Reklama
Reklama

Beata Tadla: Muszę przeczekać ten trudny czas

Gdy po czterech latach pracy w Telewizji Publicznej Beata Tadla (41 l.) została zwolniona z telewizyjnej Jedynki, przeżyła szok. Nie miała planu awaryjnego, przyszłość jawiła się jej w ciemnych barwach. Jednak nie poddała się. Ogromnym wsparciem okazał się dla niej wówczas ukochany Jarosław Kret (53 l.). Niespełna pół roku później on również podzielił jej los. Dziś to, co najgorsze, już za nimi. Dziennikarka została twarzą Nowa TV. "Na żywo" opowiedziała, jak poukładała swój świat, jaką jest mamą i czy prawdą jest, że partner będzie pracował w tej samej telewizji.

W nowej pracy jest pani od rana do wieczora. Jak to się ma do pani postanowienia - mniej stresu, więcej odpoczynku.

Dzięki temu, że atmosfera w pracy jest świetna, mogę się go trzymać, szczególnie tej pierwszej części. Stres oczywiście jest, ale tylko ten związany z presją czasu. Gdyby go nie było, zastanawiałabym się, czy wszystko ze mną w porządku (śmiech).

A co z odpoczynkiem? Gdzie ładuje pani akumulatory?

Moim azylem jest dom, do którego wracam z uśmiechem, i w którym budzę się o godzinie 6.30, by wyprawić dorastającego syna do szkoły. Jestem mamą dbającą o to, by zdrowo jadł, by w jego posiłkach były witaminy, białko i zdrowe węglowodany oraz nie za dużo tłuszczu. Są takie mamy, które dają tylko pieniądze na drugie śniadanie. To nie ja. Wracając do stresu, to największy pojawiłby się wtedy, gdy lodówka byłaby pusta, a Jasiek nie miałbyobiadu czy kolacji. Przygotowanie posiłków mnie relaksuje. Tak samo, jak filmy. Czasem muszę pogodzić jedno i drugie. Np. oglądamy z Jarkiem fascynujący serial, a ja jednocześnie robię obiad na następny dzień.

Reklama

Gdy idzie pani do szkoły na zebranie do syna, wyczuwa pani respekt?

Nie, jestem traktowana jak każdy rodzic. Ja jestem zwykłą mamą, Janek - zwykłym nastolatkiem. Ma swoje zachowania, które nie do końca pochwalam. Po prostu muszę ten okres burzy i naporu przeczekać. Też kiedyś byłam w tym trudnym wieku.

Czy wychowanie syna jest tylko na pani głowie, czy ma pani wsparcie?

Dzielimy się opieką z byłym mężem, tatą Janka. W tym względzie jest między nami pełna zgoda.

Można powiedzieć, że stworzyła pani idealny model patchworkowej rodziny?

Co więcej, jestem szczęśliwa, poukładałam sobie relacje, mam grono przyjaciół, byłego męża, z którym się dogaduję, świetnego syna i wspaniałego partnera, a do tego kochanych rodziców. Nie mam pretensji do świata, co najwyżej do siebie. Czasem mam wrażenie, że jestem trochę zbyt surowa wobec najbliższych. Ale to pewnie dlatego, że sama od siebie dużo wymagam.

Czy to dążenie do perfekcji nie jest męczące dla otoczenia?

Ale i w tym temacie dużo się zmienia. Stopniowo coraz bardziej biorę sobie do serca sugestie bliskich, że świat się nie zawali, jeśli czegoś nie zrobię w tej chwili, tylko później. Uczę się i są już postępy. Kiedyś talerz stojący na stole pięć minut dłużej, niż powinien, bardzo mnie denerwował. Teraz może stać do rana. Choć to i tak rzadkie, bo lubię sprzątać na bieżąco.

Wracając do pani partnera, znów pracuje pani z ukochanym w tej samej stacji telewizyjnej?

Jarek był już na gościnnych występach w Nowa TV. Wszystko jest na dobrej drodze.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy