Reklama
Reklama

Dominika Figurska zdradza receptę na... udane małżeństwo: Szukać kompromisów

Dominika Figurska (38 l.) i Michał Chorosiński (41 l.) pokonali małżeński kryzys. Dziś twierdzą, że życiowy zakręt dał im niebywałą siłę i sprawił, że uczucie w ich związku na nowo odżyło.

Nie ukrywa pani, że w waszym związku zdarzały się trudne momenty. Jak walczyła pani o swoją rodzinę?

Dominika Figurska: - Uważam, że jeśli ktoś założył rodzinę, to nie ma ważniejszej rzeczy niż walka o to, żeby w niej było dobrze. Trzeba szukać dróg porozumienia. Starsza znajoma, 45 lat w małżeństwie, powiedziała mi: "Po 25 latach jest względny spokój, ale pierwsze 25 to docieranie się". Trzeba razem zjeść kilka beczek soli i będzie dobrze. Szukać kompromisów.

Z czego rodzi się kryzys?

Reklama

- Z braku zrozumienia, przebaczenia, nieumiejętności prowadzenia dialogu, z ran. Z braku szacunku. Każdy z nas jest innym człowiekiem, o odmiennych doświadczeniach. Rezygnacja z własnych racji, przyzwyczajeń to trudne zadanie. Dojrzewanie to długi i czasem bolesny proces. Mówi się: chcesz zmienić świat, zacznij od siebie. I rzeczywiście, wtedy wszystko wokół zacznie się zmieniać. Mówimy o małżeństwie, jakby to była droga przez mękę. A tak nie jest. Czasem bywa ciężko, ale ile jest radości, szczęścia. To wspaniale mieć obok przyjaciela, kochanka, opiekuna i kumpla do wszystkiego. Najbliższą osobę, z którą tak wiele nas łączy, mamy wspólne cele, np. wychowanie dzieci.

Państwo macie aż pięcioro pociech. Wielodzietna rodzina wciąż budzi emocje.

- Teraz to chyba głównie matematyczne. Wiele osób przelicza, ile kto ma z 500 plus. Problemy osób samotnych lub rodziców jedynaków, różnią się od tych, które mają kilkoro dzieci. Dlatego najlepiej czuję się w środowisku rodzin wielodzietnych.

Ma pani cudowne, mądre, świetnie wychowane dzieci. Jak osiąga się taki wynik?

- Nie jesteśmy idealnymi rodzicami, ale naprawdę dużo robimy dla naszych pociech. Podporządkowujemy im życie. Towarzyszymy im w codzienności, pomagamy rozwiązywać problemy. Przykładamy wagę do edukacji. Dzieci uczą się w bardzo dobrych szkołach. Staramy się, żeby każde mogło rozwijać swoje pasje, a one są kompletnie różne. Na przykład córka interesuje się teatrem, kocha konie. Syn jest uzdolnionym sportowcem. Trzy razy w tygodniu wozimy go 35 km w jedną stronę do klubu na trening. Druga córka trzy razy w tygodniu ma szermierkę. Jesteśmy korepetytorami, zaopatrzeniowcami, taksówkarzami. Ale przede wszystkim chcemy, aby czuły się bardzo kochane i marzymy, by były dobrymi, szczęśliwymi ludźmi.

Jak dzielicie obowiązki?

- Uprawiamy wolny zawód, a to wbrew pozorom sprzyja życiu rodzinnemu. Staramy się najwięcej pracować, gdy dzieci są w szkole. Czasem nie ma nas dłużej, innym razem jesteśmy non stop. Uważam, że najważniejsza jest jakość wspólnie spędzonego czasu.

A czy z mężem macie czas tylko dla siebie?

- Dobre relacje między małżonkami promieniują na pozostałych członków rodziny. Chodzimy czasem na romantyczne randki. Nie rozmawiamy wtedy o dzieciach, pracy i rachunkach. Jednak największą radość odczuwam, gdy jesteśmy wszyscy razem. Uwielbiam ten harmider, kiedy kilka osób mówi naraz. Całe nasze życie, które miało przecież swoje góry i doliny, jest piękne i ma głęboki sens.

Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu "Dobry Tydzień"

Rozmawiała: Małgorzata Jungst

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dominika Chorosińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy