Reklama
Reklama

Danuta Szaflarska przeżyła 102 lata, ale w jej życiu nie było kolorowo. O tym mało kto wie!

Danuta Szaflarska (†102 l.) dwa razy wychodziła za mąż i dwa razy się rozwodziła. Rolę żony mogła doskonale odegrać w teatrze, ale w życiu już tak dobrze nie było. Choroby, tragiczne śmierci bliskich, rozczarowania, kłopoty z alkoholem, doświadczenie wojny - tego wszystkiego aktorka zaznała w swoim długim życiu.

- Zazdrościłam innym dzieciom normalnego domu. Bo ja miałam strasznie samotne dzieciństwo - mojej mamy często nie było, a jak była, to odpoczywała po pracy. Szkołą się nie interesowała, na wywiadówkach nie bywała - gorzko wyznała Agnieszka Kilańska-Cypel, młodsza córka sławnej aktorki, w książce "Szaflarska. Grać, aby żyć".

Danuta Szaflarska urodziła się w rodzinie nauczycieli Wandy i Aleksandra w Kosarzyskach koło Piwnicznej-Zdroju 6 lutego 1915 r. w imieniny Doroty. Ale w jej dokumentach wpisano datę 20 lutego. Zdecydowała tak jej przesądna matka, która nie chciała, by... kojarzono ją z kobietą mieszkającą po sąsiedzku, nazywaną "głupią Dorcią". 

Reklama

Gdy Danusia miała dwa latka, zachorowała na szkarlatynę, podobnie jak jej starsza siostra Irena. Ona wyzdrowiała, Irenka zmarła. Siedem lat później nagle umarł, na atak ślepej kiszki, jej ukochany tata, o którym zawsze mówiła z czułością. To był dla niej kolejny cios. Po jego śmierci matka z dziećmi wyprowadziła się z Kosarzysk do Nowego Sącza... 

Po ukończeniu szkoły Danusia rozpoczęła naukę w Wyższej Szkole Handlowej w Krakowie, ale jej nie skończyła, bowiem zachorowała na tyfus. Gdy wyzdrowiała, za namową kolegów zdała egzaminy do szkoły aktorskiej w Warszawie. Podczas wieczorku integracyjnego dla studentów poznała pianistę Jana Ekiera i się w nim zakochała. Zostali parą, jednak wkrótce musieli się rozstać, gdy Szaflarska z dyplomem ukończenia studiów w kieszeni dostała posadę w wileńskim Teatrze Polskim. 

To tam zastała ją wiadomość o śmierci ukochanego brata Jerzego, który 27 września 1939 r., dwa tygodnie po jej scenicznym debiucie, zginął, walcząc za ojczyznę. Była tym tak wstrząśnięta, że przez pół roku topiła rozpacz w alkoholu. Z załamania wydobył ją ukochany Jan, który dotarł do niej, wędrując na piechotę przez sześć dni. Przyniósł obrączki i się jej oświadczył. Ślub wzięli 3 września 1941 r. 

Małżeństwo, jak mówiła aktorka, zawarła z miłości, ale też z lękiem, że ograniczy jej wolność. Półtora roku później przyszła na świat ich córeczka Maria. To nie był dobry czas na rodzenie dzieci. A wkrótce wybuchło jeszcze Powstanie Warszawskie, w którym Danusia walczyła jako łączniczka AK. Drżała o życie córki, gdy ta zachorowała na czerwonkę. Od śmierci ocaliła ją odżywka witaminowa podarowana Dance przez jednego z kolegów... 

Szczęśliwie wraz z mamą, córeczką i mężem, którego wyciągnęła z obozu, doczekała końca wojny. Nie udało jej się jednak uratować małżeństwa, które rozpadło się w 1947 r. - Mąż po wojnie zażądał, abym rzuciła zawód. I rozstaliśmy się - wspominała. 

Wtedy w jej życiu pojawił się Tadeusz Orłowski, lekarz, poznany w stolicy Tatr, z którym przez krótki czas stanowili parę. Załatwił jej chorej na płuca córce dwuletni pobyt w zakładzie leczniczym w Zakopanem. - Przypuszczam, że przez to pozostawienie mnie w prewentorium całe życie mam lekko zwichrowane, lękam się, że będę odrzucona - zdradziła Maria w książce "Szaflarska. Grać, aby żyć". 



Czytaj dalej na następnej stronie.

Aktorka nie wyszła jednak za lekarza. Na drugiego męża wybrała rozwodnika Janusza Kilańskiego, z zawodu aktora. Ślub wzięli 29 stycznia 1952 r., a za dwa lata pojawiła się na świecie ich córka Agnieszka. Jej narodzin nie dożyła mama aktorki, która zmarła 13 maja 1953 r. 

Szaflarska nie pojechała na jej pogrzeb, bo Erwin Axer, kierownik teatru, w którym grała, nie zwolnił jej na tę smutną uroczystość. Nie mogła się z tym pogodzić. Targały nią też wyrzuty sumienia, że gdy Wanda żyła, nie miała dla niej czasu. - Moja mama zawsze mnie prosiła, żebym do niej pisała. Ja odpowiadałam: "Dobrze, dobrze" i dalej nie pisałam. Kochałam ją, ale byłam leniwa i teraz tego żałuję - szczerze wyznała. 

Kolejnym ciosem dla Danki było rozstanie z Januszem. Aktorka o powodach, które doprowadziły do ich rozwodu w 1959 r., mówiła mgliście, ucinając pytania twierdzeniem, że aktorstwo zagraża trwałości małżeństwa. 

Dużo lepiej niż w sprawach sercowych radziła sobie na scenie. Córka Agnieszka uważa jednak, że za miłość matki do aktorstwa zapłacili jej najbliżsi. Zajęta swoją pasją rodzicielka nie miała dla niej czasu nawet podczas urlopu. 

- Jeździłyśmy oddzielnie, wakacje dla mamy były świętością. Do ósmego roku życia byłam pod opieką gosposi, bez rodziców, a jak skończyłam 9 lat, to już zupełnie sama. To znaczy odwoził mnie tata. Miałam wynajęty pokój u górali, opłacone posiłki (...) No i tak się bujałam sama przez dwa miesiące wakacji. Z jednej strony z poczuciem własnej "dorosłości", z drugiej okropnie samotna! Wspominam to jako koszmar - zdradziła córka. 

Mimo upływu lat Agnieszka pamiętała też słowa mamy, które tkwiły w niej jak zadra: "Wobec mnie bywała surowa. Kiedyś obrzuciła mnie wzrokiem i odparowała: "Ale jesteś gruba. Aż przykro na ciebie patrzeć". Gdy teraz oglądam swoje zdjęcie z nastoletniości, to wcale gruba nie byłam". 

Ale trudne życie odcisnęło też piętno na zdrowiu artystki. Dopiero po latach w czasie badań wyszło, że gdy kiedyś zasłabła na scenie - to był zawał... Niedługo zaś przed 101. urodzinami, podczas próby spektaklu, upadła tak niefortunnie, że złamała biodro. Po operacji długo nie mogła się wybudzić, jednak los podarował jej jeszcze rok życia.

 Odeszła w szpitalu 19 lutego 2017 r. Pochowano ją na warszawskich Powązkach w urnie, jak sobie życzyła, lękając się, że obudzi się w trumnie... 

***
Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Danuta Szaflarska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy