Reklama
Reklama

Edyta Pazura: Wiele w życiu straciłam

- Czasami myślę, że wolałabym 14 lat pracować na własne mieszkanie, studiować na trzech fakultetach i mieć święty spokój, niż przejść przez to wszystko, przez co ja przeszłam - mówi Edyta Pazura, która właśnie zagrała w filmie swojego męża.

Kiedy przypadkiem spotkała w pociągu Cezarego Pazurę, przez myśl jej nie przeszło, jak potoczą się ich losy. Została jego żoną i urodziła mu córkę, Amelkę.

W jednej chwili stała się bohaterką tabloidów. Postanowiła udowodnić wszystkim, że potrafi zrobić coś na własny rachunek i poprowadziła program w telewizji. Nie chce słyszeć zarzutów, że wszystko osiągnęła dzięki mężowi, mimo że właśnie zagrała epizod w jego filmie "Weekend".

Jakie to uczucie widzieć siebie na ekranie?

Edyta Pazura: To nie pierwszy raz, kiedy zobaczyłam siebie na ekranie. Jakiś czas temu wystąpiłam w spocie reklamującym program Czarka dla Telewizji Polsat. Wystąpiłam w filmie "Weekend" na prośbę męża, ale traktuję to przede wszystkim jako jednorazową przygodę.

Reklama

Miałaś opory?

E.P: - Zrobiłam to dla zabawy, a w Polsce trzeba mieć odwagę, by zagrać w filmie właśnie z tego powodu. Jeśli ktoś coś robi nie dla pieniędzy, a dla zabawy, nie jest mu łatwo. Media zazwyczaj zaczynają to złośliwie komentować. To przykre. Ale cóż, gdybyśmy słuchali tylko tego, co inni mówią, to w ogóle nie powinniśmy wychodzić z domu.

Podobno napisana jest już druga część "Weekendu". Twój mąż, Cezary Pazura, uważa, że postać, w którą się wcieliłaś na końcu filmu, otwiera tę drugą część. Czy można przez to rozumieć, że w kontynuacji zagrasz większą rolę?

E.P: - Nie, bo dla mnie była to tylko przygoda. Nie mam planów aktorskich. Będę pracować zgodnie z moim kierunkiem studiów, czyli zarządzaniem i marketingiem.

Nigdy nie miałaś takich marzeń, żeby zdawać do szkoły teatralnej?

E.P: - W liceum myślałam o aktorstwie, ponieważ byłam aktywnie związana z kółkiem teatralnym. Pamiętam, jak wystawialiśmy "Szelmostwa Skapena" Moliera na szkolnej scenie. Gdy poznałam Czarka, uznałam, że będzie lepiej, abym poszła w zupełnie inną niż artystyczna stronę. Nie chciałam, żeby ludzie mówili, że mąż mi coś załatwił. Wolałam pracować na własny rachunek.

Warto jest rezygnować z marzeń tylko ze względu na opinię innych?

E.P: - Nie warto, ale ja nie powiedziałam, że aktorstwo było moim marzeniem. Szukałam po prostu własnej drogi. Poza tym, teraz na co dzień mam własną szkołę teatralną (śmiech). Mój mąż to wielki, wszechstronny talent aktorski i kabaretowy. Jest moim mistrzem, dużo się od niego uczę i dowiaduję. Od kuchni poznaję jego zawodowy świat.

Zastanawiasz się czasami, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś kiedyś nie wsiadła do pewnego pociągu?

E.P: - Myślę, że każdy zastanawia się, co by było, gdyby... Ale to nie ma żadnego sensu. Dlatego też staram się nie myśleć o tym, jak wyglądałoby teraz moje życie, gdyby nie wydarzyło się to, co się wydarzyło. Sama myśl, że nie ma przy mnie córeczki jest dla mnie przerażająca.

Łatwo było wspólnie pracować nad filmem i w tym samym czasie także wspólnie żyć?

E.P: - Łatwo, bo robimy wszystko, by nie przenosić do domu pracy i odwrotnie. Gdy wracamy wieczorem, zajmujemy się już tylko naszymi rodzinnymi sprawami. Jest to o tyle łatwiejsze, że mamy małe dziecko.

W "Uwadze" TVN-u powiedziałaś, że każdy z nas ma swój krzyż i że dla ciebie było nim związanie się z popularną osobą i konsekwencje tego. Nadal tak to odczuwasz?

E.P: - Tak, choć teraz na szczęście mniej przejmuję się krytyką ze strony mediów.

Wybacz, że odwołam się do mojego doświadczenia, ale ja 14 lat dążyłam do tego, by kupić mieszkanie, w dodatku na kredyt. Kosztowało mnie to mnóstwo pracy i nauki na trzech fakultetach. Tobie, dzięki związkowi ze znanym aktorem, było jednak o wiele łatwiej. Masz poczucie, że dużo w życiu dostałaś?

E.P: - Dużo dostałam, ale też ogromnie dużo straciłam. Trudno to zrozumieć, gdy jest się w zupełnie innej sytuacji. Nagonka ze strony mediów to była próba odebrania mi czegoś cenniejszego niż wartości materialne, bo dobrego imienia i poczucia własnej wartości.

- Czasami myślę, że wolałabym 14 lat pracować na własne mieszkanie, studiować na trzech fakultetach i mieć święty spokój, niż przejść przez to wszystko, przez co ja przeszłam.

A propos krytyki, po premierze "Weekendu" Tomek Jacyków uznał, że masz wystające kości biodrowe i, jak na tak szczupłą osobę, powinnaś ubierać się inaczej. Nie uważasz, że jesteś zbyt szczupła?

E.P: - Czuję się świetnie w swojej skórze. Nie rozumiem, dlaczego miałabym zmieniać swój styl życia ze względu na opinię jednej osoby...

Jesteście z Czarkiem już dwa lata po ślubie. Psychologowie mówią, że to taki moment, kiedy zakochanym spadają z nosa różowe okulary i oboje zaczynają widzieć siebie bardziej realnie, co może powodować kryzys w związku.

E.P: - W naszym związku cały czas jest ogień. Jest nam naprawdę fajnie ze sobą.

Jakie masz teraz marzenia?

E.P: - Takie jak wszyscy: żeby bliscy byli zdrowi, żeby zobaczyć kawałek świata, spełnić się w pracy. Marzy mi się też w przyszłości jeszcze co najmniej jedno dziecko.

Rozmawiała: Iwona Aleksandrowska

(nr 3)

Takie jest życie!
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Pazura | Cezary Pazura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy