Reklama
Reklama

Anna Powierza: trudno być samotną matką w Polsce

Ostatnie dwa lata były dla niej bardzo trudne. Walczyła z nadwagą, rozstała się z partnerem. Dziś znów się uśmiecha.

Umawiamy się na wywiad w mieszkaniu aktorki na warszawskim Mokotowie. Otwarta przestrzeń, pamiątki po dziadku, książki, a między nami roześmiana córeczka Helena (2). To niezwykła rozmowa o ostatnich zmianach w osobistym życiu Anny Powierzy (37).

Dwa lata po urodzeniu córeczki udało ci się w końcu zgubić 25 kilogramów. Jak to zrobiłaś?

Anna Powierza: - Przeszłam długą drogę. Na początku katowałam się różnymi dietami. Ale one nie przynosiły rezultatów. Zaczęłam więc szukać przyczyny nadwagi od strony medycznej. Robiłam wszelkie możliwe badania. Moi bliscy pukali się w czoło, bo nie wierzyli, że jakaś choroba może odpowiadać za moje problemy z wagą. Wreszcie trafiłam do specjalisty, który postawił diagnozę: niedoczynność tarczycy i insulinooporność.

Reklama

Co to dla ciebie oznaczało?

- Nowe życie, nadzieję. Dostałam odpowiednie leki i w końcu mogłam stosować odpowiednią dietę. Lekarz zalecił mi unikać węglowodanów i słodyczy. Sama diagnoza dodała mi wiatru w żagle. Zaczęłam intensywnie ćwiczyć, częściej jeździć konno. I wreszcie widać efekty.

Chciałaś schudnąć bo...

- Bo nie jest miło codziennie w lustrze widzieć potwora. A tak się czułam. Kiedy jesteś aktorką, wygląd jest bardzo ważny. Nie chciałam też, aby omijały mnie nowe role i nowe wyzwania.

Wiele kobiet po urodzeniu dziecka nie wraca do szczupłej figury...

- Wiem, jednak jeśli ktoś chce, a mimo starań nie może, to naprawdę warto wybrać się do lekarzy, szukać przyczyny. Mam za sobą wiele godzin spędzonych u różnych lekarzy i wiem, że warto było.

Patrzę na ciebie, na twoją córkę i myślę sobie, że chyba jesteś spełnioną mamą.

- Macierzyństwo to jest dla mnie świetna sprawa. Może dlatego, że Helenka od początku regularnie spała, świetnie jadła i prawidłowo się rozwijała. Wiesz, na początku bardzo się bałam tego, że nic nie będę potrafiła przy tym maluchu robić. Po cichu liczyłam trochę na tatę Heleny. Kiedy jednak mała przyszła na świat, kiedy na siebie spojrzałyśmy, to zadziałała jakaś magia, przestałam się bać. Intuicja mnie nie zawiodła. Drugiego dnia po porodzie czułam się jak ekspertka od mojego dziecka.

Szybko jednak zostałaś samotną mamą.

- W moim odczuciu nie było wyjścia. W pewnym momencie naszego wspólnego życia po prostu zaczęliśmy się bardzo kłócić. To wszystko odbijało się na Helence. Dlatego dla dobra jej zdrowia psychicznego i naszego, postanowiliśmy się rozstać.

Trudno było podjąć taką decyzję?

- Bardzo, bo żadna kobieta nie chce być samotną matką. Ale od kiedy zaczęliśmy mieszkać osobno, nasze relacje nagle poprawiły się. Łukasz jest świetnym ojcem. Naprawdę możemy fajnie wychowywać naszą córkę. Dajemy jej wszystko, co jest w nas najlepszego. Wcześniej byliśmy tak zajęci konfliktowaniem się ze sobą, że było to po prostu niemożliwe.

Ale samotne macierzyństwo to nie jest łatwy chleb.

- Czasem, kiedy słyszę, że samotne matki mają dobrze, bo np. przysługuje im pierwszeństwo w żłobkach, jakieś dodatkowe profity finansowe, to bardzo się dziwię. Moja córka w tym roku nie dostała się do żłobka. Wykonuję 100 proc. obowiązków domowych. Zakupy i inne czynności wymagają ode mnie niezwykłej organizacji. Tylko ja, jako członek rodziny, przynoszę pensję, więc całe życie mojej córki zależy ode mnie i mojej aktywności zawodowej.

I jak ty to wszystko łączysz?

- Z pomocą przychodzą rodziny, które biorą pod swoje skrzydła moją córkę i wszyscy dobrze się bawią. Bywają jednak takie momenty, że muszę jechać do pracy, a nie mam niani.

I co wtedy?

- Jest stres, ale jakoś zawsze wychodzę na prostą. Były momenty, że brałam Helenkę do pracy na kilka godzin, po czym przyjeżdżała po nią koleżanka niania. Mam też fajną ekipę w biurze i na planie. Dziewczyny zawsze mi mówią, że jeśli będę miała taką sytuację, to one zawsze mogą Helę przygarnąć.

Może zatem kiedyś trafi do "Klanu"?

- Nie wiem, czy chciałabym, bo praca na planie jest bardzo trudna, a po drugie trudno byłoby mi się skoncentrować, gdyby ona była obok. Każdy płacz wytrącałby mnie z roli.

Chciałabyś się jeszcze zakochać, ułożyć sobie życie?

- Pewnie, że chciałabym, ale z drugiej strony jestem w takim momencie życia, że zupełnie się tym nie interesuję. Nie szukam mężczyzny, nie chodzę na randki, nie płaczę po nocach, że jestem samotna.

A że chciałabyś się do kogoś przytulić, że byłoby wspaniale mieć kogoś, kto weźmie część twoich "życiowych" obowiązków?

- Nie, bo to jest moje życie, które tak sobie ułożyłam i to jest moja sprawa. Nie tracę czasu na stanie w oknie i wyczekiwanie na księcia z bajki, bo ten czas wolę przeznaczyć na pracę, ogarnianie rzeczywistości oraz na przyjemności, np. jeżdżenie na koniu. Może za pół roku, jak się spotkamy, to powiem ci, że tak, że szukam mężczyzny, ale teraz tak nie jest. Dziś do życia podchodzę w myśl: co ma być to będzie.

Na przykład spacer z kolegą z "Klanu", na którym przyłapali cię paparazzi...

- Sama widzisz, mam na tyle fajnych znajomych, że mogę iść z nimi na spacer, tak jak z Tomkiem Stockingerem, bo o niego mnie pytasz.

Tak.

- Już ogłoszono, że jesteście parą. W mediach ogłaszają różne rzeczy i ja nie mam na to wpływu. Polubiliśmy się, nic więcej. Po 20 latach mijania się w hali nagrań, myślenia o nim jako o facecie, który lubi pouczać innych, miałam okazję poznać go bliżej, porozmawiać. To zabrzmi może śmiesznie, ale kiedy dowiedziałam się, że będziemy wspólnie prowadzić imprezę w Juracie, westchnęłam tylko i pomyślałam: "trudno, najwyżej będę robiła uniki". Ale nie było możliwości. Dzięki temu poznałam fajnego człowieka.

A może to ty też się zmieniłaś, dojrzałaś?

- Niewykluczone.

Niektórzy jednak twierdzą, że chcesz wykorzystać go do podbicia swojej popularności.

- Nie chcę budować kariery i popularności na moim prywatnym życiu. I nigdy nie wykorzystałabym do tego celu znanych znajomych! Dla mnie to nieetyczne, niezgodne z moimi zasadami.

To powiedz mi na koniec co lubisz w mężczyznach?

- Kocham się w inteligentnych facetach. Jestem wtedy bezbronna. Kocham też się śmiać. Uważam, że życie jest na tyle trudne, że jeśli masz się z kim pośmiać, to jest fantastycznie. Wiadomo, że odpowiedzialność, bezpieczeństwo to są cechy, które również dziś mają dla mnie znaczenie. Tylko teraz o tych facetach możemy sobie teoretyzować. Dziś córka jest dla mnie najważniejsza.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Rozmawiała: Aleksandra Jarosz

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy