Reklama
Reklama

Artur Orzech mógł zginąć. Nigdy wcześniej o tym nie opowiadał!

Pewnie do dziś byłby wykładowcą języka perskiego, gdyby nie radio. Muzyka, która jest największą pasją Artura Orzecha (51 l.), stała się też częścią jego zawodu. Od 1994 roku komentuje konkursy Eurowizji, a od niedawna jest gospodarzem programu "Świat się kręci". Stroni od imprez, nie daje powodów do plotek.

Dlaczego Polakom nie udało się ani razu wygrać Eurowizji?

Artur Orzech: - Cierpliwości! Niemcy czekali na swój sukces w konkursie 40 lat, więc wszystko przed nami. Konkurs odbywa się według ściśle określonych zasad i one trochę ograniczają wolność artystyczną. Ale idzie nam całkiem nieźle. A poza tym Eurowizja jest nieprzewidywalna...

Czemu zrezygnował pan kiedyś z czynnego uprawiania muzyki?

- Miałem świadomość, że żeby coś robić - trzeba to robić dobrze, a nie po łebkach. Odszedłem z zespołu Róże Europy w momencie, gdy dostałem propozycję pracy na uczelni. Uznałem, że nie sposób pogodzić koncertów z pracą naukowca. Nie chciałem jeździć po Polsce w czarnej skórze, z gitarą w ręku, i udawać wiecznie młodego muzyka.

Reklama

Podczas studiów wyjechał pan na stypendium do Afganistanu. Dlaczego właśnie tam?

- Ponieważ studiowałem iranistykę, a potem przez 12 lat byłem wykładowcą języka perskiego. Zdecydowałem się na wyjazd, wierząc, że poznać obcy język można tylko wśród ludzi, którzy się nim posługują na co dzień. Afgańczycy właśnie mówią w większości po persku.

Przecież to było ryzyko, tam toczyła się wojna!

- Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z ryzyka. Wyobrażałem sobie, że skoro znam na pamięć "Czterech pancernych", którym, poza dowódcą załogi Rudego 102, nic się nie stało, to i mnie się uda...

Groziło panu niebezpieczeństwo?

- Trzy razy w Kabulu, stolicy Afganistanu, otarłem się o śmierć. Raz eksplodowała rakieta blisko ambasady polskiej, w pobliżu której pomagałem w tłumaczeniach. Innym razem uniknąłem śmierci, bo nie zmieściłem się do przepełnionego autobusu. Po odjechaniu z przystanku ten pełen ludzi autobus wybuchł! A potem jeszcze raz uciekłem śmierci. Dlatego, kiedy już wyjeżdżałem z Afganistanu, poczułem wielką ulgę...

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Artur Orzech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy