Reklama
Reklama

Elżbieta Romanowska: Daję nadzieję kobietom, które nie noszą rozmiaru S

Czy zaokrąglona figura może być atutem? Ona udowadnia, że tak! Przed wami kobieta, która w pełni akceptuje siebie i swoje kształty

Obce są jej gwiazdorskie kaprysy. Elżbieta Romanowska (32 l.) jest naturalna i szczera we wszystkim co robi. To właśnie za te cechy pokochały ją miliony Polaków. Teraz aktorka sprawdza się na parkiecie "Tańca z gwiazdami" i już mówi się o tym, że ma spore szanse na zdobycie Kryształowej Kuli.

Za nami pierwsze odcinki "Tańca z gwiazdami" z twoim udziałem. Przed występami na żywo towarzyszy ci ekscytacja czy raczej strach?

- Jedno bez drugiego kompletnie nie ma racji bytu. Nie da się ukryć, że taki występ na żywo jest szalenie ekscytującym przeżyciem. Przed wyjściem na parkiet czuję się trochę jak przed premierą teatralną. A wygląda to mniej więcej tak, że kiedy długo się nad czymś pracuje, to przychodzi taki moment, w którym już chciałoby się zaprezentować szerszej publiczności efekty swojej pracy. Ale z drugiej strony - cały czas ma się wrażenie, że coś jeszcze pozostało do dopracowania i jest na to zdecydowanie za wcześnie.

Reklama

Spodziewałaś się propozycji z programu?

- Nie. I była to dla mnie bardzo miła niespodzianka.

Nie miałaś żadnych wątpliwości czy ją przyjąć?

- Bardziej obawiałam się tego, czy uda mi się pogodzić wszystkie zawodowe obowiązki z ciężkimi treningami. Ale na szczęście daję sobie jakoś radę.

A jakim partnerem jest Rafał Maserak?

- O matko! (śmiech) A na poważnie... Rafał jest bardzo fajnym partnerem. Przede wszystkim jest profesjonalistą. Ma niesamowitą wiedzę taneczną i ducha artystycznego, a także niekończącą się wyobraźnię. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. Nie zawsze jest różowo, bo daje mi naprawdę ostry wycisk. Ale póki co jeszcze się nie pozabijaliśmy, odpukać!

A jako mężczyzna jest w twoim typie?

- Co to za pytanie?

Chcę poznać twój ideał.

- Dzięki Bogu ideały nie istnieją. Byłoby to przecież potwornie nudne. Każdy człowiek ma swoje wady, zalety i to właśnie one sprawiają, że jesteśmy dla siebie interesujący. Nie lubię przewidywalności.

Jest jakaś cecha, której nie jesteś w stanie zaakceptować u mężczyzn?

- Nie lubię ludzi nieuczciwych. To cecha, która w moich oczach dyskwalifikuje każdego człowieka. Bardzo mnie to drażni.

Jesteś teraz zakochana?

- Zachowam to dla siebie. To moje życie prywatne i na ten temat nie rozmawiam.

Pytam, bo niektórzy decydują się na udział w "Tańcu z gwiazdami " po to, aby dać sobie szansę na miłość...

- Nie zastanawiałam się nad takimi rzeczami. W życiu stawiam na prawdziwość i na to, co dzieje się tu i teraz. Taniec otwiera człowieka i to jest pewne. Jest czymś zupełnie innym, niż aktorstwo. Uczy pokory, systematyczności, a także wytrwałości. Dzięki niemu poznaję siebie na nowo. Wyzwolił on we mnie zupełnie nowe emocje. Zauważyłam, że staję się coraz bardziej wyciszona. Mimo tego, że wcześniej byłam energetycznym wariatem. Zaczynam być też delikatna...

Ale wcześniej miałaś już przecież styczność z tańcem?

- Kiedy byłam małą dziewczynką, to mama rzeczywiście zaprowadziła mnie na lekcje tańca. Ale powiedz mi: czego może nauczyć się 10-letnie dziecko? Oczywiście miałam też zajęcia tańca w Szkole Teatralnej. W końcu to część przygotowania do zawodu. Jednak to co dzieje się u mnie teraz jest dla mnie kompletnie nowe. Mój organizm przeżywa szok. Muszę zmagać się z wieloma rzeczami: z bolącymi mięśniami, z niemocą czy też z brakiem kondycji. Cały czas zastanawiam się czy dam sobie radę przy tych szybszych tańcach. Obaw mam mnóstwo. Ale cieszę się, że podjęłam to wyzwanie.

Dlaczego?

- Wierzę, że dam nadzieję kobietom takim jak ja, które nie noszą rozmiaru S. Chcę udowodnić, że wszystkie ograniczenia są tylko i wyłącznie w naszych głowach. Pokażę, że taniec jest dla każdego. I nie jest ważne czy mamy rozmiar S, czy XL. Wystarczy tylko ruszyć się z kanapy. A warto to zrobić, bo zabawa jest ogromna. Wysiłek też jest, pojawiają się nawet łzy, a także ogromny ból mięśni, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Ale mimo to mam więcej energii niż przedtem. A kondycja z dnia na dzień jest coraz lepsza. Tak więc powiem to raz jeszcze: taniec nie jest tylko dla szczupłych. Tańczyć każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej.

Jedno chyba jest pewne - taniec zdecydowanie ci służy!

- Dziękuję!

Czerwienisz się?

- Po prostu nie umiem przyjmować komplementów. Zawsze się wtedy czerwienię, spuszczam oczy i nigdy nie wiem co mam odpowiedzieć. Ale powolutku się tego uczę. W końcu komplement to pochwała i nie należy się tego wstydzić. To wyraz aprobaty, która jest niezwykle miła.

A jak u ciebie z pewnością siebie? Wierzysz w siebie?

- Jestem na takim etapie życia, że nie muszę sobie już niczego udowadniać. Nikomu innemu również. Nie oznacza to jednak, że jestem człowiekiem, który nie przyjmuje krytyki. Jest wręcz przeciwnie. Lubię ją, ale pod warunkiem, że jest konstruktywna. Nie boję się jej, bo dzięki niej mogę się rozwijać i stawać się coraz lepsza. Należy słuchać innych i ufać swojej intuicji.

Ale czy to nieustające ocenianie nie bywa dla was, aktorów, męczące? Miewałaś jakieś kryzysy zawodowe?

- Nigdy nie żałowałam drogi, którą wybrałam. Nigdy też nie dano mi odczuć, że jestem tragiczną aktorką, która powinna zmienić zawód. Całe szczęście!

W sztuce "Dajcie mi tenora" w Teatrze Capitol grasz kapryśną diwę operową. W życiu także miewasz swoje kaprysy?

- Nie, chyba nie. Jak każdy człowiek miewam lepsze i gorsze dni. Ale zawsze staram się, aby ludzie, z którymi pracuję, mogli wykonywać swoją pracę w sprzyjających warunkach. Obce są mi gwiazdorskie kaprysy.

Elżbieto, twój grafik jest teraz napięty. Jak twój piesek Browar znosi rozłąkę z tobą?

- Browar jeździ ze mną wszędzie. Jest obecny nawet na treningach. Jest przyzwyczajony do takiego życia w drodze i raczej nie daję mu możliwości, aby za mną zatęsknił.

Czego mogę życzyć tak zadowolonej z życia kobiecie?

- Teraz to już tylko połamania szpilek na parkiecie. I... dobrej zabawy.

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Romanowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy