Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk znalazła przyjaciela. Nie jest już samotna

Od lat Ewa Błaszczyk (62 l.) sama boryka się z problemami, los jej nie oszczędza. Doskwiera jej brak męskiego wsparcia. Na szczęście udało jej się znaleźć przyjaciela.

Ostatnio zdobyła się na bardzo szczere wyznanie. - Nie wiem, co to randka. Brakuje mi mężczyzny, bliskości - powiedziała z goryczą w czasie rozmowy z jednym z portali internetowych. Kiedy czuje się samotna, na każde zawołanie ma jednak bliskiego przyjaciela, księdza Wojciecha Drozdowicza (64 l.).

- Jak potrzebuję pójść do kina, do teatru, to nigdy nie jestem sama, bo Wojtek zawsze ze mną pójdzie - zdradziła Ewa Błaszczyk. Przyjaźnią się od 18 lat, razem założyli fundację "Akogo?". Poznali się, gdy Ewa była załamana po śmierci męża, satyryka Jacka Janczarskiego, i po tym, jak jej córka Ola zapadła w śpiączkę.

Reklama

Myślała, że wybudzenie dziewczynki to tylko kwestia kilku tygodni. Kiedy okazało się, że sprawa jest bardzo poważna, popadła w rozpacz, straciła chęć do życia. Ktoś wtedy poradził jej, by wybrała się do kościoła w Lasku Bielańskim. Przypomniała sobie, że właśnie tam były ochrzczone jej córki, bliźniaczki Aleksandra i Marianna. Z mężem często jeździli po Lasku Bielańskim na rowerach.

- I poszłam do tego kościoła z Jacka mamą. Padał wtedy straszny deszcz. Stałyśmy skulone pod parasolkami i czekałyśmy na księdza proboszcza. Tym proboszczem był ksiądz Wojtek Drozdowicz, który niedawno wrócił z misji na Syberii. Jakieś cudowne zrządzenie losu, że trafiłam w to miejsce. Wierzę, że Ola mnie tam doprowadziła - powiadała Ewa Błaszczyk w ostatnim wywiadzie.

Od tamtej pory pokamedulski kościół i jego proboszcz stali się jej zapleczem duchowym. Tam odbyły się pierwsze zbiórki pieniędzy na fundację, którą aktorka postanowiła założyć. W podziemiach kościoła organizowano koncerty i różne uroczystości na rzecz fundacji.

Ksiądz Wojtek, obdarzony naturą społecznika, przez te wszystkie lata Ewę wspierał i podziwiał. Widzi, jak wiele robi dla innych ludzi, czasem zapominając o własnych potrzebach. - Nie lubię być swatana - wyjaśnia Błaszczyk.

- Między mężczyzną a kobietą musi być jakaś energia, coś powinno zaiskrzyć, a swatanie to taka sztuczna sytuacja - dodaje. Ale nie zarzeka się, że już z nikim w życiu się nie zwiąże. Jest otwarta na uczucie. Cieszy się, że ma obok mądrego i życzliwego księdza Wojtka, który umie dobrze doradzić i pocieszyć w najtrudniejszych chwilach.

- Wiem, że jest prawdziwym przyjacielem, który wiele razy mnie ratował, kiedy było naprawdę ciężko. Bardzo ważne jest takie poczucie, że ktoś jest i trwa. Wojtek doskonale wie, kiedy potrzebuję wsparcia. Bliski człowiek to skarb niepojęty. Czasem tylko posłucha, weźmie za rękę, będzie obok - wyznała Ewa.

***

Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy