzuciłby mi się na ratunek.  

Praktyczny, ale czy także romantyczny?  

- Na pewno stara się taki być. Wie, że lubię niespodzianki, wypytuje moją mamę, co sprawiłoby mi radość. A czasem zagląda... do mojego pamiętnika i sprawdza, o czym marzę.  

Jak to zagląda?! Robi to po kryjomu...

- Ale ja piszę tam nie tylko o marzeniach, ale i o tym, czym mnie zdenerwował. Po tej lekturze Jack stara się być lepszą wersją samego siebie.

Kilka lat temu mówiła pani, że do 30. chciałaby mieć dziecko. Został niecały rok...

- Pragniemy tego oboje. Ale zostawiamy to w rękach Boga. Gdyby dziecko miało być, pewnie już by było... Może rzeczywiście za rzadko się widujemy. Ale na pewno teraz będziemy się starać jeszcze mocniej.                            

Rozmawiała: Agnieszka Trojan-Jaskot

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy