Reklama
Reklama

Edyta Górniak zamknęła się w klasztorze!

Edyta Górniak (42 l.) od dawna szukała duchowego wsparcia. Kiedyś w buddyzmie, teraz u benedyktynów w Tyńcu.

Starała się wtopić w tłum pielgrzymów odwiedzających klasztor w Tyńcu. Skromny strój, gładko upięte włosy, duże ciemne okulary.

Nie brała udziału w licznych zajęciach organizowanych przez mnichów, takich jak: warsztaty relaksacyjno-medytacyjne, zajęcia z symboliki ikon, kurs kulinarny. Skorzystała za to z możliwości kontemplacji w pojedynczej celi.

Nie jest pierwszą gwiazdą, która w Opactwie Benedyktynów szuka wyciszenia. Choć przez wiele lat bliski był jej buddyzm, ostatnio zwraca się w stronę religii, w której została wychowana.

Reklama

- Dziękuję Panu Bogu, że przez 25 lat nigdy nie dałam się sprowokować w show-biznesie do tego, żeby spróbować narkotyków - wyznała ostatnio.

- Zawsze chciałam mieć pewność, że mam w miarę możliwości kontrolę nad swoim życiem, a narkotyki odbierają tę kontrolę, doprowadzają do obłędu - stwierdziła.

Znajomi Edyty dopatrują się w jej słowach aluzji do problemów, z jakimi borykał się jej były mąż Dariusz K., który, będąc pod wpływem narkotyków, spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym.

Niewykluczone, że były partner Górniak, ojciec jej syna Allana (11 l.), spędzi kolejnych 12 lat w więzieniu.

Na nią także czyhało wiele pokus. Tym bardziej że od dziecka kumulowały się w niej traumy i była emocjonalnie rozedrgana. Już jako dziewczynka, będąc pół Romką, przeżywała w szkole piekło, bo różniła się od innych dzieci karnacją.

Nie miał jej kto bronić, bo jej biologiczny ojciec porzucił ją i matkę. Ojczym, zamiast wspierać, karał, faworyzował własną córkę, a matka Edyty nie potrafiła mu się sprzeciwić.

Przez wiele lat diwa nie była w stanie wybaczyć jej popełnionych błędów, które odcisnęły piętno na jej życiu emocjonalnym. Przyszła gwiazda, mając 16 lat, padła ofiarą molestowania seksualnego przez biznesmena z Opola - Marka K.

Teraz stres związany z problemami z Allankiem, który na wiele lat może stracić ojca, kompletnie ją rozbił. Potrzebowała wyciszenia. To dlatego pojechała do benedyktynów do Tyńca poszukać wewnętrznej harmonii.

- Stamtąd wróciła pełna pozytywnej energii. I wdzięczna Bogu za to, że dał jej siłę i uchronił ją przed zbłądzeniem - twierdzi jej znajoma.


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Górniak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy