Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk: Ciężko zrozumieć Boga

11 maja minie dziesięć lat od chwili, kiedy sześcioletnia wówczas córka Ewy Błaszczyk zakrztusiła się tabletką i zapadła w śpiączkę. - Ciężko mi zrozumieć Boga, jak patrzę na życie Oli - mówi aktorka.

Ewa Błaszczyk nie ukrywa, że bardzo trudno było jej się pogodzić z chorobą córki. Oswojenie z całą sytuacją zajęło "sześć, siedem lat". Dużo zawdzięcza pracy - bo jak twierdzi - sztuka i wiara łagodzi ból. O tę ostatnią nadal jednak walczy.

- Musisz się pogodzić, ale się nie godzisz... Nie może być zgody, bo jest bezsens... Może w kontekście życia ma to jakiś sens. Może... Ale w kontekście życia Oli jest to absurd - mówi w wywiadzie dla "Gali".

Dziewczynka w moskiewskiej klinice ma podawane komórki macierzyste, które pozwalają łagodzić skutki niedotlenienia. Jej stan jest stabilny. Szesnastoletnia dziś Ola ma normalne zajęcia, rehabilitację, masaże, logopedę.

Reklama

- Gdyby to przerwać, błyskawicznie byłoby gorzej. Jak nie stoisz na placach, to znaczy, że prowokujesz śmierć - tłumaczy aktorka, i zapowiada, że nigdy nie przerwie leczenia córki.

- Chyba siebie najpierw zabiję... Jak mogłabym z tym żyć? Nic nie robić dalej z Olą? Wtedy od razu zgasnę. Nie wstanę z łóżka, nie będę robić kliniki ["Budzik" - którą aktorka buduje dla dzieci po ciężkich urazach mózgu], przestanę pracować. Co się stanie z tym wszystkim?

Jednocześnie pani Ewa stara się, by druga córka, Mania, mogła żyć, jak jej rówieśnicy.

- Staram się pilnować takiej równowagi - podkreśla.

Zobacz materiał z premiery filmu "Mistyfikacja", gdzie Ewa Błaszczyk gra jedną z ról:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: choroby | Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy