Reklama
Reklama

Doda zaatakowana na koncercie!

Piosenkarka omal nie straciła oka! To nie plotka! Podczas koncertu w Łańcucie zdarzył się przykry incydent. Jeden z fanów wymierzył Dorocie (23 l.) zapalniczkę prosto w oko...

Na koncert Dody publiczność przyszła uzbrojona, m.in. w pomidory, butelki i... zapalniczki. Powód? Miasto obiegła plotka, że wokalistka miała rzekomo nazwać jego mieszkańców "wieśniakami" w jednej z rozgłośni radiowych.

Oliwy do ognia dolał fakt, że wokalistka spóźniła się na koncert ponoć prawie godzinę. Zaśpiewała kilka piosenek, po czym dostała zapalniczką w oko od jednego z mieszkańców. Spuściła kurtynę milczenia i zeszła ze sceny.

Po kilku minutach powróciła, by dokończyć występ, ale i tak skończyła wcześniej.

Reklama

Teraz, gdy emocje już opadły, Doda apeluje na swojej stronie internetowej: "Ludzie, nie bądźcie zwierzętami". Dementuje też pogłoski, że miała powiedzieć: "Jadę zobaczyć, jak się bawią wieśniaki".

"Jest to świnia, podkładana naszemu zespołowi ilekroć jedziemy grać do mniejszych miejscowości (...) Nie kumam komu zależy na włożeniu w moje usta słów, których nigdy nie powiedziałam" - twierdzi Rabczewska.

Doda sama pochodzi z małej miejscowości. "Nie jest to dla mnie wyznacznik dobrej czy złej publiczności. Zanim więc zaczniecie osądzać albo powielać tą bzdurę, poszukajcie wywiadu w gazecie, radiu, chata, czegokolwiek na dowód tych pomówień" - doradza piosenkarka.

Rabczewska nazwała napastnika "pustym łbem". "Jeżeli znowu jakiś pusty łeb będzie chciał czymś rzucić na scenę, niech pomyśli, że artysta który ma Wam dostarczyć przyjemność, może stracić oko, albo życie (w przypadku butelki, o takich akcjach tez słyszałam)" - żali się Doda.

Dodaje, że w jej mieście Piasek "o mało nie dostał cegłówką", na Śląsku Mezo został obrzucony pomidorami.

Jaki artysta, taka publiczność.

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy