Reklama
Reklama

Bojarska-Ferenc o "wlewach witaminowych" Lewandowskiej: Muszą być pod kontrolą lekarza

Mariola Bojarska-Ferenc (57 l.) jest zachwycona "wlewami witaminowymi" polecanymi przez Ankę Lewandowską (29 l.). Propagatorka zdrowego stylu życia podkreśla, że bardzo pomogły jej dojść do formy.

Mariola Bojarska-Ferenc (57 l.) jest zachwycona "wlewami witaminowymi" polecanymi przez Ankę Lewandowską (29 l.). Propagatorka zdrowego stylu życia podkreśla, że bardzo pomogły jej dojść do formy.

Żona "Lewego" w ostatnim czasie popularyzuje specjalne koktajle witaminowe podawane dożylnie za pomocą kroplówki. Mają one za zadanie wspomóc dietę i uzupełnić brak konkretnych witamin. Zdjęciami z porannej terapii Anka dzieli się w mediach społecznościowych.

Internauci sceptycznie jednak podchodzą do lansowanej przez nią mody, nie szczędząc często w komentarzach krytyki. A co na ten temat sądzi Mariola Bojarska-Ferenc. Okazuje się, że propagatorka zdrowego stylu życia stosowała "wlewy" i bardzo je sobie chwali.

"To wszystko dzieje się pod kontrolą lekarza. Ludzie na chama chcą kogoś skrytykować dla samej krytyki, a każdy od czasu do czasu, jeśli ma ubytki witamin i lekarz stwierdzi, że jest to potrzebne, może skorzystać z tego" - mówi w rozmowie z nami.

Reklama

"Sama, kiedy miałam słabsze dni, korzystałam z wlewów, żeby wzmocnić organizm. Mogę powiedzieć, że nie zaszkodziło mi to, a wręcz pomogło, miałam więcej energii, ale zaznaczam: działo się to pod kontrolą lekarza" - tłumaczy.

Bojarska-Ferenc pytana o tzw. fitterroryzm, którego reprezentantkami są Ewa Chodakowska czy właśnie Anka Lewandowska, podkreśla, że zdecydowanie jest przeciwna.

O trenerach zresztą nie ma najlepszego zdania - uważa, że nie mają oni najczęściej ani wykształcenia (taki zarzut padł z jej ust m.in. pod adresem Ewy Chodakowskiej), ani wystarczającego przygotowania.

"Trenerów w tym kraju namnożyło się miliony, a to wszystko w wyniku ustawy, zgodnie z którą zawód trenera może uprawiać każdy. Wystarczy mieć 18 lat. Nie trzeba mieć żadnych papierów, kursów, studiów. Wystarczy sobie na koszulce napisać 'trener personalny' i można zarabiać pieniądze. Ja nie chcę, by mnie ktoś nazywał trenerem, bo ja ciężko pracowałam na to, kim jestem. Skończyłam studia, byłam na czterdziestu kongresach światowych, napisałam książki nie byle jakie, zrobiłam około trzech tysięcy programów telewizyjnych.

Jeśli kobiety dają się terroryzować trenerom, to coś nie tak jest z ich psychiką i powinny udać się do psychologa" - mówi Mariola Bojarska-Ferenc, zaznaczając, że obecnie odchodzi się od fitnessu na rzecz wellnessu.

"Żeby osiągnąć sukces, trzeba mieć nie tylko dobre wykształcenie, ale i świetnie wyglądać, mieć dobre relacje międzyludzkie. To wszystko daje wellness" - przekonuje.


pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy