Reklama
Reklama

Gehenna bohatera „Chłopaków do wzięcia”. Przykre kulisy jego życia

Piotrek (32 l.), posługujący się pseudonimem Kryspin, zgłosił się do „Chłopaków do wzięcia”, by wreszcie odmienić swój los. A ten go nie oszczędzał. Pijaństwo ojca, awantury, ucieczki z domu – już od najmłodszych lat przechodził prawdziwą gehennę i musiał radzić sobie w życiu sam. Ma nadzieję, że to już koniec złych serii zdarzeń i teraz będzie już tylko dobrze.

Życie nie oszczędzało Piotra. I to już od najmłodszych lat. Wychowywał się w rodzinie, która nie dawała mu poczucia bezpieczeństwa, miłości, stabilizacji. 

Wręcz przeciwnie, na porządku dziennym było pijaństwo i awantury. 

"Niestety, mój tata to zły człowiek, ponieważ pił alkohol, nie pracował, a jak wypił, to się awanturował" - opowiada przed kamerami "Chłopaków do wzięcia".  

32-latek miewał już tego serdecznie dość i wtedy uciekał z domu. Na pierwszą taką ucieczkę zdecydował się, gdy miał zaledwie 7 lat. A gdy był nastolatkiem, spadł na niego kolejny, wielki cios. 

Reklama

Mama związała się z pewnym mężczyzną i wyjechała z nim do Monachium. Kryspin został sam, w Polsce. Próbował jakoś ułożyć sobie życie. Wynajął mieszkanie, ale trudno było mu je utrzymać, nie zarabiał wystarczająco. 

Wreszcie zdecydował - wyjedzie do matki do Niemiec. Jak postanowił, tak zrobił. Spodobało mu się życie poza granicami Polski. Zwłaszcza, że wreszcie miał pracę, za którą był w miarę dobrze wynagradzany. 

Względny spokój nie trwał długo. Znów przyszło mu uciekać.  

"Okazało się, że ten nowy człowiek, którego poznała moja mama, też jest pijakiem. Starałem się mamie pomóc, ale ona nie chciała posłuchać, żebyśmy poszli gdzieś na własną rękę. Naprawdę ciężko sobie z tym radziłem i któregoś dnia doszedłem do wniosku, że ja też jestem ważny i zrobię coś dla siebie. Podjąłem decyzję, że pojadę w świat" - wyznaje. 

Od tamtej pory tułał się po różnych zakątkach Europy. Mieszkał w Wiedniu, w Pradze, w Zurychu. 

"To była taka sztuka przetrwania. Każdego dnia musiałem zapewnić sobie jedzenie, prysznic" - tłumaczy. 

Najbardziej spodobało mu się życie w Amsterdamie. Do tego stopnia, że został tam na 5 lat. I wreszcie docenił siebie. 

"Odnalazłem samego siebie. Wiem, kim jestem, że jestem dobrym człowiekiem" - przekonuje.  

Obecnie pracuje jako monter okien. Odnalazł jako taką stabilizację, ma stałą pracę, mieszkanie. Jak sam ocenia, jest już gotowy na dojrzały związek. Nie może jednak znaleźć odpowiedniej kandydatki na partnerkę. 

Wierzy, że uda mu się to za pośrednictwem programu. Marzy o założeniu rodziny. W jego wyobrażeniach widzi siebie u boku ukochanej kobiety, a wokół nich dwoje dzieci. 

"Chciałbym mieć dziewczynę, która jest prosta w stylu bycia. Taka prawdziwa. Żeby była energiczna, taka żywiołowa. A z wyglądu normalnej budowy, mniej więcej mojego wzrostu, blondynka albo brunetka, nie otyła. Żebyśmy wyglądali ze sobą ładnie" - mówi. 

Jest jeden problem - nie ma doświadczenia w relacjach damsko-męskich i nie jest mu łatwo otworzyć się na drugą osobę. Jednak wie, że powinien to zrobić jak najprędzej i systematycznie nad tym pracuje.  

Wierzy, że limit pecha i przykrych zdarzeń już wyczerpał. Przeszedł w życiu gehennę, zasłużył na szczęście i miłość drugiego człowieka.

Śledź losy "Chłopaków do wzięcia" w Polsat Play, w niedzielę, o godz. 21.00.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Chłopaki do wzięcia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy