Reklama
Reklama

Dorota Szelągowska: Z ojczymem za pan brat!

Dorota Szelągowska (38 l.) jest szczęśliwa, bo w jej rodzinie w końcu zapanowała zgoda i spokój...

Na instagramie zamieściła serdeczne zdjęcie z mamą, Katarzyną Grocholą (62). Obie pozują z uśmiechem od ucha do ucha. 

„Mamunia” – czule podpisała fotkę Dorota.

Tym samym ucięła spekulacje, że jej relacje z mamą ciągle są skomplikowane i nieprzypadkowo nie chciały pojawić się na swoich ślubach. To już przeszłość!

"Moja mama wyszła za mąż, ja wzięłam ślub, nasze relacje zmieniły się na korzyść" – zapewnia dzisiaj Szelągowska. 

Potwierdza też, że z mamą spotykają się dużo częściej niż kiedyś. Zniknęły dawne żale, nie ma tarć i pretensji.

Reklama

Cieszą się swoim towarzystwem i bardzo o siebie dbają.

Ten przełom to w dużej mierze zasługa zmian, jakie zaszły w życiu mamy pani Doroty, znanej pisarki. W sierpniu mija rok od ślubu Katarzyny Grocholi ze Stanisławem Bartosikiem.

Ojczym Doroty jest cenionym muzykiem z dyplomem Akademii Muzycznej w Poznaniu. Wrażliwy, mądry, rozważny, w niespokojne życie mamy gwiazdy TVN-u, wprowadził harmonię. 

Dał jej poczucie bezpieczeństwa. Po kilku miłosnych rozczarowaniach bardzo tego potrzebowała.

"Mama jest spokojna, szczęśliwa, ma fajnego męża" – z ulgą w głosie mówi Dorota. 

Jej znajomi potwierdzają, że z nowym ojczymem ma świetny kontakt. Mogą ze sobą rozmawiać godzinami, mają wspólne pasje. Oboje są wrażliwi na piękno, lubią muzykę klasyczną. 

Mąż pani Katarzyny był pod wielkim wrażeniem talentu prowadzącej „Dorota was urządzi”. Zachwycił go dom, jaki zaprojektowała na Mazurach. Z mamą Doroty są tam bardzo mile widzianymi gośćmi. 

Trudno uwierzyć, że Dorota przez długi czas miała do mamy żal. W pamięci miała swoje dzieciństwo. Momentami było ono naprawdę dramatyczne. 

"Działy się różne złe rzeczy" – przyznaje bez ogródek.

Kiedy Dorota była mała, jej mama związała się alkoholikiem i pedofilem. Kolejna trauma to choroba mamy. Pisarka zmagała się z chorobą nowotworową i pochłonęła ją walka o życie.

"Nie dostałam tyle wsparcia w dzieciństwie, ile powinnam była dostać. Ale to dlatego, że moja mama miała raka, moja mama umierała... Miała własne problemy. Myślę, że dała mi tyle miłości, ile była w stanie. Ale to chyba nie było wystarczająco" – broni dziś mamy.

Czas leczy rany. Leczy je skuteczniej, gdy w życiu pojawia się ktoś, kto daje przyjaźń, pomoc, zrozumienie. Pani Dorota darzy ojczyma szacunkiem i zaufaniem.

Przy nim jej mama promienieje. A gdy jest szczęście, wszystko zaczyna się układać!

***


Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Szelągowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy