Reklama
Reklama

Artur i Beata Barcisiowie w przeszłości przeżyli chwile grozy!

Ze swoją drugą połową - żoną Beatą - Artur Barciś (58 l.) tworzy udane małżeństwo. Los tylko raz ich mocno doświadczył. Był szpital, łzy, niepokój i wreszcie niewyobrażalna radość...

W 1989 r. na świat przyszedł owoc miłości pary - syn Franek. Gdy miał 3 latka, jego rodzice przeżyli chwile grozy.

- Nagle w piaskownicy stracił przytomność, w kilka sekund cały zesztywniał. Biegiem zawieźliśmy go do szpitala. Usłyszeliśmy, że ma zapalenie opon mózgowych. Jeśli wirusowe nie ma się czym przejmować, jeżeli bakteryjne, to musimy się liczyć z tym, że umrze - wspomina dramatyczne chwile Barciś.

Sekundy zamieniały się w godziny, oboje odchodzili od zmysłów. W końcu odetchnęli z ulgą. Okazało się, że to tylko ostre zapalenie gardła. To jeszcze bardziej zjednoczyło ich rodzinę.

Reklama

Artur i Beata są ze sobą bardzo zżyci. Wspierają się, dzwonią do siebie nawet kilka razy dziennie, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. W domu, po pracy, każde z nich robi to, co umie najlepiej. On świetnie gotuje i szyje. Ona zajmuje się finansami i przydomowym ogrodem. Od kłótni wolą rozmowę, aleprzyznają, że czasami między nimi iskrzy.

Beata wścieka się, bo mąż stale coś gubi, a to kartę kredytową, a to okulary. Artura z kolei denerwuje, że żonie zdarza się histeryzować, np. gdy Franek dwa razy nie odbierze telefonu. Jedyny syn wyfrunął już z gniazda, ożenił się, poszedł w ślady rodziców - po przygodzie z aktorstwem, skończył w Łodzi reżyserię montażu i został, tak jak jego mama, montażystą.

Barcisiowie zgodnie twierdzą, że udało im się wygrać los na loterii. - Marzyłem o stabilizacji, znalezieniu kobiety, która da mi spokój, bezpieczeństwo, miłość - mówi z dumą Artur o zrealizowaniu swojego życiowego planu. Jedyne czego żałuje, to tego, że życie tak się potoczyło, że mają tylko jedno dziecko. Może dlatego tak bardzo marzą o wnukach, które mogliby rozpieszczać.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Artur Barciś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy