Reklama
Reklama

Anna Korcz gorzko o Polsce: Ludzie są roszczeniowi, nie widzę wzajemnego szacunku

Anna Korcz (48 l.) uważa, że życie w Polsce nie należy do najłatwiejszych. Aktorka jest rozczarowana przede wszystkim ludźmi, którzy nie dając nic w zamian, wymagają wiele od innych.

Zagrała pani ponad 70 ról. Z którą z nich identyfikuje się najbardziej?

Anna Korcz: - Nie zastanawiam się nad tym, ponieważ wyzwaniem dla aktora jest zagranie kogoś innego niż on sam. Tworząc postać, nigdy nie doszukuję się w niej swoich prywatnych cech, bo to byłaby amatorszczyzna.

Staram się rozbudzić w sobie takie emocje, żeby oddać daną rolę najbardziej wiarygodnie, jak to jest możliwe. Deski teatralne cyklinowałam wzdłuż i wszerz, natomiast brakuje mi ról w polskich filmach - tych ambitnych, które potrafią wzruszyć. Mam nadzieję, że los jeszcze coś takiego dla mnie szykuje.

Reklama

Chętnie zagrałaby pani również w reklamie?

- Z przyjemnością, reklamy bywają piękne, ale wielokrotnie okazywało się, że jestem za droga. Kiedyś dostałam propozycję gry w reklamie kawy za bardzo przyzwoite pieniądze i niestety wybrano osobę, której wystarczyła dużo niższa stawka niż moja.

Pamięta pani swoje pierwsze zarobione pieniądze?

- Tak, to była gaża za moją pierwszą rolę w filmie Stanisława Różewicza, u boku Jacka Mikołajczaka, pt. "Nocny gość". Miałam 16 lat, ale nie pamiętam, czy w ogóle zobaczyłam te pieniądze i na co je wydałam.

Natomiast pierwsze pieniądze poza planem zarobiłam rok później w Sztokholmie na zmywaku. Byłam dumna z zarobków, chociaż kręgosłup bolał potwornie. Restaurację prowadził Polak, którego narzeczona też miała na imię Ania. Nie pozwalał mi obsługiwać gości, bo nie znałam szwedzkiego. Bardzo się do tego rwałam, od zawsze lubiłam wszystko, co wiąże się z organizacją czasu i spraw.

Już wtedy wiedziała pani, że zostanie aktorką?

- Dziewczynki często mówią, że chcą być księżniczkami, a ja miałam bardziej sprecyzowane plany zawodowe. Odkąd pamiętam, chciałam zostać aktorką, piosenkarką albo tancerką. I choć nie miałam pojęcia, na czym polega zawód aktorki, brzmiał dumnie i wydawał się czymś wielkim, z czym pragnęłam się zmierzyć. Rolę w pierwszym filmie zawdzięczam mojej cioci, która pracowała w wytwórni filmowej i któregoś dnia usłyszała na korytarzu, że do jednej z ról szukają młodej dziewczyny.

Gdyby pani losy potoczyły się inaczej, czym dziś zajmowałaby się pani zawodowo?

- Mam pewne talenty, które bardzo sobie cenię również w życiu prywatnym - jestem m.in. świetną organizatorką. W związku z tym myślę, że mogłabym pracować w dużych firmach i bez problemu zarządzać zasobami ludzkimi.

Jestem bardzo pracowita i nie mam wpadek, ponieważ stawiam sobie i współpracownikom bardzo wysoką poprzeczkę. Praca jest dla mnie pewnego rodzaju katharsis psychicznym. W moim życiu akcja goni akcję. Cały czas coś robię, więc rzadko popadam w apatię czy też depresję.

Można powiedzieć, że ceni sobie pani swój czas...

- Gdybym traciła czas, byłabym nieznośnie na siebie zła. Życie jest na to za krótkie. Teraz zaczęła mi się druga połówka, więc i tak jest mi ciężko z tą świadomością. Uważam, że trzeba żyć całą sobą. Mam na myśli codzienne obowiązki w pracy i w domu. Jestem bardzo aktywną osobą i pewnie dlatego jestem bardzo zmęczona. Oczywiście od czasu do czasu trzeba położyć nogi na stole i pogapić się w telewizor - ja też to robię.

Wielokrotnie udowodniła pani, że jest bardzo pracowitą osobą. O życiu w Polsce ma pani jednak nie najlepsze zdanie...

- Nie czuję się ani docenioną aktorką, ani zadbanym obywatelem. Nie widzę też wzajemnego szacunku wśród ludzi... Wyjątkiem są małe miasteczka i wsie, w których spotykam się z życzliwością, sympatią, pokorą i chęcią pomocy. Niestety nie można tego powiedzieć o Warszawie, która jest tyglem napływowym. Ludzie za głośno tu krzyczą, są roszczeniowi, ale z siebie tak naprawdę niewiele dają.

Mimo to ma pani wiele serca dla innych. Włącza się pani m.in. w akcję charytatywną na rzecz walki z rakiem...

- Mam zwyczaj, że nie odmawiam takim prośbom. Przez 3 lata byłam twarzą kampanii do walki z rakiem szyjki macicy. Tym razem ze starszą córką Anią, postanowiłyśmy włączyć się w akcję organizacji Kwiat Kobiecości przeciwko rakowi jajnika. To duża kampania, obejmująca m.in. spotkania z kobietami, konferencje medyczne oraz rozmowy matek z córkami na temat nowotworów dziedzicznych i możliwości ich zapobiegania.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Rozmawiała: Dorota Czerwińska

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Anna Korcz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy