Reklama
Reklama

Barbara Brylska: Najpierw zdrady męża, później śmierć córki. "Nie ma dnia bym nie myślała o niej"

Po latach milczenia były mąż aktorki Barbary Brylskiej mówi o poczuciu winy. Gdyby mógł, cofnąłby czas.

Ludwik Kosmal zgodził się wystąpić w rosyjskim filmie dokumentalnym o Barbarze Brylskiej (76). Za naszą wschodnią granicą aktorka ciągle ma status gwiazdy. Dokument powstał, by przypomnieć jej sylwetkę i kultowy w Rosji film "Ironia losu" z 1975 roku, w którym zagrała główną rolę.

Były mąż Brylskiej szczerze opowiedział o ich wspólnym, burzliwym życiu i traumie po śmierci w wypadku samochodowym 20-letniej córki Basi. Ludwik Kosmal do dziś nie może pogodzić się z tą stratą. - Pocieszałem się podróżując po Azji, Skandynawii i Afryce. Nic nie pomagało. Ciężko mi cieszyć się życiem - wyznaje w rozmowie. W czasie pogrzebu Basi głośno szlochał. Ciągle ma poczucie winy. - Wiem, że popełniłem w życiu wiele błędów, może chciałbym cofnąć czas, ale to już niemożliwe - mówi skruszony.

Reklama

Znajomi Barbary twierdzą, że śmierć córki potraktował jako karę za swoje grzechy. A miał ich sporo na sumieniu. - Mąż zdradzał mnie zawsze, ale nigdy się do tego nie przyznał, choć miałam dowody. Długo cierpiałam, walczyłam, byłam tak w nim zakochana. Wreszcie kupiłam dom letniskowy pod Wyszkowem, żebym miała gdzie od niego uciec i spokojnie żyć - mówi Brylska.

Kosmal zapytany, czy był dobrym mężem, wyjaśnia: - Nie wiem, co to znaczy dobry czy niedobry mąż. Nasz związek długo był udany, potem bywało różnie.

Dla aktorki strata ukochanej córki to do dziś wielka trauma.

- Przez trzy lata płakałam i nie wychodziłam z domu. Nie mogłam oczu otworzyć, bolały mnie od tego płaczu. Wala, żona Jurka Hoffmana, w końcu wysłała mnie do lekarza i musiałam poddać się operacji. Nie ma dnia bym nie myślała o Basi - mówi wzruszona.

Zaraz po telefonie ze szpitala, kiedy dowiedziała się, że córka zginęła, pomyślała: "Ja też nie chcę żyć". Wtedy jej 10-letni synek Ludwik poprosił: "Mamo, nie umieraj. Proszę, żyj dla mnie".

Także Daniel Olbrychski (72), przyjaciel Brylskiej, dowiedziawszy się o tragedii, przysłał telegram "Basiu, żyj!". - Syn jest moją wielką radością. Gdyby go nie było na świecie i mnie by nie było - wyznaje.

Dziś aktorka cieszy się także dwójką wnuków: Szymonem i Kubą. Czas nieco zabliźnił rany i Brylska ma dziś z mężem w miarę poprawne relacje. - Czy żałuję, że za niego w ogóle wyszłam? Nie. Wielkim szczęściem były dla mnie narodziny dzieci: Basi i Ludwika. A wtedy, kiedy braliśmy ślub, byłam naprawdę szaleńczo zakochana.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy