Reklama
Reklama

Anna Dymna przeżywa śmierć młodego bezdomnego. Nie udało się mu pomóc

Anna Dymna (67 l.) wspiera krakowskich bezdomnych, jak może. Ale temu młodemu mężczyźnie nie udało się pomóc…

Działalność społeczna to coś, co ją napędza, i daje radość. Anna Dymna pomaga już nie tylko poprzez fundację Mimo Wszystko, ale także nie zostawia bez pomocy ludzi, którzy żyją na ulicy.

- Tych, co żebrzą u nas, w Krakowie, to znam, o niektórych dużo wiem, bo często rozmawiamy - opowiada.

I rzeczywiście, aktorka jak tylko pojawia się na krakowskim rynku, niemal natychmiast dookoła niej zaczynają kręcić się wielbiciele jej talentu, ale też bezdomni, którzy wiedzą, że coś dostaną.

Ostatnio Dymna bardzo mocno przeżyła śmierć jednego z nich. To był młody chłopak, który jak tylko widział aktorkę, najpierw zagadywał co słychać, jak się czuje, a później nieśmiało prosił o coś do jedzenia. - Pamiętam, jak kupowałam mu śledzika w śmietanie, a on na to: "Może być karp? Bo ma więcej tłuszczu i dużo więcej energii będę miał. I jeszcze bułeczkę" - wspomina aktorka.

Reklama

- On już nie żyje - mówi Dymna ze smutkiem. - To są straceńcy. Czasem wybierają życie na ulicy, bo tak chcą, ale najczęściej kryje się za tym dramat. Danie samych pieniędzy nie rozwiązuje problemu - tłumaczy, i dodaje, że, choć bardzo to przeżywa, pomaga i będzie to robić.

Sama bowiem doświadcza wiele dobrego od ludzi i czuje, że powinna się tym dzielić. Otrzymuje mnóstwo ciepłych i życzliwych słów. Docenia to i jak tylko ma okazję dziękuje. I nie zapomina o tych, którzy potrzebują pomocy.

Na krakowskim rynku ma nowych podopiecznych bez dachu nad głową i wciąż wierzy, że uda im się otrząsnąć, zebrać w garść i zacząć normalne życie. A oni dobrze wiedzą, że na panią Anię, bo tak o niej mówią, zawsze mogą liczyć. I jak tylko ją widzą, czują, że to będzie dobry dzień, mimo wszystko.

*** 
Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy