Reklama
Reklama

Edyta Górniak triumfuje

Sąd Okręgowy w Warszawie zakończył trwający od 2005 r. proces cywilny, który 36-letnia piosenkarka wytoczyła autorowi książki pt. "Edyta Górniak: Bez cenzury". Postanowieniem sądu gwiazda ma zostać przeproszona przez autora za podanie nieprawdy. Sąd zakazał również rozpowszechniania publikacji.

Adwokat pozwanego Piotra Krysiaka zapowiada apelację. Jego zdaniem wyrok nie precyzuje, co obejmuje pojęcie życia prywatnego w przypadku Górniak, która sama opowiadała w mediach o swych sprawach osobistych.

Zdaniem Górniak, Krysiak naruszył jej prywatność i podał nieprawdę. W pozwie domagała się od sądu, by nakazał mu przeprosiny, zakazał dalszego rozpowszechniania publikacji i zasądził 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel dobroczynny.

Piosenkarka mówiła, że książka to "nieprawda w 97 proc.", a Krysiak - który nie kontaktował się z nią - powielając plotki o niej, "nadał im nową żywotność". Już w 2005 r. sąd - w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa - zakazał rozpowszechniania książki, podzielając opinię Górniak, że nim zapadnie wyrok, może ona wyrządzić "nieodwracalne szkody". Książka była jednak dostępna, m.in. przez internet.

Reklama

Sam Krysiak mówił, że rzetelnie przedstawił dostępne informacje o artystce. Podkreślał, że niekiedy to ona sama zabiegała, by pisano o niej w mediach - co przekłada się na frekwencję na jej koncertach, liczbę sprzedanych płyt i zaproszeń do telewizji.

Sąd zakazał rozpowszechnienia książki "w części dotyczącej życia prywatnego i wizerunku" Górniak, nakazał Krysiakowi jej przeprosiny w "Gazecie Wyborczej" i "Super Expressie" oraz zobowiązał go do wpłaty 10 tys. zł na fundację Anny Dymnej. Ponadto ma on zwrócić Górniak 15 tys. zł kosztów procesu.

Według sądu autor naruszył dobra osobiste powódki, takie jak "prawo do prywatności, cześć i dobre imię". Sędzia Maria Piasecka mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że każdy ma prawo do ochrony prywatności, także powódka. Dodała, że w książce znalazły się takie informacje o niej jak: "dzieciństwo, relacje z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem, jej związki z mężczyznami, próby samobójcze, miejsce zamieszkania, sytuacja finansowa". "To wszystko jest objęte ochroną życia prywatnego" - podkreśliła sędzia.

Zarazem oświadczyła, że takiej ochronie nie podlegają informacje z książki o życiu zawodowym Górniak. Dlatego sąd uznał, że Krysiak nie naruszył dóbr powódki, opisując np. początki jej kariery, nakłady płyt i ich oceny, kulisy konkursu Eurowizji.

Według sądu bezprawności działania pozwanego nie wyłącza fakt, że część informacji powódka mogła ujawnić sama. "Pozwany nie wykazał bowiem, które informacje ona sama upubliczniła, a jeśli tak, to czy w autoryzowanych wywiadach" - argumentowała sędzia Piasecka. Dodała, że pozwany nie dowiódł też, że podane przezeń wiadomości o powódce są prawdziwe.

Po wyroku pełnomocnik Krysiaka mec. Marek Gromelski powiedział PAP, że będzie apelował, ponieważ "wyrok powtarza koncepcje pozwu". "Nie definiuje też, co jest objęte sferą życia prywatnego, a co nie" - dodał. Podkreślił, że "artysta estradowy żywi się tym, że publiczność wiele o nim wie". Sam Krysiak mówił, że nie wie, co wolno byłoby mu napisać w ewentualnej nowej książce. Na ogłoszeniu wyroku nie było żadnej ze stron.

Przypomnijmy: Edyta Górniak wytoczyła kilka procesów mediom za naruszanie prywatności. Wygrała m.in. proces z "Super Expressem" za publikacje o niej, kiedy była w szpitalu, gdzie urodziła syna; z "Faktem" zawarła zaś w takiej sprawie ugodę. Piosenkarka mówiła, że w trakcie ciąży była nękana przez media, a do szpitala, w którym rodziła, "wkradali się" fotoreporterzy. W 2004 r. Górniak ogłosiła nawet koniec artystycznej kariery w związku z tym, a dziennikarzy nazwała "szczurami, które mają krew na rękach".

PAP/pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy