Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk nigdy wcześniej o tym nie mówiła. Jej ojciec milczał całe lata!

Ewa Błaszczyk o wojennej historii swojego ojca dowiedziała się od jego dowódcy. Jan Błaszczyk starał się chronić córkę. Dziś aktorka opiekuje się rodzicami, pragnie, by mieli godną starość.

- Czasem mam wrażenie, że tata nadal się boi. Wszystko przeżył za szybko i w zbyt młodym wieku - mówi "Dobremu Tygodniowi" Ewa Błaszczyk.

Jan Błaszczyk, ojciec aktorki, nigdy nie wspominał wojennej traumy. Kiedy był małym chłopcem, do mieszkania przy ulicy Szeroki Dunaj na warszawskiej Starówce wpadli esesmani. Zabrali jego ojca.

Marianna Błaszczyk, babcia aktorki, spakowała całą biżuterię i wraz z synem ruszyła w pościg za mężem. Liczyła na to, że go wykupi. Wsiedli do pociągu, który stanął pod Radomiem. Okazało się, że przerwa w postoju przedłuży się, wynajęli więc pokoik w Jastrzębiu na przypadkowej stacji.

Reklama

Matka podjęła decyzję, że tu poczekają na ojca i przetrwają wojnę. Niestety, nie doczekali się go.

Mały Janek wkrótce przyłączył się do konspiracji. Przyjął pseudonim Babinicz.

- Był najmłodszym partyzantem kieleckiej AK - wspomina Ewa Błaszczyk. Batalionem dowodził Krzysztof Hofman, światowej sławy akupunkturzysta. Mały Jaś przewoził ukryte w kierownicy roweru meldunki.

- Niemcom nie przyszło do głowy, że ten 11-letni chłopiec działa w Armii Krajowej - opowiada aktorka.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Po wojnie Jan poznał Klementynę, zwaną przez bliskich Klimą. Jej rodzice stracili cały dobytek, kiedy na dom w Radomiu spadła bomba.

Przenieśli się do Jastrzębia. Po latach młodzi opuścili to miejsce i trafili do Warszawy. Jan został lotnikiem, Klima pielęgniarką. Zamieszkali nad księgarnią w Alejach Jerozolimskich. Tu na świat przyszła Ewa i jej brat.

Mama przynosiła do domu plastikowe strzykawki i opatrunki. Ewa pamięta, jak robiła lalkom zastrzyki. Klima świetnie szyła, potrafiła doszyć córce futerko do ortalionowej kurtki i nijakie ubranie nabierało blasku.

Jan był stanowczy, świetnie zorganizowany. Lubił bawić się z dziećmi, brał je na barana i biegał dookoła stołu. Ewa miała umowę z tatą, że jeśli będzie miała dobre stopnie, wolny czas może poświęcić na swoje pasje. Grała na pianinie, lubiła łyżwy. Została wicemistrzynią juniorów na 200 metrów w pływaniu na plecach.

Kiedy poszła do liceum, usłyszała rozmowę kolegów o nowościach filmowych i teatralnych. Nic o tym nie wiedziała.

- Bo ty w tym czasie kopiesz wodę − usłyszała od nich. Rzuciła basen, zaczęła nadrabiać braki kulturalne. Tata chciał, by miała praktyczny zawód. Zresztą ona nigdy nie recytowała wierszy, nie chodziła do kółek teatralnych.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Postanowiła jednak zostać aktorką, by pokonać własną nieśmiałość. Gdy była w klasie maturalnej, zaprzyjaźniła się z dowódcą swojego taty, doktorem Hofmanem. Opowiadał jej o spalonych przez Niemców wsiach, zamordowanych ludziach. O tym, czego nigdy nie usłyszała od ojca.

Jan Błaszczyk starał się ją chronić, choć był czas, gdy nosił przy sobie broń. Bał się UB. W niewyjaśnionych okolicznościach ginęli koledzy z AK. On sam nigdy nie odnalazł się w Ludowym Wojsku. W domu starał się mówić dzieciom o prawdziwej historii Polski.

To od rodziców Ewa wiedziała o Katyniu i zsyłkach na Syberię. Tłumione przez lata emocje odezwały się po latach.

Ojciec Ewy Błaszczyk ciężko zniósł stan wojenny. Posmutniał, zamknął się w sobie. Jakiś czas temu zaczął cierpieć na depresję. Córka dzielnie o niego walczyła, lekarze zapisywali antydepresanty. - Chciałam założyć mu na oczy różowe okulary - wyznaje aktorka.

Całe szczęście Jan Błaszczyk nie należy do tych, którzy się łatwo poddają. Dziś na warszawskich Bielanach Ewa mieszka razem z rodzicami. Chce, by mieli godną starość. Córce dała imię po babci Mariannie.

- Mam szacunek dla takiego ułożenia stosunków w rodzinie, gdzie młodzi i starzy dają sobie czas i cierpliwość - podkreśla.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy