Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk: przyjaciele martwią się o nią!

Ewa Błaszczyk (61 l.) żyje dla innych, zazwyczaj ściga się z czasem. Przyjaciele martwią się, że długo tak nie wytrzyma, więc powinna wreszcie pomyśleć o sobie.

Może być przykładem dla innych kobiet. Silna, pozytywnie nastawiona do życia i ludzi, stara się dawać innym jak najwięcej dobra, bo wie, że ono w życiu ma największą moc. 

Dramat, jaki wydarzył się siedemnaście lat temu, gdy jej córka Ola (25 l.) po zadławieniu się tabletką zapadła w śpiączkę, Ewa Błaszczyk przekuła w chęć bezinteresownej pomocy ludziom z ciężkimi urazami mózgu, jak jej ukochana córka. 

Działająca przy Centrum Zdrowia Dziecka klinika dla dzieci w śpiączce "Budzik", którą fundacja "A kogo?" otworzyła cztery lata temu, wybudziła już 32 małych pacjentów! Widząc, jak dzieci powracają do życia, jak przypominają sobie słowa, uśmiechają się, 

Reklama

Błaszczyk wpadła na kolejny pomysł. Tym razem stworzenia kliniki dla osób dorosłych. Powstała już jedna w Olsztynie, ma na koncie pierwsze wybudzenia, a artystka całym sercem angażuje się teraz w otwarcie kolejnych.

- Chcielibyśmy jak najszybciej otworzyć podobną placówkę w Chorzowie, a w Warszawie - nowoczesne Neurocentrum, w którym mogłyby być wprowadzone najnowsze światowe programy eksperymentalne. Bardzo na to liczę, że te plany się powiodą - mówi tygodnikowi "Świat i Ludzie" Ewa Błaszczyk.

Od lat dzielnie i z godnością znosi to, co zsyła jej los. Ale mocne zaangażowanie w pomoc innym, praca w poczuciu misji, ma swoją cenę. Życie aktorki to nieustanna gonitwa, wyścig z czasem, bez chwili wytchnienia. W ciągu dnia troskliwie zajmuje się Olą, prowadzi fundację, walczy o kolejne nowoczesne kliniki. 

W międzyczasie kręci filmy, bo reżyserzy uwielbiają z nią pracować. Pod koniec dnia pada ze zmęczenia, a jeszcze wieczorem musi pojawić się w teatrze Studio, zagrać spektakl... 

- Tak się to wszystko toczy, ale jestem ostatnią osobą, która pomściłaby na swój los. Trzeba coś robić, działać. Narzekanie nie prowadzi do niczego dobrego - zdecydowanie mówi aktorka. 

Przyjaciele, którzy otaczają ją uwagą i troską, martwią się jednak, że takie tempo życia się na niej zemści. Namawiają ją, by zwolniła, wreszcie zaczęła myśleć o sobie, zadbała o swoją przyszłość, bardziej troszczyła się o zdrowie. Proszą, by przestrzegała terminów badań, nie odkładała ich na potem, co jej się zdarza. I zaczęła smakować życie. 

- Jest we mnie potrzeba, by trochę zwolnić - przyznaje aktorka. - Mówię sobie nieraz, że będę więcej myśleć o kolorach życia, cieszyć się nim. Krok po kroczku staram się to robić, bo zaczyna do mnie docierać, że czas się powoli kurczy - wyznaje aktorka.

Na razie jednak sama stawia siebie jest na ostatnim miejscu. A patrząc, jak bardzo angażuje się w pracę dla innych, trudno uwierzyć, że to się zmieni...

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama