Reklama
Reklama

Anita Lipnicka i John Porter: Nadal coś do siebie czują?!

Pierwszy września. Pogoda jeszcze letnia, ale to już koniec wakacji. Pod warszawski dom Anity Lipnickiej (41 l.) podjeżdża auto. W nim John Porter (66 l.), który przesiada się do jej samochodu. Dalej jadą razem. To może zaskakiwać, bo przecież w ubiegłym roku para, po niemal 12 latach wspólnego życia, rozstała się.

Wszystko rozegrało się w czerwcu ubiegłego roku. Wtedy z okazji 40. urodzin piosenkarka w internecie zamieściła tajemniczy list. "Od jutra zamierzam żyć dla siebie. Stanę się mniej dobrą mamą i jeszcze gorszą niby-żoną. Jako z córki będzie ze mnie też marny pożytek. Trudno. Robię sobie fajrant. Od teraz będę tylko łapać motyle, wąchać kwiatki i zmieniać sukienki" - napisała wówczas Lipnicka.

Kilka dni po niej głos zabrał John Porter. "Anita i ja idziemy własnymi drogami. To była piękna podróż pełna miłości, wina i muzyki, nie z tego świata. Kochamy się, ale czas, przestrzeń i chwile odciągają nas od siebie..." - napisał muzyk, czym utwierdził w przekonaniu wszystkich tych, którzy uważali, że kryzys w związku muzycznej pary jest faktem. Rozstanie przebiegło jednak w przyjacielskiej atmosferze.

Reklama

Minęło trochę czasu i okazuje się, że mimo formalnego rozstania Anicie Lipnickiej i Johnemu Porterowi wciąż do siebie blisko. Trudno się temu dziwić. W końcu łączy ich dziesięcioletnia córka Pola. I to właśnie dla niej pierwszego września oboje stawili się, jako troskliwi rodzice, w szkole na rozpoczęciu roku szkolnego. Pola chodzi do prywatnej szkoły podstawowej na warszawskiej Ochocie.

Widać, że oboje starają się aktywnie uczestniczyć w życiu córki i stanowić dla niej wzór do naśladowania. Nawet fakt ich rozstania nie sprawił, że ucierpiało na tym dziecko. Dlatego dobrze wiedzieli, że tego dnia, właśnie dla Poli, muszą być razem.

Zresztą jeszcze w ubiegłym roku John Porter pisał, że rozstanie rozstaniem, ale przecież mają piękną córkę, która zawsze będzie ich miłością. I tak właśnie jest. Nic też nie zapowiada, że ma się tu coś zmienić.

Nie przekreślają wspólnego życia

Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko gra pozorów dla dobra dziecka. Jednak dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego Lipnicka i Porter koncertowali w Lubinie na Dolnym Śląsku. Wystąpili tam na scenie podczas festiwalu Muzyka z Oblężonego Miasta. Oboje mieli swoje solowe recitale, ale też pojawili się na scenie w duecie!

Z komentarzy, które można znaleźć w internecie wynika, że ich wspólny koncert bardzo się podobał licznie zgromadzonej publiczności. Pewnie dlatego trwał aż do północy! Zapewne tuż po koncercie wsiedli razem do auta i szybko ruszyli w kierunku Warszawy, by przed południem następnego dnia towarzyszyć córce w tak niezwykle ważnym dla niej dniu rozpoczęcia nowego roku szkolnego.

Po rozstaniu Lipnicka i Porter zgodnie twierdzili, że nie był to dla nich łatwy czas. On przeszedł załamanie, z którego wyciągnęli go znajomi. Ona zdecydowała się przemeblować własne życie. Poszła na terapię, która nie była dla niej łatwym doświadczeniem, ale też zmagała się z ciężką chorobą. Miała guza ślinianki przyusznej.

Zgodnie jednak podkreślali, że w takiej sytuacji nie jest łatwo przekreślić ponad dekadę wspólnego życia. I tak naprawdę nie zamierzają tego wcale robić.

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy