Reklama
Reklama

Anna Seniuk dotkliwie ukarana!

Rola Jagny w "Chłopach" mogła przynieść jej sławę. Anna Seniuk (73 l.) odrzuciła jednak propozycję... na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć. Kara była bardzo dotkliwa.

Choć z natury jest osobą dotrzymującą słowa, to jednak ma na swoim koncie niechlubny incydent, zaprzeczający temu. Okazuje się, że przed ponad czterdziestu laty aktorka stała się bohaterką skandalu, który miał dla niej poważne konsekwencje.

Początek 1971 r. na długo zapadł jej w pamięć. To właśnie wtedy 29-letnia Anna stała się obiektem zazdrości swoich koleżanek po fachu. Powodem tej sytuacji była propozycja reżysera Jana Rybkowskiego, który powierzył jej główną rolę żeńską w serialu "Chłopi".

- Miałam już wszystkie kostiumy uszyte na miarę, buty gotowe, do Łodzi jeździłam na przymiarki - wspomina aktorka w książce "Anna Seniuk. Nietypowa baba jestem". Tymczasem na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć niespodziewanie zrezygnowała z roli Jagny.

Reklama

W środowisku zawrzało, ludzie nie dowierzali, że odrzuciła tak lukratywną propozycję. - Krążyła nawet o mnie opinia, że coś ze mną jest nie tak - śmieje się Seniuk. Aktorka nic sobie z tych plotek nie robiła. Bowiem od kariery ważniejsza dla niej była miłość. Szczególnie że 13 lutego poślubiła swojego ukochanego, kompozytora i pianistę Macieja Małeckiego.

- Pomyślałam sobie: wyszłam za mąż i chciałabym pojechać w podróż poślubną. A zdjęcia miały się zacząć 1 marca i trwać rok. Wiosna, lato, jesień, zima. Wszystkie dni miałabym zajęte - żali się. Nie wiedziała, że za odmowę przyjdzie jej słono zapłacić.

- Rybkowski miał bardzo wysoką pozycję. Wpłynął na środowisko filmowe, żądając, żeby mnie przez dłuższy czas nie angażować do filmów - zdradza gwiazda. Aktorka nie rozumiała, dlaczego jest pomijana. O wszystkim dowiedziała się po dwóch latach w dość nietypowy sposób.

- Dostaliśmy wówczas z mężem nowe mieszkanie. Były w nim gniazdka do telefonu, ale na podłączenie linii telefonicznej czekało się kilka lat. Mieliśmy więc w domu atrapę wpiętą do gniazdka - dodaje. Któregoś dnia niespodziewanie telefon zadźwięczał. Okazało się, że cały czas był sprawny, tylko nikt do niej nie dzwonił.

Telefonujący producent Wilhelm Hollender opowiedział jej o wilczym bilecie i poradził, by skontaktowała się z prezesem ZASP-u Gustawem Holoubkiem. Zapewnił ją, że jeśli ten zgodzi się odwiesić karę, on będzie mógł jej powierzyć rolę w "Potopie". Podenerwowana aktorka wybrała się do prezesa. Pełna obaw opowiedziała o wszystkim, prosząc przy tym o dyskrecję.

- Niech pani poczeka, zadzwonię do zespołów filmowych - odparł. Z trudem panowała nad emocjami. Gdy odkładał słuchawkę, z nerwów wstrzymała oddech. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. - Kto śmiałby odmówić Holoubkowi - zastanawia się Seniuk, wspominając swój powrót do filmu.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy