Reklama
Reklama

Dziś 13. rocznica śmierci Lady Di

Data 31 sierpnia 1997 roku zapisała się w pamięci wielu, jako data śmierci "królowej ludzkich serc" - bo taki przydomek zyskała jeszcze za życia Diana Spencer. Zginęła, tak jak żyła w blasku fleszy, uciekając przed wścibskimi obiektywami paparazzich, których obwinia się o tragiczny koniec Lady Di.

Paryż godzina 0.24. Mercedes-Benz S280, którym jechała księżna i jej przyjaciel Dodi Al-Fayed, przy prędkości 105 km na godzinę zahaczył o białego Fiata Uno, który miał należeć do paparazziego Jamesa Andersona.

W momencie zderzenia Mercedes odbił się od białego Fiata uderzył w trzynasty słup w tunelu pod mostem de l'Alma. Kierowca Mercedesa, Henri Paul i Dodi zginęli na miejscu. Ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones, odniósł poważne obrażenia. Diana została przewieziona do szpitala Pitie-Salpetriere, gdzie zmarła niedługo później wskutek rozległych obrażeń wewnętrznych.

Reklama

Po wypadku spekulacjom nie było końca: doniesienia o rzekomej ciąży Di, przeplatały się z pogłoskami, że kierowca limuzyny Henri Paul prowadził pod wpływem alkoholu. Pojawiły się także spekulacje dotyczące zamachu na życie Diany. Jej życie i śmierć stanowiły prawdziwą pożywkę dla prasy brukowej, która śledziła każdy jej ruch.

Młoda, nieśmiała, zakompleksiona arystokratka w jednej chwili stanęła przed obliczem sztywnych zasad etykiety, zimnych pałacowych korytarzy i równie niedostępnego męża, Księcia Karola, którego od początku podejrzewano o romans z wieloletnią przyjaciółką Camillą Parker Bowles, jego obecną żoną.

Rozgoryczona i przytłoczona małżeństwem, które od początku pozostawiało wiele do życzenia, Di poświęciła się działalności charytatywnej. Jako ciepła i otwarta osoba przełamywała wszelkie granice i uprzedzenia. Podając rękę choremu na AIDS przekonała świat, że nie można się zarazić przez dotyk.

Wiele uwagi i energii poświęciła kampanii przeciwko minom. W 1997 roku udała się do Angolii jako wolontariuszka Czerwonego Krzyża. Jednak to życie prywatne królowej ludzkich serc wzbudzało więcej emocji niż jej stanowisko w sprawie min.

Zachwycała szykiem i zadziwiała skromnością, którą starała się wpoić swoim synom. Otwarta, piękna i ciepła - tak odmienna od swojego męża - stała się ulubienicą Brytyjczyków. Cały świat opłakiwał jej śmierć, pałac Buckingham zalewały tysiące kwiatów i łez.

Ludzie nie zapomnieli o Dianie. Na 10. rocznicę jej śmierci wybito specjalne monety z jej wizerunkiem. Wizerunkiem, który jak twierdziła, najlepiej uchwycił słynny fotograf Mario Testino, podczas jej ostatniej sesji.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy