Reklama
Reklama

Bohdan Smoleń nie żyje

Bohdan Smoleń zmarł 15 grudnia po długiej i ciężkiej chorobie. Miał 69 lat.

Los nie oszczędzał satyryka. Przeszedł trzy udary, które poczyniły ogromne spustoszenie w jego organizmie. Ostatni w 2015 roku. Miał problem z poruszaniem się i komunikacją.

Jednak dzięki koncertom charytatywnym i aukcjom mógł się rehabilitować i pracować z logopedą.

Od kwietnia, gdy koledzy zakończyli zbierać pieniądze na jego leczenie, kilka razy trafiał do szpitala. "Ostatni raz było to podczas tegorocznych wakacji w sierpniu" - mówiła "Życiu na Gorąco" Joanna Kubisa z Fundacji Stworzenia Pana Smolenia, dodając, że artysta miał problem z przełykaniem, co zagrażało jego życiu i mogło skutkować zachłystowym zapaleniem płuc.

"Kilka pobytów w szpitalu pana Bohdana nadszarpnęło naszą kupkę pieniędzy, którą udało się zebrać".

Reklama

Największe jednak nieszczęścia zdarzyły się w życiu rodzinnym. W 1989 roku 15-letni syn Piotr odebrał sobie życie. Rok później tragedii nie udźwignęła żona satyryka, Teresa, która również popełniła samobójstwo. Bohdan Smoleń, który został sam z dwójką synów, popadał w depresję. Na kilka lat wycofał się z życia publicznego i zawodowego. W końcu jednak odnalazł sens życia.

W 2007 roku założył Fundację Stworzenia Pana Smolenia, która poprzez hipoterapię pomaga chorym dzieciom. Jednak w 2011 roku fundacja zaczęła podupadać, zaczęło brakować funduszy na pomoc dzieciom. Dlatego satyryk, gdzie tylko mógł, apelował o pomoc oraz pieniądze na siano dla koni, remont boksów i wolontariat. Niestety, odzew dobrych ludzi nie był wystarczający. To wszystko sprawiło, że znowu się załamał.  Dwa lata temu znalazł się na wózku inwalidzkim. Zupełnie stracił ochotę do życia.

W 2009 roku artysta odebrał Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" oraz za działalność charytatywną Order Ecce Homo i "Gwiazdę Dobroczynności".

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama