Reklama
Reklama

Elżbieta Dmoch: Kolejne smutne święta dawnej gwiazdy!

Ponad rok temu do mediów trafiła szokująca informacja, że gwiazda zespołu 2 plus 1 żyje w nędzy i jest zupełnie sama. Poruszeni jej losem dawni znajomi ruszyli jej na pomoc. Niestety osoba, którą Elżbieta Dmoch (64 l.) dopuściła do siebie, niedawno nagle zmarła...

Ponad rok temu do mediów trafiła szokująca informacja, że gwiazda zespołu 2 plus 1 żyje w nędzy i jest zupełnie sama. Poruszeni jej losem dawni znajomi ruszyli jej na pomoc. Niestety osoba, którą Elżbieta Dmoch (64 l.) dopuściła do siebie, niedawno nagle zmarła...

Był 18 czerwca 1992 r., gdy Janusz Kruk, autor śpiewanych przez całą Polskę przebojów grupy 2 plus 1, dostał zawału. Od dawna chorował na serce, ale nie oszczędzał się – ani w życiu, ani na scenie.

Jego śmierć oznaczała nie tylko koniec popularnego zespołu. Była też punktem zwrotnym w życiu jego pięknej – choć od dawna już byłej – żony Elżbiety.

Chodź, pomaluj mój świat

Zobaczył ją na studniówce w liceum na warszawskim Grochowie. Jego zespół, Warszawskie Kuranty, przygrywał do tańca. Kruk szybko wypatrzył w tłumie wysoką, zgrabną dziewczynę, ale całkiem stracił głowę, gdy usłyszał, jak śpiewa.

Reklama

I choć muzyk miał już wówczas żonę i córkę, zamieszkali razem, a Ela dołączyła do zespołu.

W 1971 r. założyli nową grupę. Początkowo występowali pod nazwą Smak Miodu, ale jeden z ich przyjaciół podrzucił im mniej pretensjonalną nazwę 2 plus 1 – i tak już zostało. 

Kilka miesięcy później otrzymali nagrodę w Opolu, a po roku wszystkie rozgłośnie radiowe grały ich „Czerwone słoneczko” oraz „Chodź, pomaluj mój świat”. Tak rozpoczął się triumfalny pochód 2 plus 1 przez listy przebojów.

Bliska znajoma obojga, dziennikarka Maria Szabłowska twierdzi, że choć Janusz był w Elżbiecie zakochany, nie porzucił zabawowego trybu życia. 

A Marek Dutkiewicz, autor tekstów ich piosenek, wspomina, jak dzień przed ślubem słynnej pary udali się z Krukiem w alkoholowy rajd po mieście: „Ocknąłem się na pętli autobusowej na głębokiej Pradze. (…) Z pomocą ludzi życzliwych dotarłem na Ochotę, na Korotyńskiego, i już na schodach wdepnąłem w strumień wody. Płynęła spod drzwi. Moich drzwi. W wannie, w butach i płaszczu, spał Kruk. Zakręciłem wodę, obudziłem Kruka i przypomniałem mu, że tego dnia czeka go ślub”.

Elżbieta miała wszystko: przystojnego i uzdolnionego męża, pieniądze i sławę. Popularność 2 plus 1 w latach 70. nie była wielka – była gigantyczna. 

Nagrody na festiwalach w Opolu, Sopocie i Kołobrzegu, tytuły „Wokalistki Roku” i „Najpopularniejszego Zespołu”, albumy studyjne wydawane co dwa lata, a nawet co rok – to była ich codzienność. A Ela była gwiazdą.

Stroje szyła dla niej najbardziej znana wówczas projektantka mody Grażyna Hase. Nawet samolot potrafił czekać pół godziny ze startem, bo Elżbieta się spóźniała…

Występowali i wydawali płyty także za granicą. Koncertowali m.in. w Berlinie Zachodnim, Związku Radzieckim, na Kubie, w Kanadzie i USA. Podpisali kontrakt z zachodnioniemiecką wytwórnią, a w niemieckich sklepach muzycznych była nawet specjalna półka oznaczona napisem „Zwei Plus Eins”!

Szybko się dorobili. Kupili na Sadybie dom z ogrodem, gdzie życie towarzyskie kwitło. Janusz był z tego powodu w siódmym niebie, Elżbieta – niekoniecznie. 

Maria Szabłowska twierdzi, że bardzo różnili się charakterami: Kruk był człowiekiem otwartym na innych, natomiast Elka zamknięta w sobie.

Trudne to musiały być dla niej czasy, bo w tym domu bez przerwy byli jacyś ludzie. Ci „jacyś ludzie” to m.in.: Jan Borysewicz z żoną Honoratą, Grażyna Hase, muzycy, dziennikarze, a także ówczesny świat biznesu. Jednym słowem – celebryci PRL-u. Ale koleżanek z estrady, wokalistek nie było.

„Elka była postrzegana w naszym show-biznesie jako osoba, która ma urodę, głos, muzykalność, i do tego jeszcze »na własność« kompozytora, który tworzył dla niej wielkie hity. (...) Nie musiała się o nic starać, dostała od życia wszystko na tacy” – mówi Szabłowska.

Żyli, przynajmniej pozornie, jak w bajce. Jednak jako Zwei Plus Eins nie nagrali ani jednej krukowej kompozycji, ani jednej polskiej piosenki. Zostali wynajęci do nagrywania niemieckich pieśni dla Niemców. 

A w drugiej połowie lat 80. wszystko zaczęło się psuć. „Video”, dziewiąty studyjny album 2 plus 1, nie spodobał się publiczności. Janusz Kruk zachorował na serce. Ukrywał to nie tylko przed światem, ale i przed samym sobą, balangując bez opamiętania.

Także w małżeństwie Elżbiety i Janusza pojawiły się rysy. „Dla Kruka każdy pretekst był dobry, aby urwać się z flachą na miasto, i gdyby nie upór Elżbiety, nie skomponowałby nawet połowy tego, co po nim zostało” – twierdzi Marek Dutkiewicz. 

Z pewnością w ich domu brakowało dziecka. Pies Klaudiusz nie mógł wypełnić tej pustki. 

I tak odchodzę bez pożegnania

Kolejna płyta zespołu, „Antidotum”, wydana w 1989 r., przeszła bez echa. Inaczej niż rozwód Elżbiety i Janusza, o którym rozpisywały się media. Elżbieta bardzo to przeżywała. Nie posłużyły jej też kłopoty ze sprzedażą domu: wskutek galopującej inflacji za pieniądze z willi mogła kupić tylko małą kawalerkę w bloku przy ul. Międzynarodowej. 

Janusz tymczasem rozpoczął budowę nowego domu, do którego miał się wprowadzić ze swą trzecią żoną. Wkrótce urodzili mu się dwaj synowie. Założył firmę transportową i… nadal ignorował chorobę.

Gdy zmarł – nagle, na serce – Elżbieta całkiem się załamała.

„Dla niej on był wszystkim" – twierdzi Barbara Sawicka, przyjaciółka matki artystki. 

"To była jej jedyna miłość, jedyny człowiek w jej życiu”. Niektórzy z jej przyjaciół twierdzą, że Ela wierzyła, że Janusz do niej wróci. Jego śmierć ostatecznie pogrzebała te marzenia.

Gdy zdechł jej ukochany pies, przestała wychodzić z domu. 

Podobno dopiero niemiły zapach zaniepokoił sąsiadów. Wezwali pogotowie. Okazało się, że artystka wpadła w głęboką depresję, w domu było brudno. Wkrótce potem kupiła chatę pod Warszawą, wyprowadziła się i zerwała kontakty ze znajomymi.

W 2005 r. TVN wyemitowała odcinek programu „Uwaga”, poświęcony sytuacji Elżbiety. Artystkę przedstawiono jako nędzarkę, która nie płaci rachunków za prąd, a nawet zagląda do śmietników! Po tym reportażu Ela poczuła się jeszcze bardziej osaczona. 

Dlaczego kryjesz się we mgle?

Reportaż miał jednak i pozytywne skutki: znajomi z branży zainteresowali się sytuacją artystki, zaczęli organizować zbiórki pieniędzy i pomoc w otrzymaniu należnych tantiem. Mnóstwo troski okazali Elżbiecie fani. 

Długo opiekowała się nią Paulina, młoda dziewczyna, która dla niej przeprowadziła się do Warszawy. Ale Paulina zmarła nagle na bezdech senny i artystka znów została sama. 

Dziś jeszcze bardziej niż dotąd chroni swą prywatność, a znajomi i najwierniejsi fani, choć utrzymują z nią kontakt, nie zdradzają żadnych faktów z jej prywatnego życia.

***

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Dmoch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy